wtorek, 16 lipca 2013



Rozdział 15  -tydzień później-

To już dziś! Podjęłam decyzję i nie ma już od niej odwrotu.Z jednej strony cisze się ,że wylatuje do Las Vegas : poznam świat ,stanę się bardziej samodzielna i odwiedzę rodzinę.Ale z drugiej strony to tu toczyło się całe moje dotychczasowe życie , więc na pewno będę za wszystkimi tęsknić.Jednak trzeba myśleć pozytywnie.Przecież nie jadę tam na wieczność …. wrócę , na pewno na Święta.Z tymi myślami obudziłam się ,wstałam nawet dość szybko jak na mnie z łózka.Potem standardowo ,poranna toaleta , śniadanie i ubieranie się.Samolot mam punkt 12 , więc muszę być na lotnisku jakieś 2 godziny przed wylotem.Nie wiedziałam co ze sobą zrobić ,a nie chciałam znowu gnić na kanapie przed telewizorem.Postanowiłam wyjść z Diego na spacer.Jak zwykle udałam się do pobliskiego parku.Ten dzień wydawał mi się taki trochę smutny.Zza chmur ledwo co prześwitywało słońce , wiał lekki wiaterek ,w parku też było nieco mniej ludzi niż zazwyczaj.Usiadłam na ławce.Była to ta sama ławka na której siedziałam ,gdy dwa tygodnie temu zadzwonił do mnie Nathan.Chciałabym go jeszcze kiedyś spotkać… Szkoda ,że wyjechał.Chociaż gdyby nie on to pewnie ja  i tak bym wyjechała. Poza tym przecież on jest gwiazdą ,czego ja się spodziewałam? Naprwde go polubiłam , może nawet coś więcej ,ale to nie dla mnie…I znowu przypomniałam sobie jak się cieszyłam ,że do mnie zadzwonił  , jak gadałam do Diego jaki to Nath jest fajny.No ,ale było mineło! Po raz setny zaczęłam wspominać te wydarzenia.Spojrzałam na zegarek ,który wskazywał teraz 9.54 ,czyli musze już iść.Nie śpiesząc się  wróciłam do domu , przetransportowałam moją walizkę na dół i zaczęłam się ze wszystkimi żegnać .Mama jak zwykle … znowu zaczęła kazanie , mówiła jak to będzie jej mnie brakować.Ona naprawdę nieraz potrafiła mnie zdenerwować , była nadopiekuńcza i konsekwentna , czasem za bardzo wtykała nos w moje sprawy ,ale ona już taka jest i jednak naprawdę będzie mi jej brakować.Tata?Jak to on…to samo.Zawsze co bym nie zrobiła było źle , zawsze musieliśmy się o coś pokłócić i nie odzywać całymi dniami ,ale on już taki jest…ale mimo to kocham ich.Po tych „wzruszających pożegnaniach”  nadszedł czas ,aby jechać na lotnisko.Jak zwykle zawiózł mnie tata.Przez całą drogę trwaliśmy w milczeniu.Mój ojciec uparł się ,że powinien dostarczyć mnie bezpiecznie na miejsce odprawy.

-April pamiętaj ,że będzie mi cie brakowało choć to tylko niecałe dwa miesiące to jednak wszyscy będziemy za tobą tęsknić.-powiedział jednym tchem mój ojciec.
Szczerze powiedziawszy to nie spodziewałam się po nim takich słów ,takich szczerych słów na które kompletnie nie wiedziałam co powiedzieć.
-Ciesze się ,że to od Ciebie słyszę tato.-wzięłam głęboki wdech i po chwili dodałam.-Mi też na pewno będzie mi was brakować ,ale nie martw Cie się tak o mnie.Przecież nie jestem już dzieckiem , poradzę sobie ,a poza tym przecież wójek Ryan i ciocia Amy dobrze się mną zaopiekują.-dobrze to wiedział ,ale ja i tak musiałam to wszystkim w koło przypominać.
-Wiem Ap ,ale nie tak dawno byłaś jeszcze dzieckiem ,a teraz jedziesz na drugi koniec świata ,po prostu mam wrażenie ,że to wszystko dzieje się trochę ze szybko.-i kolejne szczere słowa z jego strony.Wiedziałam ,że tacie trudno jest mówić coś takiego , nigdy nie rozmawiał ze mną tak szczerze.Tłumienie w sobie uczuć z pewnością odziedziczyłam po nim.W tej samej chwili z głośników rozbrzmiała informacja ,że mój samolot startuje ze 20 minut.Musiałam już iść…
-Dom będzie bez Ciebie taki pusty…-dodał ,a ja na te słowa przytuliłam go na pożegnanie.
-Powinnam już iść.Widzimy się niedługo.-wzięłam pod rękę moje dwie ogromne walizki i udałam się na odprawę.Ostatni raz obejrzałam się do tyłu i zobaczyłam mojego ojca idącego ku wyjściu.Było mi przykro ,ale wiedziałam ,że to wszystko będzie dla mnie dobre.Oddała mój bagaż do kontroli ,a sama przeszłam przez bramkę przeszukującą.Po godzinie ,rewizji ,sprawdzania innych rzeczy siedziałam w samolocie.Czekało mnie jakieś 7 godzin lotu… pierwsze kilka godzin spędziłam na słuchaniu muzyki potem nawet nie wiem kiedy zasnęłam.
Z lotniska miał mnie odebrać wujek Ryan.Bardzo cieszyłam się na myśl ,że będę mieszkać z nim i z ciocią.Oni są kompletnie inni niż moi rodzice.Wyluzowani , towarzyscy i cholernie mili.Ponadto przecież wujek załatwił mi tą prace w hotelu .Może to nie jest wymarzona praca dla mnie ,ale w końcu od czegoś trzeba zacząć.Stanie w recepcji może w cale nie będzie takie złe. Tak więc jak już wcześniej wspomniałam gdy tylko udałam się na miejsce odpraw zobaczyłam radosnego wujka Ryana.Co się dziwić zawsze byłam jego ulubienicą z resztą cioci też.Zawsze dobrze się dogadywaliśmy.

-April! Cześć , no kope lat się nie widzieliśmy!Kurcze ,ale ty wyrosłaś!-powitał mnie wysoki brunet po trzydziestce.
-Cześć!Oj tam wcale nie tak długo , i wcale nie tak bardzo wyrosłam.-udzielił mi się jego entuzjazm.
-No może nie tak dużo ,ale parę centymetrów ci wzrost podskoczył.A jak podróż , pewnie umierałaś z nudów w samolocie?
-Nie było tak źle.Chociaż rzeczywiście ledwo wysiedziałam te 7 godzin.To ciekawe bo samolot miałam o 12 , przyjechałam a tu jest 11.Czuje się dziwnie ale mam nadzieje ,że jakoś uda mi się dostosować do tej strefy czasowej.
- No rzeczywiście te zmiany godzin bywają trudne.Ale zobaczysz kilka dni i będziesz może normalnie spać.No ,a jak na razie to komu w drogę temu w czas …tak to było?
-Chyba tak.-odparłam z uśmiechem.
-W taki razie wezmę twoje bagaże i jedziemy.Zobaczysz jak Amy Cie wyściska!-wujek wziął moje walizki a następnie opuściliśmy lotnisko na którego parkingu stało srebrne volvo.Na dworze była słoneczna pogoda , ciepłe powietrze i zero wiatru.Zupełnie inaczej niż w Gloucester.Czuje ,że będę się tu czuła wspaniale. A idea miasta Las Vegas naprawdę mi się podoba.Tu ciągle się coś dzieje , życie kwitnie cały czas.Mam nadzieje ,że najbliższe tygodnie będą jak najbardziej udane.W czasie drogi rozmawialiśmy.Wujek pytał się co u nas ,a ja co u niego.W między czasie przez szybę samochodu podziwiałam ulice miasta.Były zatłoczone , ale ludzie nie śpieszyli się nigdzie jak to bywa w wielkich miastach , tu było zdecydowanie inaczej.Od razu można było zauważyć ,że to miasto wyróżnia się z pośród innych metropolii Ameryki.
Po niecałej godzinie dojechaliśmy do mojego nowego miejsca zmieszkania.Dom mojego wujostwa znajdował się niedaleko centrum ,ale mimo to w jego pobliżu było spokojnie i nie tłoczno.Był mniejszy od mojego ,ale za to  bardzo przestronny , miał dwa piętra , na dole znajdowała się kuchnia ,salon , jadalnia i łazienka.Natomiast na górze dwie sypialnie i łazienka.Wnętrza były urządzone dosyć nowocześnie , przeważały ciepłe odcienie beżu i bieli.Gdy tylko weszłam do przedpokoju z salonu „wyskoczyła” na ciocia Amy.Tak jak mówił Ryan, uściskom nie było końca…
-April.Boże , jak ty wyładniałaś!-zachwycała się uradowana moim widokiem.
-Ciociu , bez przesady.-mówiłam przez śmiech.
-Ale ty wyrosłaś!Jak cie ostatni raz widziałam to byłaś chyba z 10 centymetrów mniejsza.
-To chyba dobrze ,że nie jestem karzełkiem.
-Oczywiście!A jak minęła podróż? Wszystko dobrze?Co słychać w Gloucester?
-Spokojnie ,zaraz odpowiem na wszystkie twoje pytania ,ale najpierw może zaniosę swoje walizki?
-A no tak!Pokaże Ci twój nowy pokój , mam nadzieje ,że Ci się spodoba.-powiedział po czym wzięłam jedna walizkę ,a ciocia drugą.Weszłyśmy po długich białych drewnianych schodach na górę.Znajdowały się tam trzy drzwi.Pierwsze z nich to ich sypialnia , drugie to łazienka ,natomiast trzecie  należały do mojego pokoju.Pomieszczenie było w bardzo jasnym miętowym kolorze.Duże okno wprowadzało do niego światło.Naprzeciwko jego znajdowało się łóżko , było z czarnego kutego żelaza.Do tego duża szafa i komoda.Na ścianach natomiast wisiały czarno-białe fotografie.Ogólnie pokój bardzo mi się podobał ,choć w wprawdzie nie był do końca wykończony , brakowało paru elementów ,ale wszystko w swoim  czasie się dokupi. Po odłożeniu bagażów zeszłyśmy na dół do salonu.Ciocia poczęstowała mnie pysznym owocowym sorbetem oddałyśmy się konwersacji.Znowu musiałam opowiadać jej wszystko to co wcześniej wujkowi.Chociaż wcale nie było tego dużo.W zasadzie to w Gloucester nie działo się nic ,wszystko po staremu.Nagle przypomniało mi się ,że miałam zadzwonić do rodziców gdy dotrę na miejsce.Po rozmowie z ciocią poszłam na piętro do mojego nowego pokoju i wykręciłam numer dom mamy.

-No cześć mamo.-zaczęłam.
-Witaj córeczko i co jesteś już u wujków?
-Tak ,jakieś dwie godziny temu wylądowałam.Oni bardzo się ucieszyli na mój widok.Wypytywali co u nas i w ogóle.
-Ale jak minął lot?Jaka tam jest pogoda , pewnie jesteś za ciepło ubrana?
-Lot całkiem dobrze.Tak jest ciepło i nie , nie jestem za ciepło ubrana mamooo.
-No to dobrze ,a pokój?
-Pokój jest prześliczny , po prostu idealny i bardzo mi się tu u nich podoba.Zupełnie inaczej niż u nas.
-To wspaniale.Wiesz musze już kończyć , bo mamy dość drogo za połączenie tak ,że zadzwonię jutro.Opowiesz mi coś o tej pracy jak się czegoś więcej dowiesz.
-Dobrze.To pa , do usłyszenia.Trzymaj się mamo i pamiętaj o wyprowadzaniu Diego.
-O niego się nie martw , dobrze się nim zajmę.Uważaj na siebie April.
-Pa mamo.
No to już mam to z sobą.Moja mam stanowczo za bardzo się o mnie martwi.Wydaje jej się ,że sobie nie poradzę , a to przecież nie prawda...

Popołudnie spędziłam na „oswajaniu się z otoczeniem” , to znaczy głównie zajęta byłam swoim nowym pokojem , rozpakowałam wszystkie rzeczy , poprzestawiałam trochę różne rzeczy i nawet zdążyłam jak to ja zrobić bałagan.Potem pomogłam zrobić cioci kolację i wybrałam się na spacer.Zaopatrzyłam się w słuchawki i ruszyłam poznać nieco okolicę.Tu było wszystko inne niż w Gloucester , nie było tego typowego Angielskiego klimatu , wszędzie tylko słońce i zieleń.Czułam się tu wspaniale.Choć ,gdy pomyślałam o rodzinie, zaczęłam za nimi tęsknić , chciałabym ,żeby byli tu ze mną.Szczególnie zaczynało mi brakować Kat , na pewno świetnie spędziłabym z nią tu czas , pewnie chciała by odwiedzić każdy klub i każdy sklep.Mam nadzieje ,że uda mi się ich nakłonić żeby mnie odwiedziła , przecież nie wytrzymam bez niej tyle… Po dość długim spacerze wróciłam do domu , wzięłam kąpiel i od razu położyłam się spać.Niby było po 19 ,ale ja czułam się zbyt senna ,aby tego dnia był ze mnie jeszcze jakiś pożytek.

--------------------------------------------------------------------------------------------
Hej ,hej ;)

Pewnie  spodziewałyście się ,że Ap wyjedzie.Troche szybko to się potoczyło i wyszło mi takie coś.Zauważyłam ,że mam coś takiego ,że gdy przeczytam rozdział raz to jest okej ,ale gdy czytam go po raz 3-4 to stwierdzam ,że jest do niczego... no cóż takie moje dziwactwa.;)
Apropo! Anusiaku mój kochany i cała reszto -to nie było oczywiście złośliwe w żaden sposób ;)
Ciesze się waszymi komentarzami i przychylnymi opiniami.Mam wrażenie ,że ma to jakiś sens.Tak ,że zachęcam zachęcam państwa do komentowania ;)

To ja lecę już.Ściskam mocno i całuje.Ahoj i do nexta! ;*

3 komentarze:

  1. No ja myślę, Misiaku :D
    To po co czytasz kilka razy? ;o Czytaj i żyj z PRAWDZIWĄ myślą, że rozdział jest niezły ;D

    No to wyjechała... Bez Kat :( Też mam nadzieję, że uda się wszystkich namówić, żeby przyjechała, bo będzie mi brakować ich dogryzek :D W końcu nie ma to jak mini kłótnie z przyjaciółką <3 :D
    Poza tym LA! *.* Ale jej zazdroszczę:D
    Ja coś czuję, moja droga, że ona się tu spotka z Nathanem :DDDD I mam nadzieję, że się nie mylę :D

    Cudownie przywitana przez wujostwo, to coś czuję, że bedzie miała niezłe luzy i będzie się nieźle działo :DD

    Dlatego PISZ KOCHANA! PISZ! :DD A ja czekam <3
    Buziak :***

    OdpowiedzUsuń
  2. Oooo już wyjechała;p to może i dobrze;p
    Nadrobiłam wszystkie rozdziały;pp jestem z siebie dumna;p
    Powiem Ci, że są wciągające i nie mogłam się oderwać od czytania!!
    Mam nadzieje, że kolejny rozdział pojawi się szybko;p Nie chcę długo czekać!!
    Buziaki i życzę weny!!!
    aaaa i już się nie mogę doczekać spotkania całej piątki z April;pp

    OdpowiedzUsuń
  3. No i dobrze zrobila... i juz sie nie moge doczekac ich spotkania

    OdpowiedzUsuń