poniedziałek, 29 lipca 2013

Rozdział 16

Następnego dnia obudziłam się dość późno.Moje nowe łózko było zdecydowanie za wygodne jak dla takiego lenia jak ja.Przebrałam się w spodnie dresowe i t-shirt oraz wykonałam poranną toaletę.Potem zeszłam na dół na śniadanie.W kuchni ,w której rozbrzmiewał dźwięk radia ciocia Amy przygotowywała śniadanie.
-O dzień dobry , jak się spało?-zapytała.
-Wspaniale , po prostu uwielbiam to łóżko.-podeszłam do niej ,oparłam łokieć o kuchenny blat i patrzyłam jak rozbija kolejne jajka ,które potem lądują na patelni.-A pokój już mówiłam ,że jest świetny ale powiem to jeszcze raz.Dziękuje ciociu ,że tak wszystko dla mnie przygotowałaś.
-Nie ma za co.W końcu widzę swoją ulubioną siostrzenicę kilka razy w roku ,więc co jak co ,ale pokój u mnie w domu musi mieć wypasiony.-posłała mi ciepły uśmiech.
-O tak , jest bardzo wypasiony.
-Jest wujek Ryan?-zmieniłam temat-Chciałam z nim pogadać o tej nowej pracy dla mnie.
-Pojechał do firmy ale powinien za godzinę wrócić.-odpowiedziała i położyła przede mną talerz z gotową jajecznicą.
-Smacznego.-odparła z uśmiechem.

Usiadłam przy stole i zaczęłam pochłaniać śniadanie.Potem wyszłam do ogrodu ,który wcale nie przypominał typowego ogrodu typowego domu w Vegas.Był wręcz angielski ,wzdłuż ogrodzenia rosły metrowe cyprysy ,a z przodu od strony wejścia znajdowała się kolorowa grządka róż i krzewów.Natomiast przy bocznym wejściu domu obok kilku zraszaczy znajdował się stojący hamak ,który aż zapraszał mnie do siebie.I tak też zrobiłam.Kolejną godzinę spędziłam lekko kołysając się na hamaku przy okazji łapiąc przyjemne promienie słońca.Czułam się jak bym byłą na wakacjach , beztroskie lenistwo i dodatkowo słoneczna pogoda.W Gloucester już pewnie wszyscy kupują zimowe kurtki ,a ja mam lato. Zamknęłam czy i uśmiechnęłam się sam do siebie zadowolona z tego.W pewnej chwili poczułam jak hamak gwałtownie przesuwa się w lewno.Otworzyłam oczy i w tym samym momencie wylądowałam na ziemi.
-Ej!Wujku!-zobaczyłam stojącego nade mną Ryana z uśmiechem na twarzy.
-Stawaj pokrako.-podał mi rękę.-A tak właściwie to nie powinnaś do mnie mówić per wujku. Chyba nie jestem jakimś starym zgredem , co?
-No nie.-odparłam zaskoczona odgarniając włosy które opadły mi na twarz.-Ale …-zaczęłam.
-Żadnego ale ,Ap.Ja mówię do ciebie po imieniu ,a ty się bawisz w jakiś wujków.
-Jasne ,jak chcesz.-zatkało mnie.-Już wiedzę minę mamy jak mówi „przecież to nie zgodne z zasadami”-dodałam na co parsknęliśmy śmiechem.
-Aaa.Byłbym zapomniał ,dziś muszę cię przyprowadzić do „The Mirage”.Tego hotelu ,w którym będziesz pracować.-sprecyzował.
-Już? To znaczy kiedy?
-Jesteś umówiona na 14.00.To znaczy ja cię tak umówiłem.Mam nadzieje ,że ci odpowiada?
-Tak ,jasne.To będzie rozmowa kwalifikacyjna jak mniemam?
-Poniekąd. Laura wysłała mi wcześniej wszystkie dokumenty i różne takie ,tak że właściciel wszystko ma tylko chce się z tobą spotkać  osobiście i wszystko obgadać.
-Ale to ,że mnie przyjmie jest pewne?
-Tak –powiedział pewnie ,ale zaraz potem dodał - to znaczy niemalże pewne.Ale nie martw się ,zrobiłem ci małą reklamę.-dostałam sójkę w bok.-Będzie dobrze.
-Oby.-odparłam tylko.

Zaczęłam się denerwować.To miała być jak by nie patrzeć moja pierwsza rozmowa o pracę.Dokładnie za 4 godziny.Normalnie pewnie wziął by mnie stres już tydzień przed , ćwiczyłabym przed lustrem moje mowy , dostawała rady od wszystkich.No cóż.Musze dać radę.Mimo zapewnień Ryana jednak mogę wszystko zepsuć i nie dostać tej pracy.Tak mi się wydaje.W końcu dobre pierwsze wrażenie jest najważniejsze ,a ja nie jestem w tym za dobra.Ze ciśniętym żołądkiem udałam się z powrotem do domu ,a konkretnie na piętro ,do mojego pokoju.Zaczęłam wygrzebywać z szafy jakieś ubrania ,w końcu nie mogę iść tam w byle czym.Kompletnie ogarnęły mną nerwy i ręce zaczęły mi się trząść.To przecież nie było nic strasznego ,każdy to przechodzi ,ludzie po kilka naście razy zmieniają pracę i przechodzą mnóstwo rozmów kwalifikacyjnych.Próbowałam się tymi myśłami jakoś wesprzeć na duchu.Jak zawsze stresowałam się byle czym.Panie i panowie ,tylko April tak potrafi!W końcu wybrałam odpowiedni zestaw.Potem nie wiedziałam co ze sobą zrobić ,błądziłam po pokoju.Nagle mój telefon zaczął dzwonić ,dosłownie rzuciłam się na niego.Na wyświetlaczu ku mojej radości widniało imię Kat.

-Halo ,halo ,odbór!-usłyszałam jej rozentuzjazmowany głos.
-Halo ,halo tu April odbiór!
-Tu Katerine odbiór!Jak sobie żyjesz w Vegas?
-Nie narzekam jak na razie.Jest świetnie.Pogoda ,miasto , mój nowy dom ,wszystko jest świetne.
-Kurde ,chyba tam do ciebie wpadnę.
-Ok ,mogłabyś iść za mnie na rozmowę w sprawie pracy.
-Co?! Jak to?
-No tak to.Zostały –spojrzałam na okrągły stojący zegarek na szafce nocnej.-3 godziny.
-Spoko ,wyrobie się.Podeślij mi jakiś odrzutowiec.-roześmiała się.
-Oj Kat.-westchnęłam rozbawiona.-Denerwuje się.Dobrze ,że dzwonisz to mi pomoże.-uśmiechnęłam się do siebie.Rozmowy z Kat zawsze mi pomagały ,potrafiła mnie podnieść na duchu i sprawić że cały stres i nerwy miną.
-No widzisz!Powinni mnie opatentować i sprzedawać w aptekach na receptę.-uśmiechy zapewne nie schodziły z naszych twarzy.
-Jasne.-parsknęłam.-A co u ciebie?
-Ja też podjęłam działania w podobnym kierunku co ty.
-O!-zdziwiłam sie-Iii?
-I na razie nic.
-Wymagająca jesteś?
-Tak.Szkoda ,że nie ma zawodu –chwila myślenia.- na przykład … w testowaniu czekolady , no wiesz!-teraz to już dałam w śmiech.
-Kat…- westchnęłam- W takim razie ja bym mogła być testerem łózek w Ikei!
-O tak , też niezłe!
-A jak u was pogoda?-błyskawicznie zmieniłam temat.
-Daj spokój.Nie da się na dwór wyjść , bo ciągle pada.Jak będzie tak jeszcze tydzień to zaleje tą naszą dziurę.
-A u mnie ani kropli deszczu.
-A idź.-wyburknęła.-Jutro muszę skompletować garderobę na zimę.-zrzednął jej humor ,a ja dałam w śmiech.-Co się cieszysz?
-A nic , nic.Kat , muszę kończyć.
-Jasne.Wysyłam ci kopniaka w tyłek na szczęście.
-Ała!-krzyknęłam na co znowu się roześmiała.
-To pa.
-No żegnaj ,żeganaj.

Rozłączyłam się  i klapnęłam na łóżku.Nie miałam nic do roboty ,wiec udałam się na dół ,gdzie zastałam Amy oglądającą jakąś nudna telewizję śniadaniową.Postanowiłam się do niej przyłączyć.Następne dwie godziny wlepiałam wzrok w ekran i prowadziłam miłe konwersacje z ciotką.Jednak czas leciał i z każdą minuta byłam bliżej do mojej rozmowy.Najwyższy czas ,aby zacząć się przygotowywać.Zabarykadowałam się w łazience i wzięłam prysznic.Potem zajęłam się lekkim makijażem.Włosy rozpuściłam ,na moje ramiona spadały niedbałe fale.Następnie przebrałam się w wcześniej przygotowany zestaw i gotowa zeszłam na parter.

-Jestem gotowa.-ogłosiłam donośnym głosem schodząc z ostatniego drewnianego stopnia.Weszłam do salonu , skąd zobaczyłam pichcącą w kuchni obiad Amy i Ryana ,który podjadał coś z jednego z garnków.Oboje podnieśli wzrok ,gdy usłyszeli moje kroki.
 -Jaka elegancka!-zachwycała się moja ciotka na co tylko lekko się zarumieniłam ,bo szczerze powiedziawszy rzadko można było mnie zobaczyć w spódnicy.
-No no.Nawet nie będziesz musiała nic mówić ,Ap!Wystarczy ,że wejdziesz i masz tą pracę w kieszeni.
-Taaa jasne.-nie wiedziałam ,czy naprawdę wyglądałam ładnie ,czy raczej widzieli jak bardzo jestem zestresowana i dlatego chcieli jakoś dodać mi pewności siebie.
-No to zbieramy się.Mamy pół godziny ,a ja powiedziałem właścicielowi ,że jesteś wybitnie punktualna.-na końcu wypowiedzi sie wyszczerzył.
-Co?!Ja punktualna?Dobre sobie.-" już nie żyje"pozmyślałam.
-Oj tam... nauczysz się.-powiedział pewnie po czym poklepał mnie po ramieniu.
-Powodzenia.- podeszła do mnie Amy i zrobiła to samo.-Dasz rade.Pamiętaj ,stres to twój najwiekszy wróg.
-Zapamiętam.-uśmiechnęłam się lekko.
-April!-zawołał.
-Już idę.-zrobiłam przerażoną minę na co Amy się roześmiała.Wyszłam z kuchni na korytarz i opuściłam dom.Przed bramą wjazdową czekał na mnie już znajomy mi samochód.Wsiadłam i ruszyliśmy.Stres trochę minął ,gdy zaczęłam przez szybę samochodu oglądać tętniące życiem ulice Vegas.Jenak im byliśmy bliżej celu znowu do mnie wrócił.Zaczęłam układać w głowie jakieś formułki i co powiem ,aby nie wypaść źle.Tak minęła mi cała droga ,aż w końcu dotarliśmy na miejsce.Wujek zaparkował samochód ,a przed moimi oczami stanął ogrooooomny budynek.
-Co? -wymsknęło mi się.Ja?Tu?Że niby w tym hotelu?Niemożliwe.Widząc moja zaskoczona minę i oczy w kształcie piłeczek pingpongowych mój kierowca parsknął śmiechem.
-Jesteśmy na miejscu ,proszę wysiadać.-odparł rozbawiony.
-Ale .... ja nie dam rady.On jest wielki!
-Uwierz mi ,widziałem większe.Ten ma 4 gwiazdki.-chyba zupełnie nie robiło to na nim wrażenia.
-4 gwiazdki.-powtórzyłam głucho dalej przyglądając się budynkowi w kształcie stojącej ,otwartej książki.W końcu ,gdy moja szczęka wróciła z podłogi na swoje miejsce , wysiadłam z samochodu.Udaliśmy się do wejścia ,a ja odruchowo przystanęłam i spojrzałam w górę.Mówiąc nieme "Wow!".
-Panie przodem.-wyciągnął rękę w zapraszającym gestem Ryan.

------------------------------------------------------------------------------------------
Joł joł!
Ale się wkurzyłam! dfjgnfjhfhgyju .No tak głupia ja ,która przycisła cos przypadkowo i skasował jej sie cały rozdział a potem musiała go pisać od nowa.-,- ale jest przynajmniej.
Podoba się?Może być?Prosze opinie wyrazić w komentarzach.

Wróciłam już sb z holiday i musze przyznać ,że dało mi to i to dużo.Relaks na plaży sprzyja wenie.;) nabrałam pare nowych pomysłów na przyszłe rozdziały.Jest dobrze ^^
Udało mi sie na urlopiku przeczytać "Joyland" i musze przyznać ,że ta książka jest genialna!Polecam ;)
"uwaga !audycja zawiera lokowanie produktu" xd

No to ja się już nie rozpisuje tylko zmykam na obiadek.Adijos bejbusos! ;) ;*

sobota, 20 lipca 2013

Witam drogie panie!

No cóż.Niestety nie zdążyłam napisać kolejnego rozdziału.Dziś wyjeżdżam nad morze a konkretnie do Sopotu ^^ ,dowiedziałam się o tym pare dni temu więc przez ostatnie dni miałam małe zamieszanie z tym związane i dlatego nie miałam ani czasu ani weny aby napisać kolejny rozdział.Next pojawi się jak wrócę z urlopu ,czyli za jakiś tydzień.Jeśli będzie wi-fi to na pewno będę czytać wasze blogi i je komentować. ;)

Tak więc zobaczenia za tydzień  lesencje! ;) Ściskam mocno wszystkich czytelników i mojego trójkąta kochanego ;* ;) Adios!

wtorek, 16 lipca 2013



Rozdział 15  -tydzień później-

To już dziś! Podjęłam decyzję i nie ma już od niej odwrotu.Z jednej strony cisze się ,że wylatuje do Las Vegas : poznam świat ,stanę się bardziej samodzielna i odwiedzę rodzinę.Ale z drugiej strony to tu toczyło się całe moje dotychczasowe życie , więc na pewno będę za wszystkimi tęsknić.Jednak trzeba myśleć pozytywnie.Przecież nie jadę tam na wieczność …. wrócę , na pewno na Święta.Z tymi myślami obudziłam się ,wstałam nawet dość szybko jak na mnie z łózka.Potem standardowo ,poranna toaleta , śniadanie i ubieranie się.Samolot mam punkt 12 , więc muszę być na lotnisku jakieś 2 godziny przed wylotem.Nie wiedziałam co ze sobą zrobić ,a nie chciałam znowu gnić na kanapie przed telewizorem.Postanowiłam wyjść z Diego na spacer.Jak zwykle udałam się do pobliskiego parku.Ten dzień wydawał mi się taki trochę smutny.Zza chmur ledwo co prześwitywało słońce , wiał lekki wiaterek ,w parku też było nieco mniej ludzi niż zazwyczaj.Usiadłam na ławce.Była to ta sama ławka na której siedziałam ,gdy dwa tygodnie temu zadzwonił do mnie Nathan.Chciałabym go jeszcze kiedyś spotkać… Szkoda ,że wyjechał.Chociaż gdyby nie on to pewnie ja  i tak bym wyjechała. Poza tym przecież on jest gwiazdą ,czego ja się spodziewałam? Naprwde go polubiłam , może nawet coś więcej ,ale to nie dla mnie…I znowu przypomniałam sobie jak się cieszyłam ,że do mnie zadzwonił  , jak gadałam do Diego jaki to Nath jest fajny.No ,ale było mineło! Po raz setny zaczęłam wspominać te wydarzenia.Spojrzałam na zegarek ,który wskazywał teraz 9.54 ,czyli musze już iść.Nie śpiesząc się  wróciłam do domu , przetransportowałam moją walizkę na dół i zaczęłam się ze wszystkimi żegnać .Mama jak zwykle … znowu zaczęła kazanie , mówiła jak to będzie jej mnie brakować.Ona naprawdę nieraz potrafiła mnie zdenerwować , była nadopiekuńcza i konsekwentna , czasem za bardzo wtykała nos w moje sprawy ,ale ona już taka jest i jednak naprawdę będzie mi jej brakować.Tata?Jak to on…to samo.Zawsze co bym nie zrobiła było źle , zawsze musieliśmy się o coś pokłócić i nie odzywać całymi dniami ,ale on już taki jest…ale mimo to kocham ich.Po tych „wzruszających pożegnaniach”  nadszedł czas ,aby jechać na lotnisko.Jak zwykle zawiózł mnie tata.Przez całą drogę trwaliśmy w milczeniu.Mój ojciec uparł się ,że powinien dostarczyć mnie bezpiecznie na miejsce odprawy.

-April pamiętaj ,że będzie mi cie brakowało choć to tylko niecałe dwa miesiące to jednak wszyscy będziemy za tobą tęsknić.-powiedział jednym tchem mój ojciec.
Szczerze powiedziawszy to nie spodziewałam się po nim takich słów ,takich szczerych słów na które kompletnie nie wiedziałam co powiedzieć.
-Ciesze się ,że to od Ciebie słyszę tato.-wzięłam głęboki wdech i po chwili dodałam.-Mi też na pewno będzie mi was brakować ,ale nie martw Cie się tak o mnie.Przecież nie jestem już dzieckiem , poradzę sobie ,a poza tym przecież wójek Ryan i ciocia Amy dobrze się mną zaopiekują.-dobrze to wiedział ,ale ja i tak musiałam to wszystkim w koło przypominać.
-Wiem Ap ,ale nie tak dawno byłaś jeszcze dzieckiem ,a teraz jedziesz na drugi koniec świata ,po prostu mam wrażenie ,że to wszystko dzieje się trochę ze szybko.-i kolejne szczere słowa z jego strony.Wiedziałam ,że tacie trudno jest mówić coś takiego , nigdy nie rozmawiał ze mną tak szczerze.Tłumienie w sobie uczuć z pewnością odziedziczyłam po nim.W tej samej chwili z głośników rozbrzmiała informacja ,że mój samolot startuje ze 20 minut.Musiałam już iść…
-Dom będzie bez Ciebie taki pusty…-dodał ,a ja na te słowa przytuliłam go na pożegnanie.
-Powinnam już iść.Widzimy się niedługo.-wzięłam pod rękę moje dwie ogromne walizki i udałam się na odprawę.Ostatni raz obejrzałam się do tyłu i zobaczyłam mojego ojca idącego ku wyjściu.Było mi przykro ,ale wiedziałam ,że to wszystko będzie dla mnie dobre.Oddała mój bagaż do kontroli ,a sama przeszłam przez bramkę przeszukującą.Po godzinie ,rewizji ,sprawdzania innych rzeczy siedziałam w samolocie.Czekało mnie jakieś 7 godzin lotu… pierwsze kilka godzin spędziłam na słuchaniu muzyki potem nawet nie wiem kiedy zasnęłam.
Z lotniska miał mnie odebrać wujek Ryan.Bardzo cieszyłam się na myśl ,że będę mieszkać z nim i z ciocią.Oni są kompletnie inni niż moi rodzice.Wyluzowani , towarzyscy i cholernie mili.Ponadto przecież wujek załatwił mi tą prace w hotelu .Może to nie jest wymarzona praca dla mnie ,ale w końcu od czegoś trzeba zacząć.Stanie w recepcji może w cale nie będzie takie złe. Tak więc jak już wcześniej wspomniałam gdy tylko udałam się na miejsce odpraw zobaczyłam radosnego wujka Ryana.Co się dziwić zawsze byłam jego ulubienicą z resztą cioci też.Zawsze dobrze się dogadywaliśmy.

-April! Cześć , no kope lat się nie widzieliśmy!Kurcze ,ale ty wyrosłaś!-powitał mnie wysoki brunet po trzydziestce.
-Cześć!Oj tam wcale nie tak długo , i wcale nie tak bardzo wyrosłam.-udzielił mi się jego entuzjazm.
-No może nie tak dużo ,ale parę centymetrów ci wzrost podskoczył.A jak podróż , pewnie umierałaś z nudów w samolocie?
-Nie było tak źle.Chociaż rzeczywiście ledwo wysiedziałam te 7 godzin.To ciekawe bo samolot miałam o 12 , przyjechałam a tu jest 11.Czuje się dziwnie ale mam nadzieje ,że jakoś uda mi się dostosować do tej strefy czasowej.
- No rzeczywiście te zmiany godzin bywają trudne.Ale zobaczysz kilka dni i będziesz może normalnie spać.No ,a jak na razie to komu w drogę temu w czas …tak to było?
-Chyba tak.-odparłam z uśmiechem.
-W taki razie wezmę twoje bagaże i jedziemy.Zobaczysz jak Amy Cie wyściska!-wujek wziął moje walizki a następnie opuściliśmy lotnisko na którego parkingu stało srebrne volvo.Na dworze była słoneczna pogoda , ciepłe powietrze i zero wiatru.Zupełnie inaczej niż w Gloucester.Czuje ,że będę się tu czuła wspaniale. A idea miasta Las Vegas naprawdę mi się podoba.Tu ciągle się coś dzieje , życie kwitnie cały czas.Mam nadzieje ,że najbliższe tygodnie będą jak najbardziej udane.W czasie drogi rozmawialiśmy.Wujek pytał się co u nas ,a ja co u niego.W między czasie przez szybę samochodu podziwiałam ulice miasta.Były zatłoczone , ale ludzie nie śpieszyli się nigdzie jak to bywa w wielkich miastach , tu było zdecydowanie inaczej.Od razu można było zauważyć ,że to miasto wyróżnia się z pośród innych metropolii Ameryki.
Po niecałej godzinie dojechaliśmy do mojego nowego miejsca zmieszkania.Dom mojego wujostwa znajdował się niedaleko centrum ,ale mimo to w jego pobliżu było spokojnie i nie tłoczno.Był mniejszy od mojego ,ale za to  bardzo przestronny , miał dwa piętra , na dole znajdowała się kuchnia ,salon , jadalnia i łazienka.Natomiast na górze dwie sypialnie i łazienka.Wnętrza były urządzone dosyć nowocześnie , przeważały ciepłe odcienie beżu i bieli.Gdy tylko weszłam do przedpokoju z salonu „wyskoczyła” na ciocia Amy.Tak jak mówił Ryan, uściskom nie było końca…
-April.Boże , jak ty wyładniałaś!-zachwycała się uradowana moim widokiem.
-Ciociu , bez przesady.-mówiłam przez śmiech.
-Ale ty wyrosłaś!Jak cie ostatni raz widziałam to byłaś chyba z 10 centymetrów mniejsza.
-To chyba dobrze ,że nie jestem karzełkiem.
-Oczywiście!A jak minęła podróż? Wszystko dobrze?Co słychać w Gloucester?
-Spokojnie ,zaraz odpowiem na wszystkie twoje pytania ,ale najpierw może zaniosę swoje walizki?
-A no tak!Pokaże Ci twój nowy pokój , mam nadzieje ,że Ci się spodoba.-powiedział po czym wzięłam jedna walizkę ,a ciocia drugą.Weszłyśmy po długich białych drewnianych schodach na górę.Znajdowały się tam trzy drzwi.Pierwsze z nich to ich sypialnia , drugie to łazienka ,natomiast trzecie  należały do mojego pokoju.Pomieszczenie było w bardzo jasnym miętowym kolorze.Duże okno wprowadzało do niego światło.Naprzeciwko jego znajdowało się łóżko , było z czarnego kutego żelaza.Do tego duża szafa i komoda.Na ścianach natomiast wisiały czarno-białe fotografie.Ogólnie pokój bardzo mi się podobał ,choć w wprawdzie nie był do końca wykończony , brakowało paru elementów ,ale wszystko w swoim  czasie się dokupi. Po odłożeniu bagażów zeszłyśmy na dół do salonu.Ciocia poczęstowała mnie pysznym owocowym sorbetem oddałyśmy się konwersacji.Znowu musiałam opowiadać jej wszystko to co wcześniej wujkowi.Chociaż wcale nie było tego dużo.W zasadzie to w Gloucester nie działo się nic ,wszystko po staremu.Nagle przypomniało mi się ,że miałam zadzwonić do rodziców gdy dotrę na miejsce.Po rozmowie z ciocią poszłam na piętro do mojego nowego pokoju i wykręciłam numer dom mamy.

-No cześć mamo.-zaczęłam.
-Witaj córeczko i co jesteś już u wujków?
-Tak ,jakieś dwie godziny temu wylądowałam.Oni bardzo się ucieszyli na mój widok.Wypytywali co u nas i w ogóle.
-Ale jak minął lot?Jaka tam jest pogoda , pewnie jesteś za ciepło ubrana?
-Lot całkiem dobrze.Tak jest ciepło i nie , nie jestem za ciepło ubrana mamooo.
-No to dobrze ,a pokój?
-Pokój jest prześliczny , po prostu idealny i bardzo mi się tu u nich podoba.Zupełnie inaczej niż u nas.
-To wspaniale.Wiesz musze już kończyć , bo mamy dość drogo za połączenie tak ,że zadzwonię jutro.Opowiesz mi coś o tej pracy jak się czegoś więcej dowiesz.
-Dobrze.To pa , do usłyszenia.Trzymaj się mamo i pamiętaj o wyprowadzaniu Diego.
-O niego się nie martw , dobrze się nim zajmę.Uważaj na siebie April.
-Pa mamo.
No to już mam to z sobą.Moja mam stanowczo za bardzo się o mnie martwi.Wydaje jej się ,że sobie nie poradzę , a to przecież nie prawda...

Popołudnie spędziłam na „oswajaniu się z otoczeniem” , to znaczy głównie zajęta byłam swoim nowym pokojem , rozpakowałam wszystkie rzeczy , poprzestawiałam trochę różne rzeczy i nawet zdążyłam jak to ja zrobić bałagan.Potem pomogłam zrobić cioci kolację i wybrałam się na spacer.Zaopatrzyłam się w słuchawki i ruszyłam poznać nieco okolicę.Tu było wszystko inne niż w Gloucester , nie było tego typowego Angielskiego klimatu , wszędzie tylko słońce i zieleń.Czułam się tu wspaniale.Choć ,gdy pomyślałam o rodzinie, zaczęłam za nimi tęsknić , chciałabym ,żeby byli tu ze mną.Szczególnie zaczynało mi brakować Kat , na pewno świetnie spędziłabym z nią tu czas , pewnie chciała by odwiedzić każdy klub i każdy sklep.Mam nadzieje ,że uda mi się ich nakłonić żeby mnie odwiedziła , przecież nie wytrzymam bez niej tyle… Po dość długim spacerze wróciłam do domu , wzięłam kąpiel i od razu położyłam się spać.Niby było po 19 ,ale ja czułam się zbyt senna ,aby tego dnia był ze mnie jeszcze jakiś pożytek.

--------------------------------------------------------------------------------------------
Hej ,hej ;)

Pewnie  spodziewałyście się ,że Ap wyjedzie.Troche szybko to się potoczyło i wyszło mi takie coś.Zauważyłam ,że mam coś takiego ,że gdy przeczytam rozdział raz to jest okej ,ale gdy czytam go po raz 3-4 to stwierdzam ,że jest do niczego... no cóż takie moje dziwactwa.;)
Apropo! Anusiaku mój kochany i cała reszto -to nie było oczywiście złośliwe w żaden sposób ;)
Ciesze się waszymi komentarzami i przychylnymi opiniami.Mam wrażenie ,że ma to jakiś sens.Tak ,że zachęcam zachęcam państwa do komentowania ;)

To ja lecę już.Ściskam mocno i całuje.Ahoj i do nexta! ;*

piątek, 12 lipca 2013

Rozdział 14




-Ap ,wstawaj.-słabo słyszałam głos mamy ,która próbowała mnie budzić.
-Co się stało ,czego chcesz?-wymamrotałam powoli otwierając jedno oko.
-Wstawaj , April. Musimy porozmawiać.
-To ,aż tak ważne ,że budzisz mnie –zmieniałam pozycje z leżącej na siedząca na moim łóżku i spojrzałam na zegarek na szafce nocnej.-o 7.30?!-podniosłam ton zdziwiona „czego moja rodzicielka może ode mnie chcieć o tak porannej godzinie!?”
-Chciałam o tym z tobą porozmawiać rano ,abyś mogła potem przez cały dzień dokładnie to przemyśleć.- mama mówiła do mnie spokojnym i poważnym tonem ,a ja myślałam o co może jej chodzić.-Wczoraj gdy byłaś na tej imprezie ,zadzwonił do mnie Ryan.

-Ooo.-wyrwało mi się.Wójek Ryan jest młodszym bratem mamy , zawsze go lubiłam ,ale rzadko nas odwiedzał ponieważ często podróżował.Teraz z tego co wiem ,mieszka w Stanach a do UK przyjeżdża tylko na święta.
-Rozmawialiśmy i  temat zbiegł na ciebie ,a dokładniej na twoją prace ,której na razie nie posiadasz.
-No tak.I?
-Chodzi o to ,że Ryan powiedział mi ,że była by tam dla ciebie praca w hotelu.
-A dokładniej to gdzie?
-W Las Vegas jego znajomy nie dawno otworzył tam sieć hoteli i szuka pracownicy.
-Czyli mnie.-uśmiechnęłam się lekko.
-Czy ciebie to się dopiero okaże.-odparła mama ,a po chwili westchnęła i zaczęła mówić poważnym lecz spokojnym tonem.-April ,to jest bardzo daleko z tond ,może mogłabyś zamieszkać u Ryana ,ale…
-Mamo ,wiem o tym doskonale.Przemyśle to.-taka propozycja wydawała mi się interesująca ,praca praktycznie od razu ,nowe miasto tak jak chciałam i to jeszcze nie byle jakie tylko Las Vegas!Jednak z drugiej strony ta ogromna odległość od Gloucester do tego konieczność zostawienia tu wszystkich i wszystkiego.
-Dokładnie to przemyśl Ap i jeśli będziesz tym zainteresowana , jak wrócę zadzwonię jeszcze do Rayana dowidzieć się o tym więcej „co i jak”.
-Ok.Dzięki mamo.
-Będe jak zwykle o 15 ,ugotuj sobie coś na obiad -mama wstała z łózka i skierowała się w stronę drzwi.- i zrób coś z Kat.Ok?
-Dobra ,wyeskortuje ją do domu.Pa.-odparłam ,a mam zniknęła za drzwiami.

Znów położyłam się na łóżku.Byłam senna ,chciałam pospać jeszcze parę godzin i przemyśleć propozycję wyjazdu później.Jak pomyślałam ,tak zrobiłam i z powrotem wróciłam do krainy snu.

-April!Leniu ,wstawaj!-wydarła mi się do ucha Katherine.
-Co znowu?!-wyburkałam zdenerwowana i jeszcze bardziej rozespana.
-Wstawaj!-zaczęła mną szturchać.
-Która jest godzina?
-Po 11.
-Co?!-przetarłam oczy i spojrzałam na zegarek ,a potem automatycznie wstałam. Narzuciłam na siebie bluzę i poczłapałam na parter.
-Przeszukałam całą kuchnie i nigdzie ani śladu jakiejkolwiek wody.-odezwała się Kat siedząc przy stole i podpierając głowę rękoma.
Otworzyłam szafkę w której trzymamy zawsze zapasy różnych napoi i podałam kuzynce butelkę wody mineralnej.-Trzymaj alkoholiku.
-Alkoholiku!-prychnęła.-Mówi ta co nie tykała się wczoraj ŻADNYCH procentów.
-Przynajmniej ja nie mam dziś kaca.-odparłam z uśmiechem otwierając lodówkę.Rzeczywiście nie bolała mnie dziś głowa ani nie miałam żadnych innych oznak kaca ,widać umiem pić z umiarem.-Omlet ,czy jajecznica?-zapytałam.
-Omlet z bitą śmietaną i malinami.
-W takim razie jajecznica.- stłukłam jajka i rzuciłam na rozgrzaną patelnie.
Przygotowałam nam śniadanie i w między czasie opowiedziałam Kat o czym dziś rano rozmawiałam z mamą.
-A ty?
-Co ja?-zapytała Kat z pełną gębą jajecznicy.
-Co ty byś zrobiła na moim miejscu?
-No ja to-westchnęła-pojechałabym.-powiedziała stwierdzając.-Las Vegas ,miasto które rozkwita nocą ,wprost wymarzone dla mnie.-rozmarzyła się podpierając głowę rękoma.
-No tak ,ale nawet jeśli,  to nie zapominaj ,że ja nie jadę tam po to ,aby urozmaicać moje życie towarzyskie.Chociaż …-również rozmarzyłam się wyobrażając sobie niesamowicie oświetlone Vegas nocą.
-Chociaż nie jest ona aż tak ciekawe i dobrze było by je bardziej urozmaicić.-powiedziała jednym tchem.
-Kaaat.-wymamrotałam zabierając nasze puste talerze ze stołu ,a następnie wkładając do zlewu.
-To na drugim końcu ziemi…ale powiem Ci ,że gdybym to ja stanęła przed takim wyborem to myślę ,że bym się skusiła. No wiesz!Słońce cały rok , imprezy ,chłopaki i to duuużo chłopaków.To były by takie miłe wakacje!-Kat chyba za bardzo się rozmarzyła.
-Nie zapominaj ,że ja tam jadę pracować ,a nie na chłopaków!
-Oj przecież wiem ,ale pokorzystać sobie też można , prawda?
-No można…nawet powinno się.-uśmiechnęłam się na samą myśl o tych wszystkich atrakcjach.
-Tak ,że mówię ci ja bym nie traciła czasu i leciała do gorącego Vegas…Ale ja nie jestem tobą więc sama musisz zdecydować.-na końcu wypowiedzi rudowłosa wzruszyła ramionami.
-Nie wiem…chciałabym ,ale trudno mi jest wszystko tak tu zostawić.
-A gdyby tak ….Nathan wrócił?
Wypuściłam głośno powietrze z ust.- Rozmawiałyśmy już o tym.-wydukałam znudzona.
-No wieeem.-odparła znudzona.- -Oj Ap szkoda ,że was wcześniej jakoś nie zapoznałam…-westchnęła.
-.Nawet jeśli, to co by to niby zmieniło?Nie mów my już o tym.Było minęło.
-A szkoda.
-Kat!     
-No co?
-Nic.
-Aaaap!-zawołała melodyjnie po chwili milczenia moja kuzynka.
-No co?
-Jak chcesz to mogę zapytać Jessicę o Natha.Kiedy wróci itp.-moja kuzynka miała teraz na twarzy szeeeroki uśmiech.
-Katherine! Jesteś nie możliwa!
-Więc?-pomachała zabawnie brwiami.
-Nie dziękuje ,ale nie skorzystam z tej „kuszącej” propozycji.
-Dlaczego?
-Ponieważ nie mam takiej potrzeby ,bo nie chcę abyś w żadnym stopniu wykorzystywała wiedzy Jess.Ponieważ Nathan w tej chwili mnie nie interesuje!-mówiłam szybko i poważnym tonem.
-Nie to nie.-powiedziała jak by udając obrażoną.
-Ale jak się dowiem ,że wypytywałaś jego siostrę o takie rzeczy to po prostu własnoręcznie Cię zamorduje!-pogroziłam przyjaciółce palcem.
-Dobra nie denerwuj się tak Apciu!Ja tylko chciałam pomóc!-podniosła ręce w obronnym geście.
-Mówiłam Ci już ,że twojej pomocy , Kat nie potrzebuję .I nie mów do mnie Apciu!
-Dobrze Apciu.-odparła zadowolona i pełna satysfakcji ,że kolejny raz udało jej się mnie zdenerwować.
- Ty mnie przez te nerwy kiedyś do grobu wpędzisz.
-Ale przynajmniej ci piękny pogrzeb wyprawie!Może nawet zaproszę The Wanted ,żeby urozmaicili swym występem tą uroczystość?-udawała zamyśloną.
-Taaa i niech jeszcze kupią mi wieniec pogrzebowy ,a ty wygłosisz wspaniałą mowę pożegnalno-dziękczynną.
-Dziękczynną?-roześmiała się.
-Sorry ,ale to ja zawsze ratowałam ci ten rudy zadek ,wyciągałam z różnych kłopotów,pomagałam etc.
-Za to co najwyżej możesz dostać ładnego znicza.-powiedziała szczerząc się.
-No tak , chojność Katherine nie zna granic.-odparłam ciężko wzdychając.

Rozmawiałyśmy jeszcze chwilę to znaczy droczyłyśmy się ,bo potem Kat musiała iść.W końcu wczoraj cały dzień spędziła u mnie w domu i dziś całą noc.Powinna mieć u mnie kartę stałego bywalca... Po wyjściu rudej zajęłam się obiadem , przygotowałam to co umiałam najlepiej czyli spagetti z sosem ze słoika.Usiadłam przy stole w kuchni i czekałam na mamę.

-------------------------------------------------------------------
Heloł bejbusy!
Ugh...kolejny taki se.I krótki.A nie sorrki zapomniałam ,że się przecież nie znam! ;)
No więc jest superzajebistygenialny xd A tak w ogóle to zaskoczone tym Vegas? tak wiem Ap miała jechać do Londynu , do Natha i wg ,ale postanowiłam troche namieszać ^^ no ,ale aj nic sie już w tej sprawie nie odzywam.W nexcie poznacie decyzje April. ;)
Rozdział pisany bardzooo częsciowo ,posklejany , zmieniany i wyszło takie cuś.

Ocenę pozostawiam Wam.Przez następne 2 tygodnie nie wychodzę z domu i pisze ;)
Następny niedługo!
Ściskam moje trójkąty i inne wspaniałości ;*