wtorek, 24 grudnia 2013

Rozdział 42

Światło wlewające się przez podłużne okno w białych plastikowych ramach ,to pierwsze co zobaczyłam po otworzeniu oczu.Leżałam na boku zwrócona w prawo z ręką Nathana spoczywającą na moim boku.Chyba jeszcze spał bo nie poczułam żadnych drgań , tylko jego cichy i jednostajny oddech tuż nad uchem.W Vegas też obudziłam się pierwsza.Tylko że wtedy zeskoczyłam z łózka jak oparzona z przerażaniem w oczach , co takiego robię w jego hotelowym pokoju.Z nim.W jednym łóżku.Teraz zamiast krzyczeć mogłam jedynie ze spokojem patrzeć jak Nathan beztrosko śpi obok.
Spojrzałam na stylowy okrągły czarny budzik stojący na małej szafce nocnej.Wskazywał  wpół do jedenastej. Westchnęłam i znów skierowałam się ku Nathanowi.-Pobudka śpiąca królewno.-szepnęłam mu do ucha.-Mój leniu pora wstawać.

Jego powieki lekko drgnęły a ciało zaczęło się naprężać.Wnikliwie obserwowałam cały proces jego przebudzania.-Czy to okno już otwarte jest i ptaki tak piękne dźwięki wydają czy to anioły przemówiły?-mamrotał z uśmiechem przyklejonym do twarzy.
-Wow ,co za poezja.-odparłam.-Naprawdę hyle czoła.
Nathan poszerzył uśmiech i podniósł się na łokciach aby dosięgnąć ustami moich ust i złożyć na nich czuły pocałunek.-Jak się spało?
-Absurdalnie cudownie. -rzekłam i w tej chwili rozległo się ciche pukanie do drzwi.Nasze spojrzenia błyskawicznie powędrowały w tamtym kierunku.
-Kto tam?-rzucił szorstko Nathan ,ale ktoś nie czekając na zaproszenie wparował do środka.Automatycznie szerzej okryłam się kołdrą.Wesoła dwójka  -Max i Jay -stali teraz w pidżamach i z kolorowymi pistoletami wodnymi w rękach w centrum pokoju.

Oboje patrzyliśmy na nich jak na kosmitów.-Co wy?
-Co jest?!-oburzył się Max.-Śniadanie robić w tej chwili i wstawać a nie wylegiwać mi tu się i migdalić!
-Właśnie!-zawtórował Jay ładując swoją "niebezpieczną broń".

Oboje osłupiali z Nathanem dalej siedzieliśmy na łóżku kiedy nagle Max i Jay rzucili się na nas rechocząc i tryskając zimną wodą z plastikowych zabawek.Łózko w sekundzie stało się mokre a my omal nie rozerwaliśmy kołdry aby się nią zasłonić przed strumieniami.A kiedy Max zaczął mnie łaskotać piszczałam w wniebogłosy wydajać odgłosy niczym delfin- jak kiedyś stwierdziła Kat.Nathan zaplątany razem z Jayem z hukiem sturlali się z łózka na ziemie i razem rechotali i przekrzykiwali się aż Nath nie wyrwał Jayowi swojej broni.-Wiedziałem wiedziałem!Tylko czekałem aż coś odwalicie.-przemówił wygnieciony Nathan.
Podniosłam się z podłogi i ramion Maxa.-Jezu ,czy wy naprawdę nie ma cie co robić?!
-Zgadłaś.-stwierdzili oboje już stojąc.
-Oj tam , zrąby muszą być!-rzekł Jay otrzepując się.-A przy okazji nie musicie brać prysznicu i pościel też jest umyta...
-Jeśli to że jest cała zaplątana , pognieciona i leży gdzieś pod łóżkiem nazywasz umytą , Jay to gratuluje wyobraźni.
-Zawsze mi to mówili.-wyprostował się i strzepnął z ramion niewidzialny pył.
-Och  ,dajcie już spokój.-odgarnęłam z twarzy zaplątane włosy.-Może chociaż śniadanie zjemy cywilizowanie.
-Dobra ,to teraz sio do kuchni!-zarządził Nathan i wygonił intruzów.
Max i Jay zabrali swoje zabawki z podłogi i z chytrymi uśmieszkami na twarzach opuścili pokój.
Nathan zwrócił się do mnie.-Przepraszam za nich , są nie normalni...
Parsknęłam związując mokre włosy.-Nie szkodzi ,to była całkiem oryginalna pobudka.
-Bardziej podobała mi się jej pierwsza część.-przybliżył się jeszcze bardziej obejmując mnie w tali.
-Mam nadzieję ,że jeszcze nie jedna przed nami.-pocałowałam go w czubek nosa i lekko wywinęłam się z jego objęć aby sięgnąć po ubrania.

Nathan oznajmił ,że idzie na dół do łazienki a ja wyjęłam z mojej torby w rogu pokoju ubranie a następnie udałam się do toalety.Po odświeżającym prysznicu i doprowadzeniu się do porządku zeszłam na dół w moich kapciach. Chłopaki kłębili się w kuchni stukając patelniami i różnymi garnkami.

-Hej ,co robicie? -przystanęłam i oparłam się łokciem o blat.
-Śniadanie ale coś słabo nam to wychodzi.-odparł Max otwierając lodówkę ,która świeciła pustkami.-Cholera , Jay , trzy dni temu zrobiłem zakupy a dziś nic już nie ma!
-Przecież to nie moja wina ,że Tom uważa nasz dom za swoją ulubioną restaurację.
Parsknęłam śmiechem.-Może w takim razie pomogę wam zrobić omlety?
Oboje spojrzeli na mnie spode łba.-Było by wspaniale.-orzekł Jay ze wdzięczną miną.
-W lodówce jest dżem porzeczkowy.-dodał Max i wyszedł z kuchni zabierając ze sobą kubek kawy.Sekundę potem Jay też się zmył.
Stanęłam z rękoma założonymi na biodrach i zamrugałam.-Miałam na myśli "pomogę".
-Pomogę?Tak , kochanie w czym ci pomóc?-nagle wyrósł obok mnie Nath.
-Przynajmniej na ciebie zawsze można liczyć.-uśmiechnęłam się mu wdzięczna a on objął mnie w tali.

Kilka minut później omlety smażyły się już na patelni.Nathan okazał się być wspaniałym kucharzem i w mgnieniu oka wyczarował pachnące placki z słodko-kwaśnym dżemem.Oboje zajadaliśmy się śniadaniem nie zostawiając nawet kęsa rozbrykanej dwójce w odwecie za mokrą pobudkę.
                                                                     
                                                                       ***
Po godzinnym wylegiwaniu się ze wszystkimi na kanapie w salonie jako że lodówka była pusta chłopaki zmusili Nathana do wycieczki do sklepu.W sumie to nie mogłam sobie wymyślić żadnego bardziej pożytecznego zajęcia niż wlepianie wzorku w telewizor więc postanowiłam mu potowarzyszyć.Migiem skoczyłam do pokoju i wybrałam bardziej wyjściowe ciuchy i lekko się umalowałam.Kiedy zbiegłam po schodach w przedpokoju już stał Nathan gotowy do wyjścia.

-Naprawdę chce ci się iść?-mruknął widząc jak w pośpiechu zakładam kurtkę.
-Wolisz żebym została?
-Nie ,w sumie to przyda mi się pomoc ,ale lepiej żeby zebrała siły na wieczór.
-Nie martw się jeszcze to zrobię.-wsunęłam czapkę na głowę.-Apropo powinniśmy chyba kupić jakieś pomoce na jutro , leki na ból głowy , kefir i te sprawy...
-To będzie dodatkowa siatka do dźwigania.-westchnął.-Chodźmy.
Wyszliśmy z domu na schodki oprószone śniegiem.Wokół pachniało powietrzem pomieszanym ze smogiem.Niby wszystko wyglądało normalnie , całkiem jak w bogatszych dzielnicach Gloucester ale powietrze było zupełnie inne ,nie można było się nim tak przyjemnie zaciągnąć. Nath przyśpieszył kroku i skierował się ku garażowi , otworzył drzwi pilotem i ruszył ku białemu audi.Po chwili siedzieliśmy już w przyjemnych popielatych skórzanych fotelach.Nathan odparli energicznie mruczący silnik i wyjechał z podjazdu na ulicę.Okolica wyglądała podobnie jak wczoraj , tylko że teraz śnieg jak by stopniał i zamienił się w cienkie warstwy białego puchu na murkach.Ozoby świąteczne dalej spoczywał w tych samych miejscach i nadal robiły na mnie niezwykłe wrażenie.Doraga do supermarketu zajęła nam jakieś pół godziny.Stwierdziłam że na dłuższą metę jednak stanie w ciągłych korkach i powolny ruch stawało się irytujące.Wreszcie Nathan zaparkował pod podłużnym i niskim jak pudełko po butach budynkiem "TESCO".Parking był dosłownie pozapychany przeróżnymi samochodami a ludzie kłębili się przed wejściem z blaszanymi wózkami.Nathan bez słowa podszedł do rzędu wózków , wziął jeden po czym złapał mnie za rękę i skierował w stronę wejścia.Tego dnia od zbyt dużej ilości snu miałam nieco obolałą głowę więc świąteczna muzyka w supermarkecie za głośno dudniła mi w uszach.Kierowaliśmy się do przodu ku zapełnionym regałom.

-Mogłoby być trochę mniej ludzi.-odezwał się Nath.
-Chyba nie widziałeś tłoków na przedświątecznych wyprzedażach u nas w Kaufalndzie.
-W takie dni lepiej nie wychodzić z domu.-odparł z niezadowoloną miną.

Szłam wtapiając wzrok w regały w poszukiwaniu jakichkolwiek zgrzewek coca-coli i myślałam o Nathanie.Wydawał się zachowywać nieco inaczej niż zwykle.Był nieco spięty ale próbował to ukryć , z roztargnieniem rozglądał się we wszystkie strony i z niepokojem lekko uśmiechał gdy na niego patrzyłam.Chyba nie zbyt duża ilość ludzi w supermarkecie tak na niego działała?

-Masz jakąś listę?-zapytałam.
-Nawet dwie.-wyciągnął z kieszeni dwie żółtawe karteczki i jedną mi wręczył.Podreptałam więc między regałami w poszukiwaniu rzeczy z listy.

Po licznych poszukiwaniach wreszcie znalazłam paprykowe nachos i z opakowaniem w ręce ruszyłam w stronę Natha.Widziałam go między półkami wypatrywał swojej ulubionej herbaty.Nagle zza rogu wyszły dwie dziewczyny i stanęły obok niego.Jedna z nich w neonowej czapce z pomponem i długimi ciemnymi włosami zaczęła coś do niego mówić.Automatycznie zwolniłam kroku i przypatrywałam się całej sytuacji.Fanki ... dopiero po chwili doszło do mnie o co chodzi.Uśmiechnięte nastolatki bez krępacji zaczęły rozmowę , Nathan wydawał się być wcale nie skrępowany i bardzo przyjazny , zachowywał się jak by rozmawiał ze swoimi znajomymi.W pewnej chwili jedna z dziewczyn wyciągnęła kanciasty różowy telefon i zaczęła nim robić zdjęcia tej w czapce ,która pozowała z Nathanem.Przez chwilę przytulali się o robili głupie miny potem Nathan coś powiedział i obie odeszły.
Nie wiedziałam czy do niego podejść czy dalej stać w swoim puncie widokowym.Ostatecznie kiedy stwierdziłam ,że nastolatki odeszły ruszyłam na przód.

-April.-słysząc moje kroki odwrócił się i uśmiechnął.
Nie wiedziałam ,czy zacząć rozmowę o jego fankach czy udawać że nic nie widziałam.-Te dziewczyny...
-A tak ,widziałaś? Były całkiem miłe.
-Stałam przy makaronach i wam się przyglądałam -wrzuciłam paczkę nachos do koszyka.-nie chciałam wam przeszkadzać.
-Przecież byś nie przeszkadzała ,Ap. Ale to nawet lepiej , bo na twój widok jeszcze bardziej zaczęłyby  piszczeć.
-Piszczeć? Wystraszyły by mnie , strzeliłabym buraka i stała jak kołek  ,a w najgorszym razie uciekła.
Nathan roześmiał się i objął mnie ramieniem.-Co nie zmienia faktu że swoją osobą zainteresowałabyś je chyba bardziej niż ja.
-I właśnie tego się najbardziej boję.
Nathan spojrzał w moje oczy.Widziałam moje odbicie w jego turkusowych przejrzystych tęczówkach.Wydawał się być teraz taki ciepły i pogodny.-Przerabialiśmy to ,prawda?
-Tak ,wiem.-chwyciłam za wózek i lekko go popchnęłam.-Ale jeśli znowu ktoś do ciebie podejdzie mam się zmyć?
-Chyba żartujesz!Nie pozwolę ci się nigdzie zmyć.-odsłonił zęby w szczerym i ciepłym uśmiechu i poczułam że wzmocnił uścisk na mojej tali.

Z moimi myślami , które dalej krążyły wokół tamtej sytuacji kontynuowaliśmy zakupy.Nathan wydawał się już niczym nie przejmować ale ja z obawą rozglądałam się wokoło z dziwnym dyskomfortem.Zdawało mi się że w każdej chwili zza rogu wyskoczy grupka rozentuzjazmowanych dziewczyn z aparatami a tego bym chyba nie przeżyła.Na szczęście w drodze do kasy obeszło się bez takich wydarzeń i w spokoju opuściliśmy super market.

W domu  po rozpakowaniu zakupów zasiedliśmy z resztą towarzystwa w salonie.Po kilku godzinach leniuchowania stwierdziłam że pora powoli przygotowywać się do wielkiego wyjścia.
Wyszłam z łazienki i ruszyłam do kuchni po drodze mijając salon. Jay leżał rozłożony na jednym z foteli i co chwilę ładował do buzi garść cukierków , Max siedział na kanapie z rękoma założonymi za kark i ziewał ,Nathan siedział obok niego i nie dorywał worku od telefonu.

Stanęłam w progu widząc ten beztroski obrazek.-O której tak właściwie mamy wyjść?
-Taksówka przyjedzie chyba o dwudziestej.-mruknął Jay.
-A wy rozumiem zamierzacie iść tak ubrani jak teraz?
-Nie no mamy tam jakieś odświętne ubrania.
-Aha.-bąknęłam
-A ty?
-Cóż dochodzi już osiemnasta więc będę się zbierać.
Nathan zmarszczył brwi.-Po co?
-Idę od was.-odwróciłam się na pięcie.-Nawet nie chce wam się używać mózgu kiedy mówicie.

Pomaszerowałam do pokoju Nathan po stromych schodach.Chwyciłam moją torbę i ostrożnie wyciągnęłam z niej moją kreacje na ten wieczór. Jak dobrze ,że jest z szyfonu więc nie może nawet się pognieść , pomyślałam.Z torby wyciągnęłam jeszcze buty ,torebkę i biżuterię ,wszystko położyłam ostrożnie na łóżku a następnie udałam się do łazienki z kosmetyczką i prostownicą w ręce.Usiadłam na plastikowym taborecie przed lustrem i zajęłam się makijażem. Najpierw starannie nałożyłam podkład na twarz a następnie za pomocą puchowego pędzelka musnęłam policzki różem.
Nagle drzwi chyląc się lekko zaskrzypiały co przez co odruchowo aż podskoczyłam.Zza drzwi wysunął głowę Nathan.-Ile jeszcze potrwają te twoje obrzędy upiększające?
-Hahaha ,ty się lepiej idź ubierz a nie straszysz ludzi ,bo muszę ocenić twój strój.
-Dobrze mamo ,już lecę.
Nathan zniknął a ja zajęłam się oczami.Starannie i dokładnie wykonałam na powiekach smok eye ,a potem przejechałam usta czerwoną pomadką.Rozczesałam włosy i wyprostowałam jak zwykle parząc sobie przy okazji lekko uszy.Następnie upięłam włosy w wysokiego kucyka i stwierdziłam że jestem gotowa.Zadowolona z efektu "obrzędu upiększającego" poczłapałam z powrotem do pokoju Nathana.Po otworzeniu drzwi zobaczyłam chłopaka zapinającego guziczki białej koszuli.Oprócz niej miał na sobie ciemne granatowe jeansy i czarne skarpetki.

-Może być?-zapytał spoglądając na mnie kątem oka.
-Przecież wiesz ,że tak.-podeszłam do niego.-A gdzie marynarka?
-Właśnie nie wiem jaką ,otwórz szafę i mi coś wybierz.

Tak jak powiedział odwróciłam się i podeszłam do wysokiej szafy z jasnego drewna stojącej na przeciwko łóżka.Otworzyłam jej podłużne drzwi i zobaczyłam zaskakująco uporządkowane w niej ubrania.Na wieszakach były porozwieszane marynarki i koszule ,a na półkach niżej bluzy i tiszerty.Pomyślałam ,że jak na faceta w jego wieku Nathan ma dość dużo tak eleganckich strojów .Chociaż z resztą były mu w zupełności potrzebne na różne wyjścia.Popielata ,czarna , granatowa , ciemnopopielata w kratkę , znowu czarna ale z jaśniejszymi stawkami.Sama na jego miejscu nie wiedziałabym którą wybrać.Sięgnęłam więc po pierwszą z brzegu.Na wieszaku wyglądała wyjątkowo ładnie , idealnie skrojona z niewyraźnie kraciastego materiału na jeden czarny guzik.Z zadowoleniem na twarzy podałam ja Nathanowi.

-Wyglądasz zabójczo.-stwierdziłam kiedy ją na siebie założył i z gracją wyprostował.
-Ty zaraz pewnie też tak będziesz wyglądać.-spojrzał kontem oka na moją sukienkę dalej leżącą na łóżku.-Zejdę na dół żebyś miała efektowne wejście.
-Okay , zbierz resztę będzie jeszcze bardziej efektowniej.-parsknęłam i puściłam mu oczko.

Po chwili Nathan wyszedł a ja zabrałam się za ubranie.Minutę później po przeglądnięciu się w lustrze i stwierdzeniu że może jednak nie wyglądam jak tulipan skierowałam się do schodów.W dziesięciocentymetrowych obcasach jeszcze bardziej zaczęły mnie przerażać.Z przyklejonymi do poręczy dłońmi pokonywałam kolejne stopnie.Dostrzegłam że Nathan jak powiedział tak zrobił i całą zgromadzona od schodami trójka wpatrywała się we mnie z zaciekawieniem.Parsknęłam śmiechem widząc ich skupione miny.
-To..-zaczęłam ale ni skończyłam bo natychmiast wylądowałam w ramionach Nathana który uśmiechał się do mnie zadziornie ze swoimi błyszczącymi oczami.
-Chyba nie będę zbyt oryginalni mówiąc ,że wyglądasz niesamowicie.
-Nie ,nie będziesz.-poszerzyłam uśmiech i złożyłam soczysty pocałunek na jego ustach.
-Ekhem.-odchrząknął Max.-Może wolicie jednak zostać w sypialni.

W tej chwili miałam tylko nadzieję ,że pod warstwą podkładu nie widać buraka.Lekko się od siebie odsunęliśmy.-Pewnie się zdziwisz Maxiu ,ale nie.-odparłam po czym skierowałam się do wiatrołapu i sięgnęłam po płaszcz.

Kiedy opuściliśmy dom a mnie oblała fala przeszywającego zimna przez moje cieniutkie rajstopy zobaczyłam że taksówka już na nas czeka.Czarny lśniący Nissan spokojnie pomieściłby nas wszystkich.Idąc do samochodu i stukając obcasami o zmarznięte betonowe płytki odczuwałam napięcie i stres nagle gromadzący się we mnie.Zawsze tak miałam kiedy miałam gdzieś iść ,przy jakiejś ważniejszej okazji i zawsze mnie to ogromnie irytowało.Nathan chyba zauważył w samochodzie to jak kurczowo ściskałam jego dłoń.
-Ap ,wszystko w porządku?
-Tak ,tak.-mruknęłam spoglądając na szybę po której cienkimi strumieniami płynął deszcz.-Nie potrzebnie się denerwuje.
-Niczym się nie martw , wyglądasz nieziemsko.-posłał mi ciepły uśmiech.-a poza tym będą tam sami znajomi.
-Twoi znajomi.
-Twoi wkrótce też.Zobaczysz są nie mniej zakręceni niż ci dwaj tu.-łypnął na Maxa i Jaya siedzących obok ,który zawzięcie o czymś dyskutowali.

Po piętnastu minutach dojechaliśmy na miejsce.Zdziwiłam się kiedy zaparkowaliśmy kierowca wysiadł z plastikowym parasolem w ręku i otworzył nam drzwi.Z resztą gdyby nie on chyba cała bym zmokła.Znajdowaliśmy się pod wspominanym przez chłopaków klubem.Blask latarni oświetlał biały marmurowy budynek z licznymi zdobieniami.Czerwony szyld pod łukiem zapraszał do środka a z ciemnych zdobionych rzeźb po bokach wejścia można było stwierdzić ,że Mahiki to jakieś egzotyczne miejsce.Kiedy jeden z chłopaków otworzył drzwi prawie serce nie wyskoczyło mi z piersi.Głośna klubowa muzyka dobiegała z wnętrza połączona z odgłosami rozmów świadczących o tym że już zgromadziło się tam trochę gości.Wnętrze było utrzymane w ciepłym klimacie , brązy i berze dominowały w połączeniu z bambusowymi i drewnianymi fakturami a lampy z abażurami z koralików oświetlały długi blat przy barze.Nathan delikatnie pociągnął mnie za rękę i zaprowadził ku schodom.Teraz znajdowaliśmy się na piętrze gdzie panował bardziej klubowy nastrój.Podłoga była biała a pod nią były zamątowane jasne oświetlenia.Kanapa na której siedziało już kilku gości całą różowa z czarnymi o brązowymi poduszkami.Ciągnęła się od jednej ściany do drugiej tak że mogła pomieścić chyba z dwadzieścia miejsc.Przy metalowych stolikach spoczywały kanciaste kremowe pufy.Było tam tyle ciekawych rzeczy i obiektów ,że nie wiedziałam na co mam patrzeć.

-Hej ,Nathy!-usłyszałam głos ciemnoskórej dziewczyny kierującej się w naszą stronę.
-Witaj Nare , już nie pamiętam kiedy się ostatnio widzieliśmy.-odparł rozentuzjazmowany jej widokiem.Była naprawdę ładna , długie ciemne włosy spływały po ramionach i dopasowanej srebrnej sukienki.-Poznaj April.
-Cześć jestem ,Nareesha.-uśmiechnęła się ciepło podając mi rękę.-A to słynna April.
-Tak ,to znaczy...miło cię poznać.
"Słynna?" Chyba porozmawiam sobie przy okazji z Nathanem co takiego naopowiadał o mnie swoim znajomym ,pomyślałam.
W sekundzie obok nas pojawił się elegancko ubrany mulat.Siva?-A tu jesteś!-objął brunetkę u tali i przywitał się z nami.
-Kierownik wodopoju zaprasza do wieczerzy!-usłyszałam znajomy donośny głos i się nie myliłam bo obok nas przefrunął Tom z butelką szampana w ręce.
-To gotowa do niezapomnianej imprezy życia z The Wanted?-zapytał Nath szepcząc mi do ucha.
-Jak nigdy w życiu.-odpowiedziałam z uśmiechem i zajęliśmy jedno z miejsc na różowej kanapie.


--------------------------------------------------------------------------------------
     Siemson Skarby! ;)

Ah już czuję zapach Świąt! z resztą nic dziwnego bo wigilia już za kilka godzin ;) Tak i pewnie gdy większość z was gania po kuchni , przystraja stół czy poprawia bombki na choince ja siedzę zabarykadowana w moim pokoju w szlafroczku i piszę Wam rozdział ;) Pewnie mama już jest na mnie śmiertelnie obrażona...

No ale przejdźmy do rzeczy...a więc... ;)

Życzę Wam Misiaki moje Wesołych wesołych i jeszcze raz zajebistych świąt! ;) żeby potrawki smakowały , łamanie opłatkiem nie było creepy a prezenty pod choinką spełniały wasze oczekiwania.Po prostu zdrowych ,rodzinnych świąt pełnych kolęd i uśmiechu ;) Abyście zawsze byłe szczęśliwe i pogodne..aby ci panowie poniżej zawsze byli w Waszych serduchach... ;)


może napada jeszcze w miedzy czasie troszkę śniegu bo u mnie pogoda jak na hawajach...

Sorry nie mogłam się powstrzymać xd 

No dobrze już się nie rozpisuje bo zajęłoby mi to więcej miejsca niż rozdział..ale długi jest! ;) starałam się ^^
To tyle ,zamykam audycję świąteczną ;) Merry Christmas...

ps. Cieszę się Anusiaczku ,że podobają ci się opisy ;) cóż może to wynikać z mojego zmysłu malarskiego i wnikliwego odruchu obserwacji otoczenia.
ps.2 Tak wiem Alice...zawsze zapominałam się was spytać czy wyskakuje wam ta weryfikacja bo powiem szczerze ze strasznie mnie to wkurza na innych blogach ,ale dzięki za info.Zbiorę się do tego zaraz ;)

ps.3 Where is San?

Tyle.Kocham Was! ;**

piątek, 20 grudnia 2013

Rozdział 41

Tym razem Nathan posłusznie postawił mnie na ziemi tuż przed śnieżnobiałymi drzwiami jego pokoju.

-A teraz pytanie.-oświadczył uważnie na mnie patrząc.-Pokój gościnny czy mój pokój?-zapytał z wyraźnym zadowoleniem uwzględniając "mój pokój".
-Nie wiem czy twój pokój tu jest tak duży jak w Gloucester.
-Cóż...łóżko jest nieco mniejsze ale zapewniam że niezwykle wygodne.-wcale nie zdziwiło mnie ,że zakończył zdanie z uśmiechem odsłaniającym dokładnie szereg białych zębów.
-A ty tylko o jednym!Dobra to teraz proszę mi pokazać pokój gościnny.
-Cóż w pokoju gościnnym jest brudno ,zimno -mówił skręcając do drzwi na przeciwko.-pełno karaluchów ,pajęczyn i znajduje się tam tylko kali mata.
Parsknęłam śmiechem widząc jego minę.-No dobrze chyba mnie przekonałeś.-uśmiechnęłam się lekko i podniosłam z podłogi moją torbę.

Oboje zrobiliśmy odwrót i znów znaleźliśmy się przed drzwiami prowadzącymi do królestwa Nathana.Kiedy zręcznie je uchylił przed moimi oczami pojawiło się wnętrze utrzymane w podobnym charakterze jak to w domu Sykesów.Dzięki słabo jarzącemu się światłu z kanciastej metalowej lampy w pomieszczeniu panował półmrok niepozwalający w pełni zidentyfikować koloru ścian.Były one na pograniczu beżu z lekkim przydymionym kawowym kolorytem.Układ ciemnych rudawych mebli był podobny jak w jego niebieskim pokoju.Nawet okno znajdowało się w takim samym miejscu ale było mniej podłużne.Na komodzie niedaleko drzwi stało pełno ramek ze zdjęciami przedstawiającymi rodzinę Nathana ,od razu rozpoznałam jasne twarze Jessici i pani Sykes.

-I jak?-z kontemplacji wyrwał mnie jego głos.
-Ładnie.-postawiłam moją kraciastą torbę tuż pod komodą.-Jesteś pewien ,że moge tu spać?
-Oczywiście.Nie widzę żadnych przeciwwskazań.
Zwrócił się do mnie , poczułam jego dłoń na moich plech i przyjemną woń jego perfum.Zabawne.Ja z reguły w biegu zapominałam aby popsikać się jednym z kilkorga flakoników w mojej łazience za to Nathan zawsze bez wyjątku pachniał tak samo delikatnie i intrygująco.
Uniosłam twarz ku górze i musnęłam jego usta swoimi.-Ja też.Pójdę tylko do łazienki i jedziemy.-odparłam na co skinął głową.Wskazał mi białe drzwi z małą zamgloną szybką u góry.
Kilka minut później już opatulona moim wełnianym szalem wychodziłam z domu chłopaków.
-Tak jak mówiłem ,pewnie będziemy się niemiłosiernie wlec po mieście.-powiedział otwierając mi drzwi samochodu.
-To nawet lepiej ,będę miała okazję trochę pozwiedzać centrum.
-Zza szyby raczej nie będzie tak miło jak na wieczornym spacerze ze mną.-uśmiechnęłam się szeroko na jego propozycję a on pewnie odpalił silnik.-No i jeszcze odwiedzimy lodowisko.
-Już nie mogę się doczekać!

Zapięłam pas po czym zwinnie wyjechaliśmy z podjazdu.Czarna mosiężna brama sama się przed nami rozsunęła.Jechaliśmy tą samą ulicą co przedtem.Zauważyłam małe pozapalane latarnie ogrodowe niemal w każdym z ogródków domów.Szare niebo powili przygotowało się na nadejście zmierzchu ,cieszyła mnie wizja tego że gdy będziemy wracać będzie już zupełnie ciemno i w końcu zobaczę ten magicznie świątecznie oświetlony Londyn.Jakieś dwadzieścia minut jechaliśmy tą samą drogą potem białe audi Nathana utkwiło w korku niczym turysta latem w niekończącej się kolejce na London Eye.Nath z nudów zaczął majstrować przy radiu zmieniając stacje nadające świąteczne piosenki.W końcu zatrzymał się na jednej z nich i lekko pogłośnił "All I want for Christmas is you".
Wtopiłam wzrok w przyozdobioną ulicę aż usłyszałam jak brunet mruczy mi do ucha refren piosenki i zdałam sobie sprawę z tego jak jest idealnie.Tuż po świętach ale rozentuzjazmowane nastroje wszystkich jeszcze nie opadły , Londyn , pachnące nowością Audi , ja z różowymi policzkami od zimna i on.W jednej chwili kiedy wszystko to przeanalizowałam zaczęły mnie piec oczy i z szerokim uśmiechem zawiesiłam na nim wzrok.
-Mogłabym tu tkwić wiecznie.
-Nawet jeśli po raz setny śpiewałbym "Last Christmast"?
-Nawet wtedy.
Przysunęliśmy nasze twarze do siebie i zwieńczyliśmy w krótkim lecz soczystym pocałunku.Nagle klaksony za nami zaczęły trąbić i Nath z niezadowoloną miną przykleił ręce do kierownicy i ruszył.Teraz poruszaliśmy sie nieco szybciej ale i tak ledwo na czas dotarliśmy na Redbridge Street 267.Ulica wyglądała inaczej niż białe zdbane osiedle domków jednorodzinnych Nathana.Widać było że cena mieszkania jest adekwatna do miejsca w jakim się znajduje.Kilkunastoletnią czteropiętrową kamienicę otaczał cienki mosiężny płot.Po minucie wpatrywania się w budynek wysiedliśmy z samochodu
.
-Całkiem ładnie.-odparłam rozglądając się.
-Bez rewelacji.-wyraził swoją opinię Nath.
-Mi tam się podoba.Chodź.

Ruszyłam niepewnym krokiem z przeczuciem że Nathanowi nic tu nie będzie się podobać.Nie dziwie się ,że wolał swoje bogate zakwaterowanie z dala od centrum.
Kuta furtka okazała się być otwarta ,wystarczyło tylko przez domofon zadzwonić pod numer 5.Przedstawiłam się a kobieta z którą rozmawiałam przez telefon otworzyła nam drzwi.Z miną z której nic nie mogłam wyczytać stanęła w drzwiach.Wyglądała nie wiele młodziej niż moja mama , miała włosy zafarbowane utleniaczem i była ubrana w czarny wełniany sweter.
-Dzień dobry ,zapraszam mieszkanie już czeka.-zaprowadziła nas zachęcającym gestem na schody.-Jest w prawdzie winda ale potrafi złośliwie się zacinać więc raczej proponuję schody.
Miałam chyba zbyt duże oczekiwania co do tego miejsca ,które w rzeczywistości nie okazało się być takie "super" gdy po raz pierwszy ofertę pokazała mi Kat.Korytarz był dosyć ciemny bo okrągłe lampki słabo oświetlały popielate ściany.Schody za to były wyłożone ładną jasnobrązową posadzką.Kiedy wchodziliśmy na drugie piętro moim oczom ukazały się ciemne drewniane drzwi z złotym smukłym numerem 7.

-A więc zapraszam.-kobieta przekręciła kluczyk w drzwiach i po chwili szeroko je otworzyła.-Tak jak wspominałam poprzedni mieszkańcy wyprowadzili się rok temu więc może być nieco zakurzone.-uśmiechnęłam się lekko.
-Nie szkodzi.-odparłam rozglądając się dokładnie po bladoróżowym przedpokoju.Ściany były prawie gołe , wyobraziłam sobie że Kat wiesza na nich lustra i małe obrazy w brązowych ramkach.Szafa w tym pomieszczeniu zrobiła na mnie dobre wrażenie , była w kolorze karmelu z sękowego drewna i zmieściłaby chyba wszystkie nasze kurtki i płaszcze.Obok niej stała kształtna ławeczka z beżowym obiciem w drobne wzorki.
-Po zobaczeniu budynku myślałem że będzie gorzej.-usłyszałam ściszony głos Natha przy moim ramieniu.
-Trzeba tu tylko trochę odkurzyć , dodać parę rzeczy i będzie w sam raz.
-Zapraszam do kuchni.-z wymiany zdać wybił nas głos blond włosej właścicielki.
Kuchnia była wyjątkowo ładna i aż zrobiło mi się jej żal .Pewnie będzie wiecznie brudna i zabałaganiona w chaosie szczególnie kiedy będziemy tu tworzyć nasze obiady.Białe klasyczne szafki miały gładki jasno brązowy blat ,który w połączeniu z czerwonymi płytkami tworzył ładną parę.Na ścianie na przeciwko stał okrągły stolik z dwoma krzesłami.W tym pomieszczeniu przeraził mnie tylko zwiędnięta roślina w doniczce na parapecie.
-Kuchnia jest dosyć nowa ,jak widać raczej nic nie trzeba dodawać.Nie ma tu w prawdzie jadalni  ale śmiało zmieści się tu większy stolik.
Z myślą że wcale nie będzie potrzebny bo najczęściej wszelkie posiłki jadam na kanapie lub łóżku , przeniosłam się do salonu.
-Zadowolona?-odezwał się Nathan.
-Jak na razie tak ,chociaż wydaj mi się tu strasznie pusto jak by mieszkańcy poumierali.
-Może dla pewności spytam się co się z nimi stało?A co jeśli potem znajdziesz zwłoki w wersalce?
-Nath!-roześmiałam się cicho i pacnęłam go w czoło.
-To tylko taka hipoteza.
-Salon jest akurat nieco bardziej zaopatrzony.Jak widać został sprzęt elektroniczny i wszystkie potrzebne meble.
Moją uwagę przykuła jasna kanapa ,która bardzo przypominała mi tą z mojego domu.-Kanapa się rozkłada?
-Tak,oczywiście.
-Stawiam 10 funtów na to ,że jest tam trup.
-Zaraz ty będziesz trup!-starałam się mówić jak najgłośniej a jednocześnie ciszej aby kobieta nie zauważyła naszej głupiej wymiany zdań.
Po dokładnym obejrzeniu przez nas  salonu i kilku obiektywnych opinii właścicielki płynnie przeszliśmy do pierwszej sypialni.Podobnie jak pozostałe pomieszczenia była nieco "goła" i tylko na jednej jasno purpurowej ścianie wisiało duże okrągłe lustro.Natomiast pokaźne łóżko z drewna pomalowanego na biały kolor sprawiło że chyba właśnie to ja zamieszkam w tym pokoju.Druga sypialnia była mniejsza i żółta co jeszcze bardziej utwierdziło mnie w poprzednim pomyśle.Ale za to łazienka zrobiła na mnie wrażenie , była nadzwyczaj stylowa pełna beżów ,bieli i blado zielonych płytek.Na ścianie naprzeciwko wejścia stała duża wanna z prysznicem i zasłoną co dla mnie była bardzo praktyczne.Przy umywalce stało dużo półek i mała komódka co zapewniło mnie że zmieszczą się tu wszystkie nasze drobiazgi.Po obejrzeniu wszystkich pomieszczeń kobieta z powrotem zaprowa
dziła nas do salonu ,z obawą usiadłam na miękkiej kanapie.
-Więc ?
-Mieszkanie całkiem mi pasuje ,pozwoli pani że zadzwonię jeszcze do mojej przyszłej współlokatorki i za 10 minut dam znać  ,czy na pewno podpisujemy umowę.
Więc przeniosłam się do kuchni i wykręciłam numer Katherine.Dosyć szczegółowo opowiedziałam jej o kwaterze po czym wspólnie stwierdziłyśmy że to mieszkanie się dla nas nadaje.Wróciłam do Nathana i właścicielki która wyłożyła już na szklanej ławie papiery.Dokładnie zapoznałam się z umową i wszystkimi informacjami po czym zadowolona spojrzałam na Nathana.Miałam je ,miałam swoje mieszkanie tak blisko niego.Już nie musiałam martwić się o to że jesteśmy na dwóch różnych krańcach globu i nie wiadomo kiedy się zobaczymy ,ta myśl sprawiała mi niewyobrażalna satysfakcję.

                                                                   ***
-Co jesteś taki milczący?-zapytałam kiedy wsiadaliśmy do samochodu.
-Sam nie wiem.-rozsiadł się w fotelu i spojrzał na mnie niespokojnym wzrokiem.-Coś mi tu nie pasuje.
-Nath ,ja wiem że najchętniej chciałbyś żebym zamieszkała z tobą i..
-Przynajmniej pociesza mnie myśl ,że nie jesteś w Vegas ani w Gloucester.Dobrze będzie  cie mieć na wyłączność.
-Ja też się cieszę.-uśmiechnęłam się blado.-To gdzie teraz?
-Niespodzianka.-oznajmił.

Wyjechaliśmy z ciemnej ulicy.Mimo jasno świecących się latarni w kątach panował mrok i szczerze powiedziawszy bałabym się iść tu późną godziną sama z myślą że z mroku może się coś wyłonić i na mnie napaść.W samochodzie było chyba najbezpieczniej.W dodatku spowolniony ruch uliczny nie pozwalał Nathanowi na gwałtowne hamowania i dodawania gazu przez , które serce omal nie wyskakiwało mi z piersi.Powoli wyjechaliśmy z Redbirdge Street i nie minęła chwila aż jechaliśmy nieziemsko oświetloną główną ulicą Oxford Street.Nathan uśmiechał się pod nosem widząc moją twarz niemal przyklejoną do szyby.A jeszcze głośniej się roześmiał kiedy zauważyłam jeden z legendarnych czerwonych wycieczkowych autobusów na sąsiednim pasie.Tuż za nim jechał rządek starych czarnych taksówek o opływowych kształtach.Tak jak wokół mojej kamienicy było ciemno tu światło rozlewało się dosłownie wszędzie.Nawet zwykłe konary drzew dzięki świecącym śnieżynką wyglądały jak choinki.Nie wspominając już że nad naszymi głowami wokół lamp były porozwieszane ozdoby w kształcie prezentów , parasolek  czy  śnieżynek.A tuż przed skrzyżowaniem widniał ogromny napis "Merry Christmas"  z wielką srebrzystą gwiazdą. Kiedy Nathan gwałtownie skręcił gwiazda i napis zniknęły a pojawił się duży kwadratowy plac ze stożkową choinką ,która miała chyba z 20 metrów i była poowijana w setki kolorowych lampek.Białe Audi skierowało się ku placu a kiedy skręciło w uliczkę na lewo zobaczyłam że przed wysokim marmurowym budynkiem rozpościera się biała tafla migocząca światłami w przeróżnych kolorach.Świąteczna muzyka rozbrzmiewała wokoło a ludzie w jej rytm przecinali taflę wzdłuż w wszerz.Kiedy Nathan zaparkował i wysiedliśmy z samochodu melodia była jeszcze bardziej głośna.Wymieniliśmy się ciepłymi spojrzeniami i ruszyliśmy w stronę barierek.Od razu rozpoznałam postacie odwrócone w naszą stronę.Tak jak wcześniej zapowiadali przyszli Max i Jay ale oprócz nich zobaczyłam jeszcze ...Toma i pewną blondynkę ,która położyła dłoń na jego ramieniu.
-Cześć wszystkim!
-Hej!! -pomachał nam Jay ,który miał na głowie jakże uroczą pluszową czapkę z reniferem.-Ap ,co ty taka oniemiała?-zapytał kiedy podeszłam bliżej.
-Po prostu czuje się jak bym przez całe życie mieszkała w afrykańskim buszu.-rzuciłam na co wszyscy się roześmiali.
-Hej , jestem Kelsey a ty to zapewne dziewczyna naszego Natha.-z uśmiechem odezwała się blondynka obok Toma.Miała usta pomalowane na krwistą czerwień i turkusowy płaszcz.
-A tak ,jestem April.-odezwałam się.
-Jezu ,ale myśmy się dawno widzieli! -głos zabrał tym razem Parker.
-Cóż ,Tom ,czuje się jak byśmy się w w ogóle nie widzieli ,więc..
-A tak , przecież ty niczego nie pamiętasz.
-Może to nawet lepiej.-objął mnie ramieniem Nath i się uśmiechnął.
-No to co drużyno ,przejmujemy lodowisko?-zaproponował Max ze śmiesznymi czerwonymi nausznikami na uszach.
-Jay , nie wiem skąd masz tą obłędną czapkę ale też chce taką.-ręka wyszczerzonej blondynki powędrowała ku głowie Loczka.
-Zaraz zaraz!Łapy precz!-Jay rechocząc natychmiast osłonił czapkę rękoma.-To prezent od fanek.-wypiął się dumnie.-Dostałem jeszcze drugą taką tylko że różową.
-To ja zaklepuje różową!-odpowiedzieliśmy wszyscy chórem na co później wybuchnęliśmy śmiechem.
-Chyba śnicie.-odparł obrócony tyłem do nas Jay.

Po kilku minutach stania w kolejce nadeszła nasza kolej i wtargnęliśmy na lodową taflę.Na początku nie mogłam ruszyć z miejsca bo wieki nie jeździłam na łyżwach ale reszta towarzystwa też nie poruszała się lepiej.Na początku odniosłam również wrażenie że oczy wszystkich się na nas patrzą postanowiłam się jednak tym nie przejmować i skupić uwagę na czym innym.Najbardziej widowiskowe były chyba upadki Jaya i to jak wjechał w grupę starszych pań.Tak ważnego punktu nie mogło zabraknąć! Ponadto Kelsey okazała się być nadzwyczaj bezpośrednią i towarzyską osobą ,świetnie ze wszystkimi się dogadywała.Wśród nich w ogóle nie czułam się spięta ,zupełnie jak byśmy byli paczka starych znajomych.
Po opuszczeniu lodowiska zgodnie stwierdziliśmy ,że umieramy z głodu a chłopaki mają ochotę na chińszczyznę.Tom z Kelsey oświadczyli ,że zmywają się do siebie a my zapakowaliśmy się do pojazdu Natha i pojechaliśmy do jakiejś chińskiej knajpy.Max poszedł zamówić jedzenie na wynos a my czekaliśmy na niego w samochodzie.


---------------------------------------------------------------------
No hej! ;)

Jak tam Robaczki? ;) mam wyjątkowo dobry humor!Właśnie wróciłam z klasowej wigilijki i zasiadłam aby dokończyć rozdział.Powiem szczerze trochę się wlecze ,ale w następnym już będzie nasz wyczekiwany (przeze mnie bardzo ;) Sylwester w Mahiki.Myślę że uda mi się dodać rozdział przed 25.Drógim blogiem w końcu też się zajmę no i oczywiście po nadrabiam zaległości.(Przepraszam wszystkich poszkodowanych! ;< )

A więc to tyle.Życzenia świąteczne chyba jeszcze zdążę wam złożyć potem ;) Więc na razie Skarby! ;**

sobota, 14 grudnia 2013

Rozdział 40

-Mamo gdzie jest moja torebka?-zawołałam rozkopując mój pokój.Jak zwykle wszystko na ostatnią chwilę a lada moment pod mój dom przyjedzie Nath.
-Tam gdzie ją ostatni raz położyłaś , jak sądzę.
-Taa dzięki za wskazówkę ,nie mam pojęcia co bym bez ciebie zrobiła!-krzyknęłam i po chwili słyszałam śmiech mamy rozchodzący się  po salonie.Wstąpiłam jeszcze do łazienki po podręczną kosmetyczkę i znalazłam moją zgubę.Miedzy wanną a pralką...
-Jestem gotowa ,na reszcie.-sapnęłam po czym pędem zbiegłam po schodach.-Przyjechał już?-spytałam Lauren która wyglądała przez okno ale zaprzeczyła.
-Na pewno masz wszystko spakowane?April ,czuje że nie powinnaś sama oglądać tego mieszkania chociaż i oko Katherine nie wiele by zdziałało.
-Mamo ,przerabiałyśmy to.-kolejny raz jej to tłumaczyłam ale jakoś uparła się że koniecznie nie chce mnie samej puszczać do Londynu mimo iż zupełnie sama przecież nie będę.Bo co jak co ale pewnie Nath nie będzie odstępował mnie na krok.
-Białe Audi Q7?-zapytała z niedowierzaniem moja mama wyglądając ukradkiem przez okno.
Zmarszczyłam brwi.Z tego co mi wiadomo to Nathan krzywi chodniki w Gloucester srebrnym Audi a nie białym.-Może to on.-powiedziałam.
Mama oderwała wzrok od okna i podeszła do mnie.-Uważaj na siebie.-zaczęła.
-Mamo , mówisz jak bym miała 7 lat i pierwszy raz jechała na wycieczkę szkolną.
-Tak wiem ,w nie takie już podróże się wybierało.-uśmiechnęła się lekko.
Wzięłam do ręki moją torbę.-Będę na siebie uważać ,obiecuję.-potwierdziłam na co mocno mnie przytuliła.Dopiero po wyjeździe do Stanów uświadomiłam sobie jak bardzo czuła się bezpiecznie mając mnie przy sobie.
-Wracaj szybko.-przytuliła mnie z zaangażowaniem.
Założyłam kurtkę i ubrałam buty i machając jej w progu wyszłam z domu.Od razu ujrzałam słońce ,które tego dnia niemal raziło w oczy pewnie wychylając się zza chmur. Mróz nie był aż tak nieprzyjemny jak kilka dni temu , wszystko w koło wyglądało jak by lada chwila w miasteczku miała zawitać wiosna.Wdychając przyjemnie świeże powietrze przebyłam drogę z zszarzałej kostki brukowej.Przez szybę samochodu widziałam uśmiech Nathana ,po chwili z niego wysiadł i pocałował mnie na powitanie.
-Co ja widzę Sykes ,zainwestowałeś w nowy powóz?-spojrzałam na samochód ,który wydawało się że właśnie co wyjechał z salonu.
-Specjalnie na tą okazję chciałem ci zrobić wielki wjazd do Londynu.
Uśmiechnęłam się szeroko.-Na razie zobaczymy czy mnie tam w w ogóle dowiedziesz.
-A to w takim razie proszę siadać.-zabrał ode mnie moją torbę i otworzył mi drzwi pojazdu.Wsiadłam ,wygodnie usadziłam się w fotelu i od razu poczułam zapach skóry i nowości od której samochód aż kipiał.
-I jak gotowa?-spojrzał na mnie błyszczącymi oczami przekręcając na wyczucie kluczyk w stacyjce.
-Tak.-zapięłam pas i gwałtownie podskoczyłam kiedy nagle wcisnął pedał gazu.-Nathan!Podróż trwa 2 godziny , tak? Więc mam tylko nadzieję że prawdopodobieństwo że przeżyje wynosi więcej niż 50%.-odparłam na co brunet głośno się roześmiał.
-Dobrze...-zamyślił się chwilę lekko unosząc kąciki ust do góry.-Włos ci z głowy nie spadnie ale za to może będzie mnie czekała jakaś super nagroda ,hm?
-Hm?Odpowiem dyplomatycznie ,że się zastanowię.
-Ap!-wywrócił oczami.
-Więc Nathanie ,możemy już ruszać?Tylko normalnie!-zastrzegłam.
-Ależ to było normalnie.-Zrobiłam poważną minę.-Jak pani woli.

                                                      *godzinę później*
Oparłam głowę o własne ramię i zamknęłam na parę chwil oczy.Było pięknie , muzyka cicho płynąca w tle ,ledwo słyszalny dźwięk silnika i jego zapach.
-Od dziesięciu minut na mnie patrzysz.
-Cóż , nie ma żadnego innego na tyle interesującego widoku więc.. -wzruszyłam ramionami spoglądając przez okno.Byliśmy coraz bliżej Londynu ,widziałam zmieniającą się za nami  architekturę i ciężko westchnęłam.Znów zaczęłam wracać myślami do tematu wokół ,którego krążę od tygodnia.
-Wydaje mi się czy jesteś czymś zdenerwowana?
-Nie-odpowiedziałam wymijając jego wzrok.-to znaczy ..dobrze ci się wydaje.
-April ,o co chodzi?-zmarszczył w grymasie brwi odwracając na chwilę wzrok od jezdni.Wcale nie wydawał się zdenerwowany tylko zatroskany.
Wypuściłam głośno powietrze.-Pamiętasz jak powiedziałeś mi pierwszy raz o tej imprezie sylwestrowej?Że będzie grono znajomych ,zupełnie prywatnie bez żadnych fotoreporterów itp.-spojrzałam na niego badawczo ,skinął głową.-Byłam wtedy przerażona.
-April.-niemal wyszeptał moje imię.
-Najpierw byłam przerażona a potem zdenerwowana.Coś mnie podkusiło i zaczęłam szukać w internecie jakiś informacji o nas.
-April ja ..wiesz że ja tego nie chce.Zrozum to dla mnie normalne że co jakiś czas pojawiają sie jakieś plotki które czasem do mnie dochodzą i są mnie prawdziwe lub wcale.Wiem że możesz teraz się bać ,czy...
-Masz rację boje się i to cholernie bardziej niż przedtem.-spuściłam wzork na moje buty.-Nathan ja uświadomiłam sobie że gdy przeprowadzę się do Londynu tam wszyscy będą śledzić każdy twój krok więc i nasz a ja tego nie chce.Tu jest normalnie ,nawet w Vegas nie odczuwałam jakiejś nagonki ale tam..-miałam zrozpaczony głos ,jak bym o coś kogoś błagała - skarciłam się za to w myślach.Mętlik w głowie nie pozwalał mi się wyciszyć i zachować spokoju.
Nathan wyraźnie zwolnił myślałam że nagle zjedzie na pobocze ale tego nie zrobił , ślepo patrzył w dorgę.Przez chwilę milczał a ja nagle poczułam się jakbym go spoliczkowała.-Tam nie będzie wcale tak strasznie ,zobaczysz ,Ap.Oni wcale nie są tacy straszni jedynie gdy gdzieś wychodzimy ,coś związanego z pracą wtedy pojawiają się dziesiątki aparatów, fanki , ochroniarze...
-Dziesiątki aparatów i fanki.-powtórzyłam głucho po raz kolejny odwracając wzrok i spoglądając na znikający obraz budynków.Poczułam jak jego ręka chwyta mnie za podbródek i obraca w jego stronę.Zobaczyłam jego przejętą twarz.
-Wszystko będzie dobrze.Nie możesz się tym przejmować bo zwariujesz ,żyj tak jak by nie było tych wszystkich ludzi.Obiecaj mi Ap że nie będziesz sobie tym zaprzątać głowy.
-Obiecuje.-szepnęłam a po chwili poczułam jego usta na moich.-Kocham cię i przepraszam.
 Nath uśmiechnął się rozczulająco jak bym powiedziała jakąś głupotę i dodał.-Ja ciebie też i pamiętaj ,wszystko będzie dobrze.
Na jego słowa uśmiechnęłam się jeszcze szerzej to było tak jak by ktoś nagle zdjął ze mnie cały ciężar i nareszcie mogłam spokojnie i z ulgą odetchnąć.Jego ręce nie spoczywały na kierownicy , dopiero teraz spostrzegłam ,że się zatrzymał.-A teraz ruszaj mój romantyku bo nigdy tam nie dojedziemy w takim tempie.
-Zatrzymamy się na jakiś lunch po drodze?
-Nie ,rano wepchnęłam w siebie solidne śniadanie z resztą już nie mogę się doczekać widoku tego nowego mieszkania.
-Dobrze ,że pozwoliłaś mi je obejrzeć z tobą.
-W końcu to sama Kat mianowała cię swoim wysłannikiem tam.-zaśmiałam się.

Wnikliwie obserwując obraz za szybą stwierdziłam że powoli wjeżdżamy do stolicy.Zabudowania ze wszystkich stron oznajmiały że jesteśmy nie w byle jakim miejscu.Wszystko wyglądało tak inaczej , jak z filmów , rzędy sklepów ze starannie przyozdobionymi wystawami to samo z licznymi zapraszającymi do środka restauracjami i innymi budynkami.Dorga była idealnia ,bez dziur w jasnym kolorze asfaltu.Drzewka wzdłuż uliczek wyglądały jak dopiero co kupione u ogrodnika.Wszystko wydawało się takie zadbane i lepsze.Zerknęłam na Nathana ,który wydawał się rozbawiony moją miną i tym całym badaniem badaniem wszystkiego zza szyby.
-Poczekaj z tym entuzjazmem.-roześmiał się.-do centrum jest jeszcze kawałek.
-Są jeszcze ozdoby świąteczne?-zapytałam z wyraźną nadzieją.-Podobno w czasie Świąt Londyn wygląda magicznie.
-Sama zobaczysz.
-W takim razie szybciej proszę.-zawołałam.
-Co za wymagania!A jeszcze godzinę wcześniej kategorycznie zabraniałaś mi wciskać pedału gazu.
-Ponieważ w twoim wykonaniu może to okazać się zbyt niebezpieczne.
Nathan uniósł brew.-Powiedział doświadczony kierowca!
-Wszystko w swoim czasie.-wyszczerzyłam się.-Strzeż się Sykes bo jeszcze kiedyś wgniotę ci zderzaki tak że się nie pozbierasz!
-Najpierw to ty będziesz musiała wgnieść zderzaki na kursie na prawo jazdy moja droga.
-Tak jak mówiłam wszystko w swoim czasie , kochany.
Nim się spostrzegłam wjechaliśmy do centrum.Mimo że było południe widziałam światełka i liczne ozdoby na drzewkach wzdłuż ulicy.Budynki i niemal wszystkie elewacje zachowane w surowym stylu tu i ówdzie były przyozdobione ledowymi wężami ,które musiały nieziemsko wyglądać po zmroku.Nie mówiąc już o nieskończonych szyldach i banerach aż rażących w oczy.Zbliżając się do ronda na którym podwyższeniu dumnie stała stożkowo przycięta choinka ubrana w okrągłe światełka. Widząc to wszystko nie mogłam się tylko doczekać aż przyjedziemy tu wieczorem kiedy magicznie zapalą się wszystkie te oświetlenia.Kilka minut później skręciliśmy w nieco oddaloną od centrum ulicę.Ceglaste rzędy domków jednorodzinnych ciągnęły się bez końca.Okolica ta wyglądała tak spokojnie ,że nie mogłabym w życiu pomyśleć że mieszkają tu właśnie chłopaki z The Wanted.
Zaparkowaliśmy pod okazałym domem.-To tu.-oznajmił Nath.
-Domyślam się.-odparłam odpinając pas.Nathan wysiadł z pojazdu i nim się obejrzałam a już otwierał mi drzwi trzymając w ręce moja torbę.Posadziłam nogi na chodniku.
-Zapraszam.-z uśmiechem podał mi ramię i ruszyliśmy dróżką z równo wyłożonych kamiennych płytek gdzieniegdzie oprószonych śniegiem.Dom wyglądał całkiem nie pozornie choć okazale jednak nie miał nic wspólnego z typowymi posiadłościami gwiazd. Bielością cegieł ,którymi był pokryty wtapiał się w otoczenie.Nathan pewnie przekręcił gałkę w ciemnych zielonkawych drzwiach.Ciepło z wnętrza natychmiast mnie sobą oblało.Zdejmując kurtkę w kremowym wiatrołapie usłyszałam odgłosy stup zbiegających po schodach.
-Ocho!Przygotuj się na totalny kataklizm.-zaśmiał się Nath a po chwili usłyszałam nieopodal znajome głosy.
-Oooo wreszcie zawitał nasz gość!-zobaczyłam łysego opierającego się ramieniem o białą framugę drzwi.Miał na sobie granatowy sweter i ciepły uśmiech.
Sekundę później obok Maxa stał Jay ,ale wyglądał jakoś inaczej niż ostatnio.-Cześć zakochańce!
-Hej chłopaki.-uśmiechnęłam się.
-Mam tylko nadzieję ,że posprzątaliście.-zwrócił się do nich "groźnie" Nath.
-Ależ oczywiście ,u nas czysto jest zawsze i wszędzie.
Jay nagle zarechotał.-Maxiu kogo ty okłamujesz!
-Cicho!-Loczek dostał sójkę w bok.-No to czym chata bogata.-rozpromienił się błyskawicznie.
-No coś mi się wydaje że bogata!-Schyliłam się po moją torbę która w dalszym ciągu leżała na podłodze i prześcigając rękę Natha szybko ja podniosłam.Opuściliśmy małe i wąskie pomieszczenie a przede mną wyrosła jasna i otwarta przestrzeń.Widok na salon ,jadalnie i kuchnię aż zapraszał do środka.Jedna z śnieżnobiałych ścian w korytarzu była cała przyozdobiona obrazkami w brązowych ramkach.Chłopaki skierowali się do przestronnego salonu pełnego ciemnych mebli współgrających z kawowymi śćianami.Beżowa kanapa wyglądała na bardzo miękką wręcz idealną do późnych seansów filmowych.  
-Ładnie się tu urządziliście.-stwierdziłam.
-Ma się ten zmysł ..jak to się mówi..?Dekoratorski!-wypowiedział się Jay.
Max udał się do kuchni.-To może herbaty , kawy ?
-Tak ,poproszę.
-Ja też.
-To z tego co wiem April to będziesz tu częstym gościem.-pomachał brwiami Jay siadając na kanapie.
-Tak ,tak się akurat składa.
-O piętnastej zawiozę cię oglądać to mieszkanie.-przypomniał Nathan.
-Tak wcześnie?Dopiero co tu weszłam a już chce zostać.-rozsiadłam się wygodnie ,ale zaraz potem poczułam coś szeleszczącego i kanciastego za plecami.-Co...?-Moja ręka zanurkowała w wgięciu kanapy i po chwili wyjęła z tamtą opakowanie po piankach.
Nath pacnął się ręka w czoło.-Mówiłem żebyście posprzątali!
-Nic się  przecież nic stało , Nath.-roześmiałam się.
-Oj tam...Mogę?-podałam Jayowi paczkę po piankach.-O!Są jeszcze trzy pianki!-oznajmił uradowany Loczek.-Chce ktoś?
Wyciągnęłam rękę i sięgnęłam po mały biały obiekt.Jay już pakował pianki do buzi zgniatając puste opakowanie.
-A ty Baby Nath za tą agresje jaką zaprezentowałeś nie dostaniesz nic!
-Ktoś coś mówił o agresji?!-do salonu wszedł Max ze srebrną tacą w ręce.
-Nie raczej o piankach.-odezwał się Nath.
-Nath dalej burzy się że nie posprzątaliśmy jego syfu.
-Dobra zmieńmy temat.-Max wrzucił kostkę cukru do swojej parującej kawy.-Powiedz lepiej April jak ci się podoba Londyn no i jak minęła wam podróż?
-Miasto jest naprawdę świetne.
-Kontrastuje z naszą dziurą.-wtrącił Nathan sięgając po swój kubek.
-Dokładnie to chciałam powiedzieć.Koniecznie powinnam się wybrać po zmroku na spacer  bo oświetlone musi wyglądać jeszcze lepiej.
-O to może odwiedzimy lodowisko?-zaproponował Jay na co Nathan i Mat natychmiast głośno zarechotali.
-Bird jeszcze ci mało po tym jak rok temu z hukiem wrąbałeś w Sivę tak że miał potem wstrząs mózgu?
Sama się roześmiałam wyobrażając sobie tą sytuację.Jay nie mnie rozbawiony próbował zabrać głos -O przepraszam bardzo ale to było po tym jak Nathan wyrwał mi mojego pingwina pomocniczego.
-Ta pamiętam a minutę potem leżał już z pingwinem na lodzie.
-Koniecznie musimy to powtórzyć
-O tak ,chętnie się z was pośmieję! 
-No to zaplanowane wieczorem odwiedzamy lodowisko.-wyszczerzył się Nath.-O cholera!Już po 14 ,musimy się powili zbierać.
Zdziwiłam się.-Przecież jestem umówiona z właścicielką na 16.
-O tej porze w najlepszym przypadku przesiedzicie godzinę w korkach.-powiedział Max.
-Ap ,chodź na górę pokaże ci pokój.-Nath podniósł się z kanapy i posłusznie podreptałam za nim.
-Tylko testy łóżka zachowajcie na wieczór dzieciaki!-zawołał roześmiany Max.
-Łysy!-szybko upomniał go Nath na co dałam w śmiech.
-Czuje ,że te kilka dni będzie bardzo udanych.
-Chyba nawet za bardzo.-Nath szeroko się uśmiechnął spoglądając na mnie a ja chyba wiedziałam co mu chodzi po głowie.-To jak? -zwinnie mnie objął i oderwał od ziemi unosząc jak pannę młodą ,wkroczył ze mną na strome i wąskie schody.
-Nathan ,zabijesz mnie!
-A nie mówiłem Bird!-wiercąc się w ramionach Natha usłyszałam jeszcze okrzyk Maxa.


--------------------------------------------------------------

Witajcie załogo! ;)

Co tam u was?Przygotowania do świąt już ruszyły?Bo ja powiem że nie moge się doczekać. ^^ w uszach dudnią mi kolędy a już kilka dni temu nie wytrzymałam i przystroiłam mój pokój łańcuchami i choinką ;) Nastrój świąteczny wszechobecny! ;)

Dzisiaj będę krótko bo jak zwykle mam mnóstwo rzeczy do zrobienia a bardzo przyłożyłam się do tego rozdziału i powiem że jestem zadowolona chociaż jak zwykle nic sie nie dzieje xd Tak więc zmykam kończyć czytać "Miasto szkła" ;)

Na razie Skarby!Widzimy się całkiem nie długo bo coś wena jak by do mnie zawitała mam nadzieje że nigdzie się nie wybiera i zostanie ...na zawsze! ^^
Buziakuję lejdis! ;**

niedziela, 8 grudnia 2013

Rozdział 39

Po jakimś czasie lekko zdyszani opadliśmy na niemal parzącą kołdrę.Leżeliśmy teraz na przeciwko siebie nie odrywając od siebie wzroku nawet na sekundę.Nathan jeszcze szybko oddychał ,patrzyłam jak jego nagi tors unosi się i opada a on sam wygina usta w uśmiech pokazując szereg białych zębów.Patrzył na mnie tymi swoimi hipnotyzującymi oczami.Podobno to właśnie oczy nigdy się nie zmieniają ,mimo biegu lat spojrzenie zawsze jest takie samo...Sama świadomość że mogłabym kiedyś nie zobaczyć jego błyszczących zielono-niebieskich tęczówek mnie przeraża.Włosy Nathana opadały mu z każdej strony ,ten nieład na głowie zawsze potrafił dodać mu uroku.Może to właśnie ten urok w pierwszym momencie gdy go zobaczyłam tak mnie ujął? Może tak ,a może było to coś innego czego jeszcze nie zidentyfikowałam.
-O czym myślisz?
-Nie uwierzysz mi ale o tobie.
-O to tak jak ja to znaczy ja myślę o tobie.-Jego słowa mimowolnie wywołały na mojej twarzy uśmiech.-Szerzej proszę.
-Chciałabym tu zostać już na zawsze.
-Przydało by się tylko kilka zamków w drzwiach i dźwiękoszczelne ściany.
-To już lepiej zainwestować w nowe mieszkanie.
-Jakaś inicjatywa?-uniósł brew.
-Zwariowałeś?Nie byłabym w stanie z tobą mieszkać.
-Masz rację z każdą godziną zabijała byś mnie swoim pięknym widokiem.
Parsknęłam.-Wiesz ,że nie potrafię przyjmować komplementów.
-O to się nie martw!Nauczę cię.
Uśmiechnęłam się i oparłam o wezgłowie łóżka ,Nath zrobił to samo tylko że po chwili nagle znieruchomiał.-Słyszysz?-ściszył głos mrużąc oczy.-Chyba ktoś przyszedł.
-Historia lubi się powtarzać ,co?
-Na nasz pech tak.-odparł wyraźnie poirytowany.-Oby nasi Londyńscy współlokatorzy byli bardziej chętni do spędzania czasu poza domem.

Po kilku minutach wylegiwania się w nieziemsko wygodnym łóżku w końcu świadomość tego że ktoś przyszedł zmusiła nas do wstania i pozbierania swoich ubrań z podłogi.Po chwili już ogarnięci wyszliśmy z pokoju.Nathan pierwszy wyglądnął zza schodów.-Jest chyba tylko sama Jessica.-szepnął i wzmocnił uścisk mojej dłoni.-Chodź.
Jak tylko najciszej byłam w stanie zbiegłam stopniami na parter ,Nathan cały czas trzymał mnie za rękę przez co omal się nie wywróciłam.
-Cześć April nie musicie się tak skradać.-zawołał melodyjny głos a po chwili z kuchni wyłoniła się znana mi blondynka.
-Nikt tu się nie skrada jak już to ty.
-Ja tylko chciałam bezszelestnie wejść do domu żeby nie przeszkadzać mojemu braciszkowi bo podejrzewałam że nie będzie w tym domu sam.
-Już nie mogę się doczekać wyjazdu do Londynu.-Szturchnął mnie stojąc krok przede mną na co wygięłam usta w uśmiech.
-Co tam mruczałeś?
-Nic nic.-usiadł na barowym krześle przy blacie a Jess zaglądała do lodówki.-Chociaż...lada  dzień już nie będziesz musiała się skradać do własnego domu w obawie że mi w czymś przeszkodzisz.
-W czymś konkretnym?-Jess spojrzała na Nathana ,on z kolei na mnie ,a ja w sufit.-Reakcja niczym z filmu.-uśmiechnęła się pod nosem wlewając wrzątek do kubka.
-Mała ty mi lepiej powiedz komu ty będziesz dokuczać jak ja wyjadę do Londynu.
-Zawsze jest jeszcze skyp! Herbaty? Z resztą pewnie już piliście.
-No nie wiem czy będę miał akurat dla ciebie czas na skypie.
-Będę konkurować z April?
-A wiesz ,że akurat nie?
-Tak się złożyło że ja też przeprowadzam się do Londynu z moją kuzynką.-odparłam ,Nathan chwycił mnie za rękę tak że wylądowałam na jego kolanach.
-Z tą Katherine?
-Z tą samą.
- Więc mam się czuć zaproszona na pierwsze oblewanie mieszkanka?
-Pff to będzie impreza zamknięta!-zastrzegł Nath.
-Taa wypowiedział się organizator!
-Dobra dobra ,zrobimy tak Jess będzie zaproszona a Nathan cóż nic się nie stanie chyba jeśli mała skromna parapetóweczka go ominie.
-Jasne ,ale pamiętaj że wtedy nie masz wstępu do mojego mieszkania.
-Wiesz że jestem dobrym włamywaczem.-zabrzmiałam tak poważnie że Nathan parsknął śmiechem.
Jess odwróciła się do nas upijając łyk napoju z kubka.-A tak na serio Nath ,to ty lepiej jej pilnuj bo Max z Jayem za to mogą bardzo chętnie zapraszać April.
-Ty się lepiej nie martw swoimi sprawami.Po za tym tamci panowie już są należycie przeze mnie ogarnięci i przygotowani.
-Przygotowani?-obróciłam się do niego przodem.
-No wiesz mają regularnie sprzątać dom i zachowywać się jak cywilizowani ludzie.
-Z tym akurat to u nich różnie bywa.-wtrąciła Jess.
-Ostatnio też mnie tak straszyłeś a okazali się bardzo przyjaźnie nastawieni.
-Chyba nawet zbyt przyjaźnie bo potem żadne z nas nic nie pamiętało z tej nocy.
Jess przysłuchiwała się nam z uniesioną brwią co skomentował Nath.-Uwierz mi nawet nie chcesz wiedzieć co tam siedziało.
-Masz rację ,chyba nie chce wiedzieć.-przyznała.
-Lepiej niech to co działo się w Vegas zostanie w Vegas.
Po godzinie która wyjątkowo miło upłynęła mi w domu Sykesów nadszedł na mnie czas.
-Jeszcze zdzwonimy się co i jak z tym wyjazdem.-powiedział Nathan kiedy zakładałam kurtkę.-I  pamiętaj  , o nic się nie martw.
-Martwić to ja się mogę chyba tylko o to w co się ubiorę.
-Owinięta zasłoną i tak przyćmiłabyś wszystkich.
Parsknęłam i poczochrałam go po grzywce.-Ciesze się ,że masz takie niskie wymagania.-uśmiechnęłam się i pocałowałam go na pożegnanie.-Na razie głupku.
-Dzięki za miłe popołudnie.
-No chyba nie mogłoby być inaczej.
-Absolutnie nie.-przytulił mnie jeszcze raz.-Uważaj na siebie.

                                                                                 ***
Kiedy  wróciłam do domu od razu pognałam do swojego pokoju i na poważnie zaczęłam zastanawiać się nad tym co założę  na nadchodzącą imprezę sylwestrową.W końcu zostało kilka dni co oznacza małe prawdopodobieństwo że uda mi się coś jeszcze kupić szczególnie z moją wrodzoną wybrednością.Na razie zostało mi skrupulatne przeszukanie szafy.Kiedy przebrałam się już w wygodny dres zabrałam się do pracy ,a raczej otworzenia szafy i wyrzucenia z niej całej zawartości.Sterty ubrań ,tych starych w których już nie chodzę i tych których jeszcze nigdy nie założyłam z różnych powodów zapełniły mój pokój.Zaczęłam w w ogóle żałować  że zachciał mi się nagle robić segregacje mojej garderoby.Kilka minut później niespodziewanie odezwał się mój telefon.Katherine powiedziała że lada chwila do mnie wpadnie ponieważ ma mi coś bardzo ważnego do powiedzenia.Cóż Kat to Kat nigdy nie można przewidzieć co jej wpadnie do tej rudej  głowy.
Przez uchylone drzwi usłyszałam odgłos dzwonka ,po chwili głos rudowłosej i mojej mamy która jej otworzyła.Jak zawsze odgłos kroków po schodach był szybki i głośny.
-Cześć wieśniaku!-powiedziała szybko oddychając.
-Hej Kat ,mówiłaś że to coś ważnego
-Tak.-przerwała mi zasiadając na obrotowym fotelu przy biurku.-Co ty robisz?-popatrzyła na mnie krzywo.
-Robię porządki i próbuje znaleźć coś na tą imprezę sylwestrową w Londynie.
-Oł!Zaraz ,co? Chyba mi o tym nie wspominałaś.-ożywiła się nagle.
-Nie ważne ,najpierw ty.
-Gdzie jest twój laptop?
-Chyba pod łóżkiem ,ale po co ci?
-Zaraz coś ci pokaże.-zawołała melodyjnie szczerząc się.
-Katherine o co chodzi?Możesz mnie nie straszyć?-wstałam i usiadłam obok niej ,trzymała już sprzęt na kolanach.-Kat?-mówiłam do niej ale nic nie odpowiadała ,po chwili odwróciła do mnie komputer z wyrazem samozadowolenia na twarzy.
"Dobra oferta!Mieszkanie w centrum Londynu" -czytałam."Redbridge Street , 20 m ,dwa średnie pokoje ,salon z kuchnią i łazienka.Mieszkanie znajduje się na drugim piętrze w nowo wybudowanej kamienicy tuż obok Newbury Park..."  Po obejrzeniu zdjęć i doczytaniu wszystkich szczegółowych informacji stwierdziłam.-Kat jesteś genialna!
Uśmiech triumfu i dumy dalej nie schodził z jej twarzy.-Naprawdę wszystko ci pasuje?Myślę że to idealne mieszkanko dla nas ,ale..
-Tak?
-Musimy zadzwonić jak najszybciej i umówić się na obejrzenie go , no wiesz w każdej chwili ktoś może nam je sprzątnąć sprzed nosa.
-Słucham?Jeszcze nie dzwoniłaś?
-Wież jak jest ,wole takie sprawy konsultować z tobą.
-Bardzo dobre podejście jeśli chcesz uniknąć opieprzu z góry na dół.A teraz dawaj telefon i dzwonimy!-zarządziłam.

Na nasze szczęście okazało się ,że oferta jest aktualna a miła właścicielka która rozmawiała z nami po drugiej stronie słuchawki umówiła się z nami na wstępne oględziny za dwa dni.Obie z Kat cieszyłyśmy się jak dzieci tuż przed rozpakowaniem prezentów gwiazdkowych.
-Dobra koniec już tych pisków!-powiedziała.-Teraz opowiadaj co z  ty sylwestrem o którym wspominałaś.

W tym momencie napadł mnie stres i obawa jak na moją wiadomość zareaguje Kat bo w końcu bez wyjątku zawsze imprezę 31 grudnia spędzałyśmy razem.-Chodzi o to że Nathan zaprosiła mnie na imprezę sylwestrową do Londynu ,organizuje tam z przyjaciółmi..
-Mówisz poważnie?-Nie mogłam nic wyczytać z twarzy Kat.
-Kat ja wiem że zawsze razem spędzałyśmy ten dzień ,że zawsze kiedy twoi rodzice wyjeżdżali zapraszałaś pół miasta do swojego domu i ..
-April ,czy to siebie słyszysz?-roześmiała się.-Jedź ,nie martw się ,przecież zostałaś zaproszona ,ja sobie poradzę..
-Ale..
-No chyba nie myślisz że się tam do was wepchnę?!
-Myślałam że będziesz zła.
-No co ty debilu.-przytuliła mnie.-Ciesze się ,że ci się układa.Po za tym co jak co ale chyba przyda ci się mały odpoczynek ode mnie.-uśmiechnęła się.
-Wyjęłaś mi to z ust.-roześmiałyśmy się.
Ruda spojrzała na wodospad wylewających się ubrań z mojej szafy.-Zgaduję że łudzisz się że stamtąd coś wykopiesz na tą okazję?-zapytała a ona skinęła głową.
-Cholera ,to będzie no wiesz impreza zamknięta w jakimś klubie ze znajomymi Nathana ,ekipą z zespołu..
-Nie ma mowy ,zabieram cie na zakupy no chyba nie pójdziesz tam w tych swoich łachmanach.-zbulwersowała się.
-Dzięki!
-Nie dzięki tylko teraz poznasz moją dobroć kochana.-zrobiła jeszcze szerszy uśmiech.-Zbieraj się ,masz 2 sekundy do wyjścia!

Nie wiem jak to zrobiłam ale ja naprawdę zebrałam się chyba w dwie minuty.Pod czujnym okiem Kat po chwili już ubrane i opatulone od stup do głów przez przeszywający mróz siedziałyśmy w taksówce zmierzającej do centrum miasta.Mimo że byłam zmęczona i na dodatek jeszcze trochę chora bez marudzenia musiałam powłóczyć się po sklepach.Jeden ,drugi ,trzeci ,wszystko wybrane i nic mi nie odpowiadało.
W czwartym sklepie Kat miała mnie już serdecznie dość na dzisiaj.-Masz te trzy ,przymierzaj i nie przyjmuję sprzeciwu.-podeszła do mnie z kilkoma wieszakami.
Spojrzałam na jedną z beżowych plisowanych sukienek.-Kat to jest bluzka czy sukienka?
-To jest moja droga sukienka w której prawdopodobnie pójdziesz ze swoim kochanym Nathanem na tego zajebistego sylwestra!-powiedziała i wepchnęła mnie do przymierzalni.
A więc zabrałam się za przymierzanie.
-I jak tam?-Kat uchyliła zasłonę.
-Nic mi nie pasuje.
-Pokaż się.-ilustrowała mnie wzrokiem z każdej strony.
-Wyglądam jak tulipan.-stwierdziłam.
-Nie ma różowych tulipanów.
-Spadaj.-zasłoniłam zasłonę i tym samym głowę Kat.-Ciekawa jestem czy ty masz coś włożyć na  sylwestra?!
-Ja ..ja moja droga zamierzam spędzić ten dzień w wypierdzielanym dresie z mnóstwem słodyczy i popcornu przed telewizorem.
-No chyba sobie żartujesz!-błyskawicznie wychyliłam się zza zasłony i spojrzałam na nią jak na idiotkę.
-Żartuję!-zarechotała.-Pewnie zrobię jakąś skromną imprezę ,no wiesz nie tak żebym potem przez tydzień musiała sprzątać dom.
Uśmiechnęłam się bo przez chwilę naprawdę myślałam że spędzi ten dzień sama jak palec beze mnie.-Wiedziałam.-poczochrałam ją po włosach i zniknęłam za zasłoną.
-Chyba za dużo przebywasz z Nathanem bo ciągle wszystkich byś tylko czochrała.-odparła na co się roześmiałam.-Może.

--------------------------------------------------------------------------------------
Hej! ;)

Taki tam dziad.Kompletny dziad mi wyszedł z tego rozdziału...Ale ale zaraz zaraz wróćmy jeszcze do nieco starszych spraw! Hahahaahah ;D nie macie pojęcia jaką miałam minę czytając wasze komentarze.Jesteście boskie!! I przepraszam bo możliwe że teraz jesteście zdenerwowane (?) tak troszeczkę ale bardzo malutko ;) Tak nie kontynuowałam bo nie dałam rady i bardzo za to przepraszam.Na ten dzień i na tamtą moją wenę (czyli bardzo mało weny albo w ogóle brak) to było maskimum co mogłam napisać.Następnym razem się przyłożę ;) specjalnie dla moich niewyżytych czytelniczek xd

Co ja tu jeszcze miałam?...A! cóż za drugiego bloga się teraz nie potrafię kompletnie wziąść.Nie wiem blokada , kryzys ,nie wiem....wiem że musze coś napisać ale nie mogę tak na siłę ;< a ostatnio chyba mam same kryzysy bo do tego rozdziału jak i ostatniego długo się zbierałam i męczyłam.Chociaż jak już się tak męczyłam i pracowałam nad nim to jakoś samo szło i dało się przyjemnie pisać.No ale koniec już o moich wywodach na ten temat.Zanudzam ;)

A teraz co do moich włosów co też zyskało wasze zainteresowanie ;) Cóż wyszło nie tak jak chciałam -,-(czyli tak jak zwykle wychodzi) Niestety nie mogę teraz zapodać wam zdjęcia bo mam zepsuty aparat a telefonem nie dałabym rady bo zdjęcia wychodzą jak robione kartoflem a nie aparatem... wracając to kolor jest ciemny (zbyt ciemny) nie "chwycił" się odpowiednio niestety bo przedtem miałam wiśniowe włosy prawie czerwone.Chociaż powinien się nieco rozjaśnić z biegiem myć więc jak tylko ogarne co sie stało z aparatem to zapodam wam ;)

Olaboga!Rozpisałam się niesamowicie.
Czyli kończymy już ,ściskamy się i tyle.Do napisania Misiaki! ;**

EDIT! ;) Jednak się udało ,z pozdrowieniami dla trójkąta i całej reszty. 


poniedziałek, 2 grudnia 2013

Rozdział 38

Czułam ,że znowu pokrzyżuje nasze plany.Skrupulatnie zaplanowany przez nas każdy dzień kolejny raz miał wyglądać inaczej i to przeze mnie.Po świętach byłam ogromnie zmęczona ciągłymi wizytami gości czy odwiedzinami rodziny i opowiadaniu im o tym jak żyło mi się przez te dwa miesiące w Vegas.Jedynym dniem kiedy nikt mnie o to nie wypytywał był dzień przyjazdu Amy i Ryana ,tak jak obiecali spędzili u nas miło drugi dzień świąt.Przyjemna atmosfera udzielała mi się aż do poniedziałku kiedy to leżałam rozłożona na łopatki przez gorączkę w moim pokoju w towarzystwie poduszek i leków.Byłam wściekła że akurat teraz musiałam zachorować.
 

Usłyszałam ciche pukanie do drzwi.
-Proszę.-odpowiedziałam automatycznie miedzy jednym a drugim kichnięciem.Spanikowałam kiedy zza drzwi wyłonił się Nathan.-Nie zbliżaj się!
-Oho wiedziałem że zafundujesz mi wyjątkowo miłe powitanie po świętach.
-A -zarazisz się ; B- wyglądam jak po trzęsieniu ziemi.
-C - nie straszne mi zarazki ; D -widziałem cie już chyba w każdej sytuacji i zawsze wyglądałaś pięknie.
-To ostatnie cię się udało.-powiedziałam lekko się uśmiechając spod kołdry którą byłam zakryta aż po nos.Nathan odsunął krzesło z mojego biurka i położył obok łóżka.-Przepraszam że kolejny raz pokrzyżowałam nasze plany.
-Nic się takiego nie stało ,Ap.Mieliśmy się spotkać i się spotykamy.
Uśmiechnęłam się blado i zza kołdry wpatrywałam się w Nathana ,który rozsiadł się na drewnianym krześle.Wyglądał całkiem normalnie ,te same postawione do góry  włosy ,lśniące oczy i kontemplacyjny wyraz twarzy.Mój wzrok przykuł jego uroczy granatowy sweter z reniferami.-Kto ci otworzył?
-Było otwarte więc wszedłem sam.Chyba nikogo nie ma w domu.
-Może pojechali na zakupy.
-Chata wolna.-Nath wyszczerzył się i pomachał brwiami na co dałam w śmiech.
-Myszy harcują.-kichnęłam jeszcze bardzie chowając się pod kołdrą.-Chociaż chore myszy nie szczególnie.
-Na zdrowie.
-No już chyba nie za bardzo.-uśmiechnęłam się.-Podasz mi to takie -wskazałam na jedno z opakować z lekarstw na szafce nocnej.
-Chyba zostanę twoim pielęgniarzem.
-Albo opiekunem zdrowotnym.-wyjęłam lek z opakowania i fuknęłam do nosa.-Dobra to zabrzmiało jak bym miałam 70 lat.
Nathan się roześmiał.Cholernie brakowało mi jego uśmiechu przez te kilka dni.-A mówiłem ci że będziesz chora.
-Mówiłeś i naciągałeś mi moją czapkę na uszy a jeszcze przedtem wrzuciłeś mnie w zaspę śniegu.
-To był wypadek!A poza tym ja też tam wylądowałem a ty śmiałaś się tak bardzo że myślałem że się udusisz.
Oboje wybuchnęliśmy śmiechem na wspomnienie tej sytuacji.
-Co jak co ale jesteśmy siebie warci.-odparłam a po minucie ciszy poklepałam miejsce na brzegu łóżka.-Choć muszę ci coś powiedzieć.
Nathan posłusznie usiadł na różowej kołdrze i oparł się o ścianę.
-A więc...chwila napięcia...rozmawiałam ostatnio z Kat i stwierdziłyśmy że się wyprowadzamy.
Uniósł brew-Tylko nie na drugi koniec globu!
-Nie nie o wiele bliżej niż myślisz.-uśmiechnęłam się "tajemniczo" uspokajając go.
-O wiele bliżej?Chcesz powiedzieć że zamieszkacie w Londynie?-Pokiwałam głową widząc zadowolonego Nathana.-Wow!To świetnie.
-Rozejrzymy się za jakimś małym mieszkankiem po nowym roku ,praca też się jakaś przyda...Ale nie gwarantuje że będziesz nas odwiedzał bo pewnie będzie taki chlew że nie będzie można normalnie przejść przez korytarz.-zaśmiałam się.
-Czyżby?Chyba najpierw powinnaś odwiedzić dom The Wanted.Mieszkam tylko z Jayem i Maxem a jest taki chaos jak by nas było co najmniej dziesięciu.Pamiętam jak kiedyś mieszkaliśmy całą piątką a naszym domem zajmowały się dwie sprzątaczki które ledwo co wyrabiały.
-Serio? Tak że już wiadomo że dwa najbardziej zachlewione mieszkania w Londynie będą należeć do nas.
-Kat pewnie nie da ci spokoju z imprezami.
-Przeżyje jeśli będzie zapraszać was.
-Coś czuje że będziemy tam stałymi gośćmi.
-Ciesze się jak dziecko.-wyszczerzyłam się a brunet zrobił to samo.
-Apropo imprez...mam nadzieję że ci się to spodoba ewentualnie zaczniesz piszczeć i mnie ściskać. Tak to by było przyjemne...
-Nath!-uśmiechnęłam się szeroko bo wyczuwałam jakąś dobrą wiadomość.-O co chodzi?
-Cóż to miałam być niespodzianka ale chyba i tak będzie jeśli ci teraz powiem.-Usiadłam po turecku i zamieniłam się w słuch.-A więc...sylwester , Londyn ,ja i ty ,wielka impreza z The Wanted.
-Cc-coo?-zrobiłam wielkie oczy prawie jak piłeczki pingpongowe.-Mówisz poważnie?Mam jechać z tobą do Londynu na imprezę sylwestrową?
-Odpowiedź na wszystkie twoje pytania brzmi tak.
-To brzmi wspaniale ,ale ja mogę tak ...no wiesz?
-April nie żartuj sobie!Oczywiście że możesz bez żadnych przeszkód ,będą wszyscy to znaczy chłopaki i nasi znajomi...Mamy wynajęty klub Mahiki tak że nie będzie nikogo nieproszonego ani żadnych fotoreporterów ,zupełnie prywatnie w gronie znajomych.
Na jego słowa usta same wygięły mi się w uśmiech ale zaraz potem..-Słucham?Fotoreporterów?
Nagle zdałam sobie sprawę z tego co powiedział."Nie będzie fotoreporterów" czyli normalnie są...To mnie przeraziło.Czyli w Gloucester Nathan ma spokój a w Londynie musi uciekać przed paparazzi?

-Ap ,nie przejmuj się niczym ,chłopaków już znasz więc...
-Ale .-sama nie wiedziałam co chce teraz powiedzieć.-Ciesze się Nath.-uśmiechnęłam się ale inaczej niż przedtem.


Już nie kontynuowaliśmy tematu nadchodzącego sylwestra.Nathan był tak bardzo podekscytowany wizją że spędzimy go wszyscy razem więc nie chciałam mu tego psuć moimi niepotrzebnymi obawami.Kiedy Lauren zadzwoniła do mnie że przyjadą dopiero wieczorem stwierdziłam że musimy jakoś wykorzystać ten wolny czas.Nathan posłusznie skoczył do kuchni po przekąski a ja znalazłam jakiś film na laptopie.Było to trochę bez sensu bo i tak cały czas naciągałam kaptur bluzy na twarz żeby się tylko nie zaraził ale najwidoczniej mu to nie przeszkadzało.
-Puk puk.-usłyszałam dźwięczny głos a kiedy drzwi same się otworzyły nie czekając na moją zgodę ujrzałam Katherine.Nath i ja spojrzeliśmy na siebie z takimi samymi zdziwionymi minami po czym parsknęliśmy śmiechem.Kat wpadła do pokoju jak by nigdy nic ,zauważyłam że trzymała w ręce siatkę pomarańczy.-Czy ja aby wam nie przeszkadzam?
-Nie nie ależ skąd.
-Też kocham twój sarkazm ,Ap.-z uśmiechem podeszła bliżej.-Więc co robi moja ulubiona dzieciarnia?
-Kat po co ci te pomarańcze?
-Jak to po co?! Dla naszej chorej.Zawsze przecież w filmach tak jest ,że jak ktoś leży w szpitalu to ktoś go odwiedza i przynosi pomarańcze.Proste!
-No dobra ,chora może i jestem ale w szpitalu czy jestem to mi się nie wydaje.
-Oj nie marudź-Kat bez krępacji jak to ma w zwyczaju wepchnęła się na łóżko między mną a Nathana-Liczą się dobre chęci prawda?
-W sumie też mogłem ci przynieść pomarańcze.
-Matko ,co ja z wami mam!
-Pff my ci tu moja droga zapewniamy opiekę stałą a ty jeszcze wybrzydzasz!
-A najlepsze jest to że żadne z was nie wiedziało że jestem chora.
-Ej ja wiedziałam!
-Ja się domyśliłem.
-Po tych wygłupach na śniegu to było chyba jasne.
-Widzę że dużo mnie omija.-powiedziała Kat jedząc soczysty owoc i przy okazji rzucając skórkę na moją kołdrę.Chwilami była gorsza niż banda dzieciaków i czasami to mnie w niej denerwowało a czasem to u niej uwielbiałam.


Kolejną godzinę spędziliśmy jak zawsze na rozmowach , próbach dokończenia oglądania filmu ale przez komentarze Kat i ciągłe wybuchy śmiechu żaden horror nie był przy nich ani trochę straszny.Kiedy stwierdziłam że oczy same mi się kleją a rozdzce lada chwila wrócą pożegnałam się z moją wesołą gromadą i momentalnie zasnęłam.
                                                                     

                                                          ** nazajutrz**

Czułam się jakoś dziwnie.Miałam wrażenie że mój żołądek jest skręcony w supeł a gorączka rośnie z każdą godziną jeszcze bardziej.Nie byłam w stanie zająć się niczym szczególnym więc sięgnęłam po laptopa.Po odwiedzeniu moich ulubionych stron i stwierdzeniu że nic szczególnego wokoło się nie dzieje podkusiło mnie aby wy googlować Nathana a konkretnie Nathana i Las Vegas.Pomyślałam że może ktoś nam mógł zrobić w czasie jego kilkudniowego pobytu zdjęcia i coś napisać.Wpisując to w wyszukiwarkę czułam się jeszcze gorzej niż przedtem ,zupełnie jak przestępca...Po chwili szukania natknęłam się na artykuł dotyczący występu The Wanted w klubie w Vegas.Ich zdjęcia w czasie wykonywania piosenek, kilka zdań opisu i ...i prawie co nie zemdlałam kiedy zobaczyłam zdjęcie pokazujące Nathana na scenie  trzymającego w jednej ręce mikrofon a w drugiej moją dłoń.To byłam ja!Nathan szczerzył się jak by nigdy nic ,natomiast ja stałam tyłem tuż przy scenie tak że mogłabym spokojnie na nią wejść.Pocieszał mnie fakt że nie było widać mojej twarzy i raczej nikt nie mógł dostrzec że to właśnie ja jestem na tym zdjęciu.Oderwałam się od komputera ,popatrzyłam w zaszronione okno i wzięłam głęboki wdech.Przecież byliśmy w tylu miejscach!Począwszy od hotelu do którego co prawda paparazzi nie mają wstępu ale ktoś i tak gdyby ktoś chciał mógłby zrobić nam zdjęcie ,potem spacer po mieście z tamtą moglibyśmy mieć dziesiątki zdjęć! Nerwy we mnie buzowały.Odtrąciłam komputer na drugi koniec łózka tak że omal nie spadł na ziemię i schowałam twarz w dłoniach dalej wszystko analizując.Impreza...przecież tam były setki ludzi ,setki aparatów setki plotek.Ja popijająca kolorowe drinki w ich loży.A potem?Najlepsze jest to że potem nie pamiętam nic.Pobudka w hotelu i rozpaczliwa jazda po Vegas połączona z kłótniami.Przecież tej nocy mogliśmy zrobić wszystko i to wszystko mogło zostać udokumentowane a ja o tym nic nie wiem..Czułam że jak by wszystkie nerwy które mi towarzyszyły tamtego poranka wróciły ze zdwojoną siłą.Cała drżąc wyłączyłam komputer i w myślach skarciłam się za to że zachciało mi się szukać tych artykułów a jeśli jakieś jeszcze istniały wolałam o tym nie wiedzieć.Chociaż życie w niepewności i nerwach nie było by łatwe.Nagle zapragnęłam zasnąć i obudzić się w czasie kiedy za Nathanem nie biega tłum paparazzi i oboje jesteśmy zupełnie anonimowi.

Kilka godzin później miał odwiedzić mnie Nathan ,albo ja jego.Nie pamiętałam .Wydawało mi się że czuje się trochę lepiej niż wczoraj a zbyt długie siedzenie zamkniętej w jednym pomieszczeniu mi nie sprzyja więc dosyć szybko się ubrałam ,umalowałam i wyszłam.Gdy tylko otworzyłam drzwi buchnęła na mnie nagła przeszywająca fala zimna ,które aż szczypało mnie w ręce.Nie znosiłam takiej pogody ,chciałam już uciec do swojego cieplutkiego pokoju ale co jak co bardzo chciałam porozmawiać z Nathanem.Z każdym ruchem coraz bardziej drżąc kroczyłam ulicą pokrytą zmarzniętym śniegiem ,który wyglądał jak szklana pokrywa.Po 15 minutach byłam na miejscu.Nathan miał zdziwioną minę kiedy mnie zobaczył.
-Wyglądam aż tak tragicznie?-odezwałam się ale on nie bacząc na moje słowa automatycznie mnie przytulił i pocałował.-Hej.
-Właź bo strasznie zmarłaś.
Zdjęłam z siebie nakrycia i buty a potem spojrzałam w piękne okrągłe lustro z złotą zdobioną ramą które minutę później już nie wydawało mi się takie piękne.Włosy miałam całe zmierzwione i zaplątane ,twarz wyraźnie różowa i na dodatek rozmazany tusz na powiekach dodawał mi dramatyzmu.-Cóż ta pogoda nam nie sprzyja.
-A podobno miałem być twoim słońcem.
-A tak pamiętam.-poczochrałam go po włosach.-Słońce topiące cały śnieg w Gloucester to bez wątpienia ty.
-Chyba jednak nie mam takiej dużej mocy.
Uśmiechnęłam się -Chyba nie.
-Jak sądzę herbata powinna cie rozgrzać chociaż ja też mogę.-wyszczerzył się.
Dałam w śmiech.-Na razie wystarczy mi twoja pyszna herbatka.
Zrobił podkówkę z ust i ze spuszczoną głową zniknął w kuchni.-Tak myślałem.
Widząc jego minę dobry nastrój mnie nie opuszczał.Podąrzyłam za brunetem do kuchni przy okazji rozejrzałam się po domu i stwierdziłam że nikogo nie ma.

-To jakaś zmowa naszych rodziców ,że nagle gdy się spotykamy magicznie znikają?
-Mi to w pełni odpowiada.Chociaż mam nadzieję że za sekundę nie wpadnie tu Kat z pomarańczami.

Roześmiałam się wspominając jej wczorajsze wejście.-Tak ,jej wszędzie jest pełno.Może i czasem za pełno.
Usiadłam na barowym krześle przy blacie ,a Nathan położył przed nami dwa aromatyczne kubki.
                                                                  

                                                          kilka godzin później

-Nie nie!Ostatnim razem gdy mnie tak niosłeś walnęłam głową w drzwi.
-To był akurat mały wypadek...dobra jak wolisz. -postawił mnie na pierwszym stopniu i nagle chwycił za nogi a potem gwałtownie przewiesił przez ramię.Tak szybko mnie oderwał od ziemi że zakręciło mi się w głowie.
-A jeśli teraz zaryję głową o schody?-krzyknęłam zwisając.
-Nie ma takiej opcji kochanie.
Roześmiałam się z jego pewnego tonu a on jeszcze bardziej przyśpieszył i zaczął pokonywać kolejne schody.
-Nath ja zaraz zginę!
-Dobra co wolisz podłoga czy łóżko?
-Lądowanie na łóżku będzie bardziej przyjemne.
-Gratuluje wyboru.-odparł po czym nogą otwierając drzwi wpadł do pokoju i rzucił mnie na łóżko.
-Nigdy więcej takich wycieczek!Wiesz wolę jakoś tradycyjne metody poruszania się schodami.-poprawiłam moje sterczące włosy.
-Tak?A szkoda bo mi się podobało.-powiedział z uśmiechem ,który nie schodził z jego twarzy odkąd pojawiłam się w jego drzwiach.Nathan z impetem walnął się na łóżko tak że podskoczyłam.-I jak ?Wygodne tak jak ostatniej nocy?
-Nooo tamtej nocy tyle się działo że nawet nie pamiętam.-ironizowałam co Nathan oczywiście wychwycił.
-Może tej nocy w takim razie się zadzieje?
Wybuchłam śmiechem widząc jego machające brwi.-Raczej nie zagoszczę tu do wieczora Sid.
-Zobaczymy.-stwierdził opierając się o wezgłowie.-Plany zawsze można zmienić.
-Coś o tym wiem-przysunęłam się do niego chwytając za poduszkę.-To co mi chciałeś pokazać?
-Chodź tu.-wstał z materacu i podszedł do okna.-Ten sopel.-wskazał na smukły lodowy stożek zwisający wzdłuż okna.
Parsknęłam śmiechem.-Sopel?
-Jest ogromny nigdy takiego nie widziałem.
-Wniosłeś mnie tu na plecach aby pokazać mi ogromny sopel?
-Rozgryzłaś mnie.-spuścił głowę.-Tak naprawdę to po to aby zwabić cie do mojej super tajnej kryjówki i wykorzystać.
Wyszczerzyłam się nie odrywając wzroku do jego oczu ,w których odbijały się miliony świateł.Nagle poczułam jego ciepłe dłonie na moim karku.Zbliżyłam głowę i tego nie pożałowałam.Dotyk jego ust był nie porównywalny do niczego innego.Jednocześnie delikatny ale i zachłanny jak bym smakowała zupełnie nowego niesamowitego gatunku owocu.
-Jestem jeszcze chora.-wymamrotałam kiedy na centymetr oderwaliśmy się od siebie.
-I myślisz że mnie to obchodzi?
-W sumie mnie też nie.
Po krótkim dialogu kontynuowaliśmy pocałunki ,które stawały się jeszcze bardziej intensywniejsze.Najpierw Nathan wplatał palce w moje włosy a następnie w kant bluzki ,która niedługo potem leżała gdzieś kilka metrów od nas.Czułam że jego dłonie zawrotnym tępem zbliżają się do mojego biustonosza.
-Irytujesz mnie.-mruknęłam i popchnęłam go na łóżko tak że leżał na miękkim materacu bez koszulki ,którą zdążyłam mu zdjąć opierając się na łokciach i z iskierkami w oczach śledził każdy mój ruch.Nagle ujął moja dłoń i przyciągnął do siebie wpijając się w moje usta.W między czasie zajęłam się jego paskiem ,którego mechanizm nie był zbyt skomplikowany.Brunet nie pozostał mi dłużny i po chwili miałam na sobie tylko bieliznę.Nie czułam zimna które towarzyszy po zdjęciu ciuchów ,całkiem przeciwnie ciepło biło z każdego kawałka mojego ciała.Jak by nagle ktoś podkręcił grzejniki na maksimum i zapalił aromatyczne kadzidełka przez które atmosfera całkowicie się zmieniła.Nie potrafiłam w żaden logiczny sposób tego wytłumaczyć ale nagle Nathan przyćmił cały świat ,teraz był po prostu najważniejszy.



--------------------------------------------------------------------------------------------
Joł joł dziełuszki! ;)

Bardzo wściekłe czy tylko trochę?Wiem że mnie długo tu nie było i ogólnie na bloggerze więc mam niemało zaległości za które bardzo was przepraszam.T było tak że najpierw długi czas nie miałam weny ale miałam czas potem nie miałam czasu a pod koniec weekendu kiedy postanowiłam że w końcu zasiądę do Worda zostałam pozbawiona internetu.Nawet nie chce mi się już wspominać nawet o tym bo nie obyło się bez mojej wściekłości.No ale koniec już o tym.

Co do rozdziału... czuje się w niewytłumaczalny(moje nowe ulubione słowo xd) sposób dziwnie pisząc to ale jest sexytime? coś tam chyba jest ;) nie wiedziałam jak się zabrać do tego kompletnie (ogólnie całego rozdziału) tak że pisałam go po kawałku i urywkami a potem myślałam
jak to wszystko ze sobą scalić.Ale jest! ;) 

Drugim blogiem zajmę się dopiero w środę bo jutro czeka mnie pracowity dzień w tym wizyta u fryzjera i trzymajcie kciuki żeby zamiast różowego kolorku na moich włosach wyszedł fioletowy ;)

I to by było na tyle.Tak więc ahoj załogo i widzimy się pod koniec tygodnia! ;**