Rozdział 15 -tydzień później-
To już dziś! Podjęłam decyzję i nie ma już od niej odwrotu.Z
jednej strony cisze się ,że wylatuje do Las Vegas : poznam świat ,stanę się
bardziej samodzielna i odwiedzę rodzinę.Ale z drugiej strony to tu toczyło się
całe moje dotychczasowe życie , więc na pewno będę za wszystkimi tęsknić.Jednak
trzeba myśleć pozytywnie.Przecież nie jadę tam na wieczność …. wrócę , na
pewno na Święta.Z tymi myślami obudziłam się ,wstałam nawet dość szybko jak na
mnie z łózka.Potem standardowo ,poranna toaleta , śniadanie i ubieranie
się.Samolot mam punkt 12 , więc muszę być na lotnisku jakieś 2 godziny przed
wylotem.Nie wiedziałam co ze sobą zrobić ,a nie chciałam znowu gnić na kanapie
przed telewizorem.Postanowiłam wyjść z Diego na spacer.Jak zwykle udałam się do
pobliskiego parku.Ten dzień wydawał mi się taki trochę smutny.Zza chmur ledwo
co prześwitywało słońce , wiał lekki wiaterek ,w parku też było nieco mniej
ludzi niż zazwyczaj.Usiadłam na ławce.Była to ta sama ławka na której
siedziałam ,gdy dwa tygodnie temu zadzwonił do mnie Nathan.Chciałabym go
jeszcze kiedyś spotkać… Szkoda ,że wyjechał.Chociaż gdyby nie on to pewnie
ja i tak bym wyjechała. Poza tym
przecież on jest gwiazdą ,czego ja się spodziewałam? Naprwde go polubiłam ,
może nawet coś więcej ,ale to nie dla mnie…I znowu przypomniałam sobie jak się
cieszyłam ,że do mnie zadzwonił , jak
gadałam do Diego jaki to Nath jest fajny.No ,ale było mineło! Po raz setny zaczęłam
wspominać te wydarzenia.Spojrzałam na zegarek ,który wskazywał teraz 9.54 ,czyli
musze już iść.Nie śpiesząc się wróciłam
do domu , przetransportowałam moją walizkę na dół i zaczęłam się ze wszystkimi
żegnać .Mama jak zwykle … znowu zaczęła kazanie , mówiła jak to będzie jej mnie
brakować.Ona naprawdę nieraz potrafiła mnie zdenerwować , była nadopiekuńcza i
konsekwentna , czasem za bardzo wtykała nos w moje sprawy ,ale ona już taka
jest i jednak naprawdę będzie mi jej brakować.Tata?Jak to on…to samo.Zawsze co
bym nie zrobiła było źle , zawsze musieliśmy się o coś pokłócić i nie odzywać
całymi dniami ,ale on już taki jest…ale mimo to kocham ich.Po tych
„wzruszających pożegnaniach” nadszedł
czas ,aby jechać na lotnisko.Jak zwykle zawiózł mnie tata.Przez całą drogę
trwaliśmy w milczeniu.Mój ojciec uparł się ,że powinien dostarczyć mnie
bezpiecznie na miejsce odprawy.
-April pamiętaj ,że będzie mi cie brakowało choć to tylko niecałe
dwa miesiące to jednak wszyscy będziemy za tobą tęsknić.-powiedział jednym
tchem mój ojciec.
Szczerze powiedziawszy to nie spodziewałam się po nim
takich słów ,takich szczerych słów na które kompletnie nie wiedziałam co
powiedzieć.
-Ciesze się ,że to od Ciebie słyszę tato.-wzięłam głęboki
wdech i po chwili dodałam.-Mi też na pewno będzie mi was brakować ,ale nie
martw Cie się tak o mnie.Przecież nie jestem już dzieckiem , poradzę sobie ,a
poza tym przecież wójek Ryan i ciocia Amy dobrze się mną zaopiekują.-dobrze to
wiedział ,ale ja i tak musiałam to wszystkim w koło przypominać.
-Wiem Ap ,ale nie tak dawno byłaś jeszcze dzieckiem ,a teraz
jedziesz na drugi koniec świata ,po prostu mam wrażenie ,że to wszystko dzieje
się trochę ze szybko.-i kolejne szczere słowa z jego strony.Wiedziałam ,że
tacie trudno jest mówić coś takiego , nigdy nie rozmawiał ze mną tak
szczerze.Tłumienie w sobie uczuć z pewnością odziedziczyłam po nim.W tej samej
chwili z głośników rozbrzmiała informacja ,że mój samolot startuje ze 20
minut.Musiałam już iść…
-Dom będzie bez Ciebie taki pusty…-dodał ,a ja na te słowa
przytuliłam go na pożegnanie.
-Powinnam już iść.Widzimy się niedługo.-wzięłam pod rękę moje
dwie ogromne walizki i udałam się na odprawę.Ostatni raz obejrzałam się do tyłu i
zobaczyłam mojego ojca idącego ku wyjściu.Było mi przykro ,ale wiedziałam ,że
to wszystko będzie dla mnie dobre.Oddała mój bagaż do kontroli ,a sama przeszłam
przez bramkę przeszukującą.Po godzinie ,rewizji ,sprawdzania innych rzeczy
siedziałam w samolocie.Czekało mnie jakieś 7 godzin lotu… pierwsze kilka godzin
spędziłam na słuchaniu muzyki potem nawet nie wiem kiedy zasnęłam.
Z lotniska miał mnie odebrać wujek Ryan.Bardzo cieszyłam się
na myśl ,że będę mieszkać z nim i z ciocią.Oni są kompletnie inni niż moi
rodzice.Wyluzowani , towarzyscy i cholernie mili.Ponadto przecież wujek
załatwił mi tą prace w hotelu .Może to nie jest wymarzona praca dla mnie ,ale w
końcu od czegoś trzeba zacząć.Stanie w recepcji może w cale nie będzie takie
złe. Tak więc jak już wcześniej wspomniałam gdy tylko udałam się na miejsce odpraw
zobaczyłam radosnego wujka Ryana.Co się dziwić zawsze byłam jego ulubienicą z
resztą cioci też.Zawsze dobrze się dogadywaliśmy.
-April! Cześć , no kope lat się nie widzieliśmy!Kurcze ,ale
ty wyrosłaś!-powitał mnie wysoki brunet po trzydziestce.
-Cześć!Oj tam wcale nie tak długo , i wcale nie tak bardzo
wyrosłam.-udzielił mi się jego entuzjazm.
-No może nie tak dużo ,ale parę centymetrów ci wzrost
podskoczył.A jak podróż , pewnie umierałaś z nudów w samolocie?
-Nie było tak źle.Chociaż rzeczywiście ledwo wysiedziałam te
7 godzin.To ciekawe bo samolot miałam o 12 , przyjechałam a tu jest 11.Czuje się
dziwnie ale mam nadzieje ,że jakoś uda mi się dostosować do tej strefy
czasowej.
- No rzeczywiście te zmiany godzin bywają trudne.Ale
zobaczysz kilka dni i będziesz może normalnie spać.No ,a jak na razie to komu w
drogę temu w czas …tak to było?
-Chyba tak.-odparłam z uśmiechem.
-W taki razie wezmę twoje bagaże i jedziemy.Zobaczysz jak
Amy Cie wyściska!-wujek wziął moje walizki a następnie opuściliśmy lotnisko na
którego parkingu stało srebrne volvo.Na dworze była słoneczna pogoda , ciepłe
powietrze i zero wiatru.Zupełnie inaczej niż w Gloucester.Czuje ,że będę się tu
czuła wspaniale. A idea miasta Las Vegas naprawdę mi się podoba.Tu ciągle się
coś dzieje , życie kwitnie cały czas.Mam nadzieje ,że najbliższe tygodnie będą
jak najbardziej udane.W czasie drogi rozmawialiśmy.Wujek pytał się co u nas ,a
ja co u niego.W między czasie przez szybę samochodu podziwiałam ulice
miasta.Były zatłoczone , ale ludzie nie śpieszyli się nigdzie jak to bywa w
wielkich miastach , tu było zdecydowanie inaczej.Od razu można było zauważyć ,że
to miasto wyróżnia się z pośród innych metropolii Ameryki.
Po niecałej godzinie dojechaliśmy do mojego nowego miejsca
zmieszkania.Dom mojego wujostwa znajdował się niedaleko centrum ,ale mimo to w
jego pobliżu było spokojnie i nie tłoczno.Był mniejszy od mojego ,ale za
to bardzo przestronny , miał dwa piętra
, na dole znajdowała się kuchnia ,salon , jadalnia i łazienka.Natomiast na
górze dwie sypialnie i łazienka.Wnętrza były urządzone dosyć nowocześnie ,
przeważały ciepłe odcienie beżu i bieli.Gdy tylko weszłam do przedpokoju z
salonu „wyskoczyła” na ciocia Amy.Tak jak mówił Ryan, uściskom nie było końca…
-April.Boże , jak ty wyładniałaś!-zachwycała się uradowana
moim widokiem.
-Ciociu , bez przesady.-mówiłam przez śmiech.
-Ale ty wyrosłaś!Jak cie ostatni raz widziałam to byłaś
chyba z 10 centymetrów mniejsza.
-To chyba dobrze ,że nie jestem karzełkiem.
-Oczywiście!A jak minęła podróż? Wszystko dobrze?Co słychać
w Gloucester?
-Spokojnie ,zaraz odpowiem na wszystkie twoje pytania ,ale najpierw może zaniosę swoje walizki?
-A no tak!Pokaże Ci twój nowy pokój , mam nadzieje ,że Ci
się spodoba.-powiedział po czym wzięłam jedna walizkę ,a ciocia
drugą.Weszłyśmy po długich białych drewnianych schodach na górę.Znajdowały się
tam trzy drzwi.Pierwsze z nich to ich sypialnia , drugie to łazienka ,natomiast
trzecie należały do mojego
pokoju.Pomieszczenie było w bardzo jasnym miętowym kolorze.Duże okno wprowadzało
do niego światło.Naprzeciwko jego znajdowało się łóżko , było z czarnego kutego
żelaza.Do tego duża szafa i komoda.Na ścianach natomiast wisiały czarno-białe
fotografie.Ogólnie pokój bardzo mi się podobał ,choć w wprawdzie nie był do
końca wykończony , brakowało paru elementów ,ale wszystko w swoim czasie się dokupi. Po odłożeniu bagażów zeszłyśmy
na dół do salonu.Ciocia poczęstowała mnie pysznym owocowym sorbetem oddałyśmy
się konwersacji.Znowu musiałam opowiadać jej wszystko to co wcześniej
wujkowi.Chociaż wcale nie było tego dużo.W zasadzie to w Gloucester nie działo
się nic ,wszystko po staremu.Nagle przypomniało mi się ,że miałam zadzwonić do
rodziców gdy dotrę na miejsce.Po rozmowie z ciocią poszłam na piętro do mojego
nowego pokoju i wykręciłam numer dom mamy.
-No cześć mamo.-zaczęłam.
-Witaj córeczko i co jesteś już u wujków?
-Tak ,jakieś dwie godziny temu wylądowałam.Oni bardzo się
ucieszyli na mój widok.Wypytywali co u nas i w ogóle.
-Ale jak minął lot?Jaka tam jest pogoda , pewnie jesteś za
ciepło ubrana?
-Lot całkiem dobrze.Tak jest ciepło i nie , nie jestem za
ciepło ubrana mamooo.
-No to dobrze ,a pokój?
-Pokój jest prześliczny , po prostu idealny i bardzo mi się
tu u nich podoba.Zupełnie inaczej niż u nas.
-To wspaniale.Wiesz musze już kończyć , bo mamy dość drogo
za połączenie tak ,że zadzwonię jutro.Opowiesz mi coś o tej pracy jak się
czegoś więcej dowiesz.
-Dobrze.To pa , do usłyszenia.Trzymaj się mamo i pamiętaj o
wyprowadzaniu Diego.
-O niego się nie martw , dobrze się nim zajmę.Uważaj na
siebie April.
-Pa mamo.
No to już mam to z sobą.Moja mam
stanowczo za bardzo się o mnie martwi.Wydaje jej się ,że sobie nie poradzę , a
to przecież nie prawda...
Popołudnie spędziłam na „oswajaniu
się z otoczeniem” , to znaczy głównie zajęta byłam swoim nowym pokojem ,
rozpakowałam wszystkie rzeczy , poprzestawiałam trochę różne rzeczy i nawet
zdążyłam jak to ja zrobić bałagan.Potem pomogłam zrobić cioci kolację i
wybrałam się na spacer.Zaopatrzyłam się w słuchawki i ruszyłam poznać nieco
okolicę.Tu było wszystko inne niż w Gloucester , nie było tego typowego
Angielskiego klimatu , wszędzie tylko słońce i zieleń.Czułam się tu
wspaniale.Choć ,gdy pomyślałam o rodzinie, zaczęłam za nimi tęsknić ,
chciałabym ,żeby byli tu ze mną.Szczególnie zaczynało mi brakować Kat , na
pewno świetnie spędziłabym z nią tu czas , pewnie chciała by odwiedzić każdy
klub i każdy sklep.Mam nadzieje ,że uda mi się ich nakłonić żeby mnie
odwiedziła , przecież nie wytrzymam bez niej tyle… Po dość długim spacerze
wróciłam do domu , wzięłam kąpiel i od razu położyłam się spać.Niby było po 19 ,ale ja czułam się zbyt senna ,aby tego dnia był ze mnie jeszcze jakiś pożytek.
--------------------------------------------------------------------------------------------
Hej ,hej ;)
Pewnie spodziewałyście się ,że Ap wyjedzie.Troche szybko to się potoczyło i wyszło mi takie coś.Zauważyłam ,że mam coś takiego ,że gdy przeczytam rozdział raz to jest okej ,ale gdy czytam go po raz 3-4 to stwierdzam ,że jest do niczego... no cóż takie moje dziwactwa.;)
Apropo! Anusiaku mój kochany i cała reszto -to nie było oczywiście złośliwe w żaden sposób ;)
Ciesze się waszymi komentarzami i przychylnymi opiniami.Mam wrażenie ,że ma to jakiś sens.Tak ,że zachęcam zachęcam państwa do komentowania ;)
To ja lecę już.Ściskam mocno i całuje.Ahoj i do nexta! ;*
No ja myślę, Misiaku :D
OdpowiedzUsuńTo po co czytasz kilka razy? ;o Czytaj i żyj z PRAWDZIWĄ myślą, że rozdział jest niezły ;D
No to wyjechała... Bez Kat :( Też mam nadzieję, że uda się wszystkich namówić, żeby przyjechała, bo będzie mi brakować ich dogryzek :D W końcu nie ma to jak mini kłótnie z przyjaciółką <3 :D
Poza tym LA! *.* Ale jej zazdroszczę:D
Ja coś czuję, moja droga, że ona się tu spotka z Nathanem :DDDD I mam nadzieję, że się nie mylę :D
Cudownie przywitana przez wujostwo, to coś czuję, że bedzie miała niezłe luzy i będzie się nieźle działo :DD
Dlatego PISZ KOCHANA! PISZ! :DD A ja czekam <3
Buziak :***
Oooo już wyjechała;p to może i dobrze;p
OdpowiedzUsuńNadrobiłam wszystkie rozdziały;pp jestem z siebie dumna;p
Powiem Ci, że są wciągające i nie mogłam się oderwać od czytania!!
Mam nadzieje, że kolejny rozdział pojawi się szybko;p Nie chcę długo czekać!!
Buziaki i życzę weny!!!
aaaa i już się nie mogę doczekać spotkania całej piątki z April;pp
No i dobrze zrobila... i juz sie nie moge doczekac ich spotkania
OdpowiedzUsuń