poniedziałek, 30 września 2013

Rozdział 30


Leżąc na drewnianym ,aczkolwiek dosyć wygodnym leżaku obserwowałam jak Katherine rozmawia przez telefon i bez celu rozgrzebuje piasek nogą.Znajdowała się jakieś 10 m ode mnie. Dziwne bo nigdy gdy jesteśmy w swoim towarzystwie i kiedy którejś dzwoni  telefon nie odchodzimy na bok ,aby spokojnie porozmawiać. Nie wydaje mi się ,abyśmy miały przed sobą jakiekolwiek tajemnice.
 
-Kat!-zawołałam ,gdy zobaczyłam że dziewczyna skończyła rozmowę i z zadowoloną miną kieruje się w moją stronę.Gdy podeszła bliżej posłałam jej pytające spojrzenie.

-Rodzice.-rzuciła obojętnie nie patrząc na mnie tylko w szumiący otwarty ocean.

-Rodzice?-zmarszczyłam brwi.

-Gdy powiedziałam mamie ,że zrobiłyśmy sobie wypad do Los Angeles zareagowała jak bym jej oznajmiła ,że znajdujemy się na Grenlandii.-powiedziała dziwnym głosem.Doskonale ją znałam i jej zachowanie wydawało mi się dosyć podejrzane.-Och ,nie ważne.-rzuciła po chwili widząc moją minę.

-Wiesz ,że jak zwykle miałaś rację z tą wycieczką?

-O co za nowość moja droga!Ja zawsze mam racje!

-A no tak… Jak mogłam o tym zapomnieć!-odparłam rozbawiona jej szybką reakcją po czym wybuchłyśmy śmiechem.-I wiesz co ci powiem?LA jest nawet lepsze od Vegas…

-Oooo! –Kat spojrzała na mnie zdziwionym wzrokiem -Kolejna przeprowadzka?

-Jasne.-parsknęłam. –Chodzi mi o to ,że tu jest tak spokojniej ,no wiesz inaczej…Vegas jest dla mnie trochę za niebezpieczne.

-Niebezpieczne są dla ciebie raczej chciałaś powiedzieć imprezy ze mną!-wtrąciła przez co się roześmiałam.

-To też!-zastrzegłam po czym błyskawicznie spojrzałam na mój telefon ,który zaczął dzwonić.

-Idę do wody!-wypaliła szybko Kat i po chwili już jej nie było.


Zdziwiona jej zachowaniem odebrałam telefon.

-Halo?-w słuchawce odezwał się niepewnie znajomy mi głos.

-Tak?

-April..-usłyszałam jak by ktoś głośno wypuścił z siebie całe powietrze.

-Nathan?!To ty?-wypaliłam zdezorientowana.

-Masz głos jak byś była na mnie ogromnie wściekła ,czy mi się wydaje.-odparł na co spowodowało ,że się roześmiałam.W jednej chwili uświadomiłam sobie jak bardzo brakowało mi jego głosu.Tego niskiego tonu i charakterystycznego akcentu…

-Zabije cię.

-W takim razie się rozłączam!

-Nie!Tylko spróbuj!-sama byłam zdziwiona tym co powiedziałam.

-Ok ,potraktuję te słowa jako coś w stylu „jak dobrze ,że dzwonisz”.

-Widzę ,że nic się pan nie zmienił panie Sykes od ostatniego naszego spotkania.

-Które było chyba 2000 lat temu.-wtrącił znudzonym głosem z jednoczesnym wyrzutem sumienia.

-No właśnie.

-Dzwoniłem do ciebie.Już myślałem ,że nigdy nie porozmawiamy…-odparł smutno.Mówił jak by każde słowo było ciężkie i z trudem przechodziło mu przez gardło.

-Dzwoniłeś?Nathan…Zapomniałeś ,że zgubiłam po naszej imprezie telefon?

-CO?-roześmiałam się słysząc jego reakcje.-Matko… a ja myślałem ,że nie odbierasz bo się na mnie obraziłaś.No wiesz...

-Po raz kolejny gratuluje panu inteligencji!

-Dobra ,nie ważne.I tak na wieki pozostanę idiotą.

-Oj nie dramatyzuj może jeszcze jest nadzieja.-uśmiechnęłam się i zdałam sobie sprawę z tego ,że od kąt po raz pierwszy usłyszałam „Halo?” uśmiech nie schodził z mojej twarzy.

-Chyba to ty jesteś moją nadzieją.-powiedział już ciszej ,tak że musiałam dokładnie wsłuchać się  jego słowa.

-Co ty byś beze mnie zrobił.-powiedziałam równie cicho jak on.Nasza rozmowa nabrała teraz innego charakteru.

-April ,posłuchaj… musimy się spotkać.

-Było by to niezmiernie proste gdybyś znajdował się teraz w Los Angeles i błagam powiedz ,że tak właśnie jest.

-W takim razie nic nie powiem moja sarkastyczna przyjaciółko.

-W takim razie przestaję być twoją przyjaciółką.-odparłam z udawanym fochem na co usłyszałam perlisty śmiech chłopaka.

-Jestem w Phoenix.

-To przynajmniej nie na drugim końcu stanów.-odparłam.

-Przynajmniej.-usłyszałam równie niepocieszony głos w słuchawce.

-April ,gdybym mógł przyjechałbym do ciebie za jakieś 6-7 godzin.

-Zwariowałeś chyba!-wtrąciłam.-Nath ,dobrze wiem ,że masz obowiązki.Nie chcę abyś coś odwoływał ,czy zaniedbywał przeze mnie.

-Gdyby tylko to wszystko nie było takie męczące.-westchnął.

-Powiedz mi lepiej przystojniaku kiedy kończysz to okrążanie kuli ziemskiej wzdłuż i wszerz.

-Zaraz!Stop!

-Co?-wycedziłam zdziwiona i rozbawiona.

-Jak mnie właśnie nazwałaś?-Nathan zabawnie zniżył głos.

-Oh ,nie ważne.Drobne zawirowania językowe.

-Akurat!

-Nathan!Nie odpowiedziałeś na pytanie.-ponagliłam go podnosząc głos.W tej chwili nie potrzebowałam lusterka by stwierdzić ,że jestem cała czerwona.

-Mamy jeszcze do zaliczenia tylko Dallas i Atlante.Za pięć dni będę w Londynie ,tam musimy jeszcze pozałatwiać różne sprawy i wracam na święta do Gloucester.

-Cóż ,powinnam skakać z radości.-odparłam obojętnie.-Ale nie wiem ,czy będę przed 20 grudnia.

-To nie ma znaczenia i tak się zobaczymy ,pamiętaj o tym , Ap.-Nath miał taki ciepły i pewny głos.Pewnie wiedział ,że taka wizja nadchodzących dni dołuje mnie jeszcze bardziej i próbował mnie pocieszyć.

-Będę pamiętać , Nath.-uśmiechnęłam się lekko.

-Lepiej powiedz jak w LA?-zmienił szybko temat i równie szybko pozbył się zmartwienia w swoim głosie.

-Jest pięknie.Kat mnie namówiła na przyjazd ,ale nie sądziłam że będzie tak wspaniale.

-Ciesze się ,że ci się podoba.Musisz koniecznie odwiedzić The Getty Center.

-Wolałabym iść tam z tobą.-przyznałam.

-Wiem ,ale musisz się pocieszyć Katherine.Kiedyś na pewno tam pójdziemy. –mówił tak pewnie ,jak by nie były to puste słowa ,czy  zwykłe obietnice bez pokrycia. Jak by naprawdę mu zależało.- Obiecuję.


Otworzyłam usta ,aby coś powiedzieć ale wydałam z siebie tylko pisk bo dostałam wodą prosto w oczy.-Kat!!

Katherine podbiegła do mnie ,opryskała wodą i teraz stała nade mną śmiejąc się w najlepsze.Usłyszałam głos Nathana w słuchawce.


-Z kim rozmawiasz?-zapytała z nie znikającym z jej twarzy uśmieszkiem.

-Odejdź ,wstrętne stworzenie!-wysyczałam i kontynuowałam rozmowę z Nathanem ,który dalej się śmiał.

-To ja kończę i nie będę wam przeszkadzał.

-Nie!-zaprotestowałam błyskawicznie na co znowu się roześmiał.

-Wiesz ,że rozmawiamy już 34 minuty?

-Cco ,niemożliwe?!-chciałam już panikować ,ale przypomniało mi się ,że to przecież on do mnie dzwonił więc nie zapłacę ani dolara.

-Możliwe!-powiedział -Baw się dobrze April ,będziemy w kontakcie.

-Kat na pewno zapewni mi atrakcje.-odparłam posyłając wrogie spojrzenie kuzynce siedzącej obok.-Na razie Nath.


Usłyszałam głuchy sygnał w słuchawce.Po zakończonej rozmowie położyłam się plecami na leżaku i stwierdziłam ,że gdyby można było kogoś całować i przytulać przez telefon to ja w trakcie taj rozmowy robiłabym to bezustannie…
Zamknęłam oczy i wyobraziłam sobie jego twarz.Tak dawno nie widzianą i wytęsknioną.Kiedy go poznałam nie chciałam za nic dopuścić do tego abym potrzebowała jego widoku tak samo bardzo jak powietrza ,ale wszystko wskazywało że tak się właśnie dzieję.


----------------------------------------------------------------------------------------
Hey!

Przybywam do was chora i z takim czymś. ;) tak wiem.Cały rozdział to rozmowa telefoniczna xd napisałam dość szybko ,ale jakoś mnie nie przekonuje.Chociaż nawet fajny ;) 

Chciałam o tym koniecznie napisać bo coś czuję ,że założę fan klub ku czci naszej wspaniałej San. <3 font="">nie masz pojęcia moja droga jak się mi serce raduje gdy czytam twoje komentarze i opinie.Ciesz się ,że ty i nie tylko uważacie że się rozwinęłam.Ja też może troszeczkę powoli ,ale zaczynam to czuć. ;)  

Co by tu jeszcze...zapomniałam :/
No nic ,nie będę już przedłużać.

Całuje Was wszystkich i ściskam najmocniej (virtual hug)! 
a no i przepraszam za te eksperymenty z czcionką ,ale jakoś sama mi się tak niefortunnie przestawia :<

Do niedługo! ;*

czwartek, 26 września 2013

Rozdział 29



-April.-usłyszałam melodyjny głos-Apy wstawaj!
-Co?Nie ,zostaw mnie.-wymamrotałam rozespana.
Otworzyłam powoli oczy ,ale miałam wrażenie jak by moje powieki były do siebie przyklejone na „super glue”.Zamazany obraz Kat siedzącej na brzegu mojego łózka powoli się wyostrzał.
-O! –wymsknęło mi się gdy zobaczyłam ją z parującym kubkiem herbaty w ręce.-Otwierasz wolontariat?-spytałam unosząc brew na co się roześmiała.
-Nie.Potraktuj tą herbatkę jako małą rekompensatę za wczoraj.
-Ah tak.-zaczęłam sarkastycznie.-kiedy z niewiadomych przyczyn wyprowadziłaś mnie z klubu psując mi przy tym zabawę.

Napiłam się gorącego napoju.Mimo że zrobiła go Kat okazał się pyszny.

-Wiem.-zaczęła lekko zakłopotana.Zakłopotana Katherine to bardzo rzadki widok.-po prostu ten Erick okazał się zwykłym palantem.
-Od razu tak sobie pomyślałam gdy go zobaczyłam.
-Był kompletnie zalany i nachalny… Z resztą nie ważne.-machnęła ręką jak by chciała szybko wyrzucić tą głupią sytuacje ze swojego umysłu.-Lepiej schodź na dół.Czeka na ciebie śniadanie.
-Ooo!I jeszcze powiedz ,że samodzielnie je przygotowałaś?
-Ty razem postanowiłam cię nie narażać na rewolucję żołądkowe.-odparła na co wybuchłyśmy śmiechem.

Wstałam z łóżka i następnie udałam się do łazienki.Gdy wróciłam na fotelu leżał przygotowany dla mnie zestaw przez moja kuzynkę.Szybko się przebrałam i zeszłyśmy na dół.
Po zjedzonym śniadaniu zaczęłyśmy snuć plany na dzisiejszy dzień.
-Wybrałabym się na plażę.-rzuciła zamyślona Kat.
-Przecież w Vegas nie ma plaży , geniuszu.-prychnęłam.
-Pojedźmy do Los Angeles!-niemal krzyknęła  swoim piskliwym podekscytowanym głosem.
-Już kompletnie ci odwala.Przecież to kawał drogi z tond.
-Prawie 4 godziny pociągiem.-wtrącił Ryan przechodzący obok nas.
-Nie.Nie ma mowy!-dzielnie stałam przy swoim patrząc na błagalny wręcz wyraz twarzy przyjaciółki.-Kat to kompletnie głupi pomysł.
-Poczekaj!Jest 10 ,przy pomyślnych wiatrach za 5-6 godzin byłybyśmy w LA.
-Nie opłaca tam się jechać na jeden dzień.
-A kto powiedział ,że pojechałybyśmy na jeden. Przecież mamy jeszcze niedzielę!-podekscytowanie Kat rosło z każdym wypowiadanym przez nią słowem.
-Ryan przemów jej do rozsądku.-westchnęłam.
-Ja bym się chętnie wybrał.Weekend w LA brzmi świetnie.
-Nieeeee i ty przeciwko mnie?
-Będzie świetnie!Wyobraź to sobie-Kat objęła mnie ramieniem i zaczęła pokazywać w powietrzu jakieś nie zidentyfikowane znaki.-LA ,plaża ,my na plaży ,drinki.
-W tym miesiącu mam już zdecydowanie dosyć alkoholu.-przerwałam jej za co zostałam obdarzona wrogim wzrokiem.Kat ostentacyjnie założyła ręce i wpatrywała się we mnie.
-Katherine…przecież Nathana nie ma w LA.-odparłam poirytowana.
-Nooo wiem.-burknęła.-przecież nie o niego mi chodzi.
-Co ja z tobą mam.-westchnęłam przeczesując włosy rękom.-No dobra ,leć się przygotować do podróży i wymyśl w między czasie gdzie będziemy spać.-powiedziałam stanowczo i spokojnie na co Kat pisnęła głośno i zaczęła mnie ściskać.

                                              Perspektywa Nathana.

-Ej Lil Nath.-rzucił Jay gdy wychodziliśmy z studia jednego z budynków po skończonym wywiadzie.-Co ty taki zamyślony?
-Ja?
-Nie moja jaszczurka Neytiri!
-Ja z twoim gadem nie mam nic wspólnego.-rozbawiony podniosłem ręce w obronnym geście.
Bird obdarzył mnie spojrzeniem.
-Przecież nic się nie dzieje.Wydaje ci się po prostu.-zbyłem jego wzrok ,który chciał wyłudzić ode mnie wszelkie informacje.
-Wydaje?Może i masz racje ,ale wydaje mi się to ,że tęsknisz za tą dziewczyną z Vegas.Jak ona miała na imię?
-April.-na wspomnienie jej imienia oczyma wyobraźni ujrzałem pogodną twarz dziewczyny.Pierwsze co przyciągało moją uwagę to jej duże oczy o brązowych tęczówkach ,w których można było się utopić niczym w morzu czekolady.Następnie uśmiech ,taki szczery nie wymuszony.Wystarczyło ,że rzuciłem jakiś głupi żart ,albo niezbyt inteligentną  uwagę ,a kąciki jej ust uniosły się do góry odsłaniając szereg idealnie białych zębów.Włosy ciemne ,lekko rozwiane łagodnie okalające jej twarz.To właśnie była April.
-No właśnie.Ale nie macie ze sobą żadnego kontaktu?
-Właściwie to nie.Nie wiem co się stało ,ale nie dobiera moich telefonów.To znaczy już nie dzwonię…
-Co?!-oczy Jaya niemal wyszły z orbit.-Nie odbiera telefonów od Nathana Sykesa?
-Dziwne no nie?-zadrwiłem.
-Ale chyba zależy ci na niej prawda?W tym klubie tak łatwo się dogadywaliście. Wydawała się fajna.
-Musze coś z tym zrobić.To kompletnie bezsensowna sytuacja.
-Jaythan! Idziecie ,czy nie?Van nie będzie na was czekał cały dzień.-wydarł się Tom przez szybę pojazdu.Cała ekipa siedziała już w samochodzie ,tylko ja i Jay przystanęliśmy na chodniku przed budynkiem. 

                                         *Kilka godzin później*

-Nareszcie.-mruknąłem kładąc się z pełną siłą na miękkim łóżku w moim nowym hotelowym pokoju.Między wywiadami i koncertami w końcu znalazłem czas, aby pobyć sam ze sobą.Pomyśleć.Przeanalizować całą tą sprawę i wymyślić jakieś sensowne rozwiązanie.Po godzinie obijania się zdecydowałem ,że zadzwonię do Jess.To może się wydawać nieco dziwne  i skomplikowane ,ale muszę wyłudzić od niej numer Katherine a następnie zadzwonić do niej i zdobyć numer April.Podejrzewam ,że Jess nie zna telefon do wytęsknionej prze zemnie brunetki.

No więc jak pomyślałem tak ,zrobiłem.Jess okazała się wyrozumiała i postanowiła nie wdrażać się w szczegóły po co mi potrzebny numer do jej koleżanki.Po paru minutach telefonowałem już do rudowłosej.Byłem zdenerwowany ,wręcz zestresowany.To tylko głupie pytanie i głupi numer…

-Halo?-usłyszałem głos w słuchawce.
-O hej.Z tej strony Nathan.
-Zaraz? Erm…zaczekaj chwilkę.-chwila ciszy i rozmówczyni nie mówiła już tak zadziwionym i cichym głosem.-Wieki z tobą nie gadałam!
-No tak.Posłuchaj Katherine ,właściwie dzwonie do ciebie w pewnej sprawie , prośbie.
-Zamieniam się  słuch w takim razie.
-Masz jakiś kontakt z Apirl?
-Z Ap… powiedzmy ,że mam.-lekko rozbawiony ton dziewczyny mnie zaciekawił.
-Kompletnie nie wiem ….-zaczęłam i już chciałem jej opowiadać jak to od tygodnia głowię się jak się skontaktować z dziewczyną ,która nie odbiera moich telefonów.- a z resztą.
-Niech zgadnę ,chcesz jej numer?
-Tak.-ulżyło mu że domyśliła się o co mi chodzi.
-Okej ,wyślę ci za chwileczkę smsem.A może mam jej coś od ciebie przekazać?
-Tak.-zamyśliłem się-To znaczy nie.-odparłem po sekundzie stanowczo.
-No wiesz leży jakieś 10 metrów ode mnie więc to nie problem.-rzekła obojętnie.
-Leży?Co?Czy wy jesteście w Gloucester?-dopytywałem się zszokowany. Pewnie rozmówczyni pomyślała ,że jestem kompletnym idiotą.Ale jeśli wróciła do Gloucester to nawet lepiej bo za tydzień kończymy tras i będę już domu.… Z rozmyśleń i hipotez wybił mnie śmiech rudowłosej.
-Nie.-odparła rozbawiona.-Jesteśmy w Los Angeles.
-W Los Angeles? -zdziwiło mnie to jeszcze bardziej niż wzmianka ,że April jest tam z Kat.
-Przyjechałam odwiedzić Ap i zrobiłyśmy sobie taki mały weekendowy wypad.
-Ah tak.-przyznałem.
"Kat co ty tam robisz?"-usłyszałem niewyraźnie głos dziewczyny.Jednak na tyle wyraźnie aby rozpoznać do kogo on należy.
-W każdym bądź razie dzięki za informacje.-odparłem.
-Drobiazg.Już nie mogę patrzeć jak Ap się męczy.
-Męczy?-zmarszczyłem zaniepokojony brwi.
-Nie wiesz?Przecież tęskni za tobą jak opętana...


----------------------------------------------------------------------
Hey ;)

No i jest takie coś.W sumie to mi się podoba.Już huczało wręcz od "Where is Nath?!" więc musiałam wykombinować coś takiego.A i powiem ,że jak zwykle San mnie rozgryzła ;p pjona trójkącie!

Z czym by się tu wam jeszcze podzielić?hmm... sama nie wiem ,ale mam pewne obawy co do bloga.To znaczy nie pokoi mnie jego odbiór.Ciesze się oczywiście z moich stałych czytelniczek ,ale w tym momencie gdzie już trochę rozdziałów za nami może to nie wystarczać.Chciałabym poszerzać grono odbiorców i czytelników ,a przede wszystkim wiedzieć ile osób tak na prawdę go czyta.Więc jeśli regularnie czytacie  ,a nie komentujecie to proszę o jakiś mały znak. ;)

To wszystko.I przepraszam za małe opóźnienia ,ale mam coraz więcej nauki :<
Ściskam i do nexta! ;*

niedziela, 22 września 2013

Rodział 28




W barze spędziłyśmy dobrą godzinę do momentu ,aż Kat nie zaproponowała zmienienia miejscówki na jakiś klub.Prawdę powiedziawszy to już po kilku mocniejszych drinkach lekko szumiało mi w głowie i nie potrafiłam ocenić ,czy zdołałabym jeszcze poszaleć.Za to Kat była pełna entuzjazmu ,nie wydawała się pijana ani nawet lekko podpita.W sumie to nie dziwiłam się jej , że chciała odkryć imprezową stronę Vegas.Ja już miałam taka okazję.Wyszłyśmy z klubu , Kat kategorycznie zabraniała mi dzwonić po taksówkę.Na dworze zapadał już zmrok ,choć nie było można w pełni tak tego nazwać bo wokoło rozbłyskały masy neonów.Oświetlone lampy przy ulicach dziwnie kontrastowały z rzędami palm.Dzwięki miasta były dość głośne ,było słychać dźwięki rozpędzonego ambulansu ,klaksony samochodów i wiele innych.Miasto tętniło tego wieczora jak nigdy.
-Nie rozumiem..Jak ty będąc tu tak po prostu w weekendy gadasz sobie ze mną na skejpie.-Kat miała wręcz oburzony ton.Jak ja tak po porostu mogłam nie korzystać z dobrodziejstw tego miasta?!W myślach zadawałam sobie to samo pytanie.
-Wybacz ,ale nie jestem tak dobra jak ty w nawiązywaniu nowych znajomości.
-Ap ,uważam ,że jesteś trochę zbyt nieśmiała i zbyt…-szukała odpowiedniego słowa pstrykając palcami –zbyt
-nudna?-weszłam jej w słowo na co poparzyła na mnie jak by ze współczuciem.
-ymm nie całkiem.
-nic na to nie poradzę.-wzruszyłam neutralnie ramionami wpatrując się w moje buty.
-przecież wiesz ,że nie to miałam na myśli.-oznajmiła i zapadła cisza.Uliczny szum był jeszcze bardziej słyszalny niż przedtem.-widzisz?-poczułam jak lekko dźgnęła mnie łokciem i spojrzała przed siebie.
Tuż naprzeciwko nas szło kilka osób.W tym dwójka chłopaków , o których zapewne chodziło mojej przyjaciółce.
-No tak ,widzę i co?
-Zapytam ich o jakiś fajny klub ,a ty patrz się i czu.
Nie byłam dziwiona jej pomysłem.Takie akcje były w zwyczaju Kat. Po prostyu bez krępcji podchodziła do ludzi i zaczynała rozmowę.Dwujka chłopaków na moje oko nieco starszych od nas zbliżała się w naszym kierunku.Oboje mieli ciemne włosy ,tylko że jeden z nich miał na głowie kaptur.Byli ubrani dość normalnie, jak ludzie którzy cieszą się z rozpoczynającego się weekendu i postanowili spożytkować ten wolny czas na zabawie w klubie.
-Hej chłopaki!-odezwała się Kat kiedy byliśmy jakiś metr od nich.Oboje nieco zdziwieni ,ale i również zadowoleni pojrzeli na nas.-jesteście z tąd?
-Jasne ,a co zgubiłyście się?Chętnie pomożemy co nie , Dev?-ten w białym t-shircie o nieco ciemniejszej karnacji zwrócił się z uśmiechem do drugiego.
-Nie w tym rzecz.-odparła Kat.-Szukamy jakiejś dobrej miejscówki żeby poszaleć.
-A no tak.
-Polecam Blue Martini ,albo Treasures.-odezwał się ten w czarnej bluzie o imieniu „Dev”.
-To gdzieś nie daleko?-zapytałam bo w głębi duszy miałam nadzieję ,że tak.
-Blue Martini jest na Boulevard ,właściwie to już za rogiem.
-Pewnie nie traficie –stwierdził drugi .-co prawda mieliśmy zamiar iść gdzie indziej ,ale chętnie was zaprowadzimy.
Nie podobało mi się to wcale.W sumie ten Dev na pierwszy rzut oka wydawał się być w porządku ,ale za to ten drugi typ wyglądał mi na zarozumiałego kobieciarza.
Uśmiechnięta Kat spojrzała na mnie.
-Jasne-oznajmiła po chwili rozentuzjazmowana. Cóż może nie będą chcieli nas zgwałcić…
-Czyli wy nie jesteście z tąd?-ponownie głos zabrał ten w białym T-shircie.Pewnie rozpoznał nasz angielski akcent.
-Zgadza się.Ona mieszka tu od niedawna –wskazała palcem na mnie.-a ja przyjechałam w odwiedziny z dalekiej Angli.-zabrzmiało to jak by Kat wypowiadała nazwę jakiejś mitycznej krainy.
-Angielki.-zadowolony brunet lekko uniósł brwi.-A tak ,w ogóle to jestem Eric.
-A ja Devin.
-Katherine i April.
Miałam wrażenie ,że teraz cała nasza czwórka w tej chwili pomyślała  „co za dziwne imiona”.
*Godzinę później*
-Głowa mnie już boli.-burknęłam podpierając głowę rękami.
-Nie wydziwiaj!-Kat ,która siedziała przy barze tuż obok mnie zmarszczyła niezadowolona brwi.-A poza tym pragnę ci przypomnieć ,że jest dopiero 21 i ja nie zamierzam nigdzie wychodzić.
-Wiem.-zrobiłam kwaśną minę i opróżniłam kolejnego drinka jednym ciurkiem.
Spojrzałam na parkiet.Pełno ludzi ,a wśród nich Eric tańczący z gromadą plastików.Natomiast brunet ,którego wcześniej poznałyśmy ,o imieniu Dev siedział niedaleko Kat i co chwilę nawiązywał z nią rozmowę.Mi zostawała do dyspozycji alkoholiczna libacja w samotności.Nagle zatęskniłam  za towarzystwem Nathana.Nie! Przecież miałam się nie dołować… Byłam sama na siebie wściekła.Po chwili zamówiłam kolejnego drinka ,a póżniej natężonego i jeszcze jednego.Zuwarzyłam ,że Kat pomknęła na parkiet.Wstałam z barowego krzesła i lekko się zachwiałam.Postanowiłam pójść w jej ślady i wtopiłam się  tańczący tłum.Było o wiele lepiej niż przy baże.Przynajmniej nie użalałam się nad sobą.Zapomniałam i Bożym świecie i po prostu tańczyłam.
Kilka godzin i drinków później kiedy siedziałam przy barze prowadząc zabawną konwersacje z Devem podeszła do mnie zdenerwowana Kat.
-April ,zbieramy się!-zarządziła wściekła i zionąca alkoholem.
-Yyy co?-spojrzałam na nią spitymi oczami.Ledwo co trzymałam się na nogach.-Ale dlaczegóż to chcesz opuścić ten uroczy lokal?
-Nie wnikaj.Po prostu idziemy!-założyła ręce na biodra na wznak zdenerwowania.-Dzięki za miły wieczór.-skierowała się do mojego towarzysza i zmusiła się do uśmiechu.
-Przykro mi.-zrobiłam podkuwkę z ust.-Również dzięki za fajny wieczór i na pewno się zdzwonimy.-uśmiechnęłam się i wstałam z krzesła.Zachwiałam się ,ale na szczęście Kat błyskawicznie mnie przytrzymała.-Paaa.-rzuciłam jeszcze i pomknęłyśmy do wyjścia.
-Nie możesz ustać na nogach!-oburzyła się trzymając mnie za łokieć.
-I co z tego?-burknęłam.-Ty a wiesz ,że ja mu nawet swojego numeru nie dałam…
-Tragedia  normalnie.-rzuciła sarkastycznie.
-Co cię ugryzło? Zachowujesz się jak by ktoś w tym klubie wymordował ci całą rodzinę.
-Uspokój się Ap i staraj się nie chwiać!
Wyszłyśmy z klubu.Oślepiły nas światła miasta.Ruch był jeszcze bardziej ożywiony niż przedtem kiedy błąkałyśmy się bez celu ulicami Vegas.
-Nie chcesz mówić to nie mów.-przystanęłyśmy na chodniku przed wejściem.Wyrwałam z uścisku Kat mój obolały łokieć i ostentacyjnie skrzyżowałam ręce na piersi.Kat nie przejmowała się mną i próbowała zamówić taksówkę.W końcu jeden z miliarda żółtych pojazdów zatrzymał się.Wsiadłyśmy i Kat powiedziała kierowcy adres naszego domu.
Kiedy dojechałyśmy na miejsce ostentacyjnie trzasnęłam drzwiami.Kat całą drogę się do mnie nie odzywała i nie miała zamiaru wyjaśniać mi dlaczego tak szybko postanowiła opuścić klub.Gdy poczułam zimne i rześkie powietrze nocy  alkohol zaczął się ze mnie jak by ulatniać.Szybkim krokiem dotarłam do drzwi prawie nie wywalając się na schodach i otworzyłam szeroko wejściowe drzwi.Amy i Ryan musieli już spać bo wszystkie światła były pogaszone.Zdjęłam buty i poczłapałam do siebie.Byłam zdenerwowana i zdezorientowana.
-Będę niezwykle wdzięczna jeśli wpadniesz na tak błyskotliwy pomysł i wyjaśnisz mi to wszystko rano!-rzuciłam nim trzasnęłam drzwiami swojego pokoju i walnęłam się na łóżko. Kat została na dole.Nie interesowało mnie to ,czy Amy przygotowała jej posłanie  na kanapie ,czy też nie.Na pewno nie będzie spała w moim pokoju... Resztkami sił zdjęłam z siebie ubranie i przebrałam się w pidżamę.Spięłam włosy w kucyk.Chciałam jeszcze pójść do łazienki ,żeby zmyć makijaż ,ale oczy same mi się kleiły i nie byłam wstanie podnieść się z łóżka.Zasnęłam. 


---------------------------------------------------------------------------------
Joł ;)

Ermm... wiem.Miał być już dawno dawno temu xd Chciałam żeby był dobry ,ale wyszedł taki sobie.Od piątku byłam  pozbawiona komputera więc wczoraj rozdział powstał w notatnik uw moim telefonie :/ 
Nie rozpisuj się bo muszę zmykać do kościułka.Przepraszam za błędy ortograficzne bo pisałam w ekspresowym tępie.

Ściskam moje miśki i obiecuje ,że następny będzie w wtorek. ;*