poniedziałek, 10 marca 2014

Rozdział 52

Zdjęłam buty w korytarzu , klucze rzuciłam na komodę a nieskończoną ilość siatek z zakupami zaniosłam do kuchni.Potem dołączyłam do leniącej się przed telewizorem Kat.
-Kupiłaś wszystko?
-Raczej tak.-odparłam krótko.-Ale wiesz miałam wrażenie ,że śledził mnie jakiś facet.
Kat mimo informacji jaką jej zaserwowałam pozostała niewzruszona i nadal wpatrywała się w niewielki szklany ekran.-No co ty nie powiesz hiper celebrytko.
-Kat! Ty się śmiej ale to rzeczywiście było jakieś podejrzane.Chyba szedł za mną kilometr aż do sklepu a potem kiedy wydawało mi się ,że niknął stoję sobie spokojnie w kolejce do kasy a tu...bach! Ten typek stał tuż za mną.
Rudowłosa popatrzyła na mnie jak na idiotkę i cicho się zaśmiała.-Ale musiałaś mieć minę!
-Wiesz co? Nie gadam z tobą.-oświadczyłam obrażona.-Ja ci tu opowiadam ,że śledził mnie jakiś psychopata , niezrównoważony pedofil albo lokalny nożownik albo... -zawiesiłam się dopiero teraz kojarząc fakty.-paparazzi!-krzyknęłam.
-Co takiego?
-No przecież oni mają w tych tubach aparaty!Co za głąb ze mnie ,że od razu się nie domyśliłam.Może widzieli jak Nath dziś w południe stąd wychodził? Albo wieczorem albo wczoraj kiedy chłopaki po nas podjechali.
-April to jest jeden z najpopularniejszych boy bandów w UK więc nie dziw się jeśli wszystkich będzie ekscytować ich przebywanie tutaj.W końcu sąsiedzi...
-No właśnie! I jeszcze oni.Kat ,a co jeśli mieszkają tu same nastolatki?-pisnęłam przerażona.-No to mamy już po świętym spokoju na wieki wieków amen.
-Och, nie przeżywaj już tak , Ap. Najpierw trzeba będzie wybadać teren i to solidnie no i skrupulatnie sprawdzać czy ktoś z zewnątrz tu się jednak nie kręci.
-Aha czyli teraz mamy zostać super agentkami rodem z FBI.-mruknęłam bez entuzjastycznie przygnębiona perspektywą przyszłości z paparazzi pod oknem.-Musze zadzwonić do Nathana!
-Nie!
-Tak!
-I co mu powiesz!?
-Że... -zaczęłam jednak coś we mnie pękło i bezsilnie schowałam twarz w dłoniach.-Kat zaczyna się coś czego najbardziej się obawiałam.-wyszeptałam na co kuzynka od razu zjawiła się obok mnie i pocieszająco mnie przytuliła.
-April , tylko się mi tu nie masz.Cholera nie wiem jak ci mam pomóc.
-Powinnam mu o tym powiedzieć.-bardziej stwierdziłam niż zaproponowałam spoglądając w jej zakłopotaną i bezsilną twarz.
-On chyba będzie bardziej niż my wiedział co trzeba zrobić w tej sytuacji.
-Chyba teraz nie powinien tu przychodzić.Cholera jasna! Czy już pierwszego dnia wszystko musi się sypać ?! Ja teraz nie wyjdę normalnie z domu.-załamałam ręce.Teraz byłam już tak samo zdenerwowana jak i załamana.Kat nie powiedziała nic.Wiedziała co nas tu czeka , jej zawsze obecny entuzjazm nagle się rozpłyną , nie potrafiłyśmy się teraz odnaleźć.Trzeba będzie teraz stoczyć z nimi walkę , tylko to przychodziło mi do głowy.

Rozmawiałyśmy , rozmyślałyśmy , śmiałyśmy się i to tak szczerze jak prawie nigdy i w dodatku tak jak lubie.Mimo wszystko ,że miałyśmy z Kat zupełnie inne temperamenty i poglądy to jednak wydawać by się mogło z grubsza niezrównoważona Kat potrafiła być dla mnie oparciem.Po jakiejś godzinie zgodnie stwierdziłyśmy ,że rozpoznanie terenu to dobre rozwiązanie.

-No błagam cię! -protestowała po swojemu Katherine ,której nie przypadł do gustu mój pomysł.-Placek a co my w jakimś serialu amerykańskim gramy?
-No bo ty to byś najchętniej z flaszką do wszystkich poszła.-mruknęłam śmiejąc się na cały głos.
-A idź ty małpiszonie!-pacnęła mnie w tył głowy.
-Czyli co robimy?Jakoś nędznie witać się z sąsiadami z pustymi rękami.
-Dobrze dobrze w takim razie proponuję indyka w beszamelu wschodnio-chińsko-ruskim a do tego ziemniaczki pod przykrywką kawiorowej mgiełki z lampką różowego wina z 1756 roku.
-Hahahaha przykrywką!-lałam śmiechem.-Kaaaat błagam cię o spokój chociaż na 10 minut.
-No to prosz , słucham cię.
-Zróbmy muffunki!!-pisnęłam zachwycona pomysłem własnego autorstwa.
-Nie mamy foremek na muffinki ,głąbie!-przedrzeźniała mnie równie głośno i "entuzjastycznie" piszcząc.
Poważna mina i zgromienie wzrokiem.-Okay , fruwaj do cukierni.-oznajmiłam a raczej poleciłam.
-Ehe na pewno.
-Serio serio moja droga jakże pomocna i dobroduszna przyjaciółko.A poza tym masz obcykane sklepy w pobliżu!
Mina Kat stężała , nie potrafiąc wymyślić jakiś przekonujących kontrargumentów oświadczyła.-Dobra ,ale jutro cały dzień gotujesz a ja nawet nie kiwnę palcem.
-Zgoda.
-Wspaniale.
-A teraz zasuwaj kochana.
-Już lecę.-mruknęła z szatańskim wzrokiem i powoli poderwała się z kanapy.

I zniknęła z domu na jakąś godzinę.Ciekawa jestem tylko czy wróci z choć 1/4 jakiejś jadalnej muffinki.Stojąc przy oknie i wypatrując czy aby Kat nie kręci się gdzieś pod kamienicą mój zaniepokojony wzrok napotkał samochód zaparkowany niedaleko naszej posiadłości stał dokładnie między końcem ogrodzenia naszego a sąsiedniej parceli.Było to stary granatowy nissan.Zdziwiłam się widokiem tego pojazdu bo nigdy wcześniej go tu nie wdziałam a z tego co wiem to samochody mieszkańców zawsze zaparkowane są z tyłu kamienicy w przeznaczonym do tego celu miejscu.Z niepokojem przyglądałam się samochodowi ciągle mając w pamięci natrętnego fotografa który mnie dziś śledził i byłam prawie pewna ,że miejsce kierowcy jest zajęte kiedy zadzwonił telefon.Mój telefon.Niemal rzuciłam się na stolik kawowy i natychmiast odebrałam.

-Nath.-uśmiechnęłam się ze spokojem.
-Tak zgada się tu Nath no chyba ,że masz mnie inaczej zapisanego w kontaktach na przykład "Najlepszy towar w mieście" vel "gorący kochanek upojnych nocy".-kontynuowała a ja bez pohamowania głośno wybuchłam śmiechem do słuchawki.
-Nooo wiedzę ,że chyba ktoś tu się przecenia bądź te wyolbrzymienia i to samo uwielbienie może wypływać ze skrywanych kompleksów.
-Masz rację chyba zadzwonię na infolinię porad dla nastolatków.-mlasnął.
-Czekaj! Jeszcze nie mój skarbie.-zaśmiałam się.-Jak ci mija dzień?
-A tak!-zaczerpnął tchu przez co od razu wiedziałam ,że zahaczyłam o uwielbiany temat twórczej prac na nowymi testami.-Jest genialnie , już zapomniałem jak szybko płynie tu czas.Prawdopodobnie mamy już wybrany nowy singiel ,nad którym będziemy pracować przez najbliższy tydzień a ukaże się za miesiąc w porywach do dwóch ,do tego szlifujemy jeszcze 2 dawno dawno temu napisane piosenki a w między czasie ogrywam jeszcze Sivę w ping ponga.
-Ooo dzień pełen wrażeń widzę i pracy! Pracy , The Wanted pracują Yay!
-I to jak!
-Już chcę usłyszeć ten singiel mmm?
-Na pewno będziesz pierwszą osobą ,której go pokażę razem z mamą i Jess.
-Czyli sytuuję się na tej samej półce co rodzinka szanownego Sykesa?-uśmiechnęłam się szeroko.
-Tak, raczej tak.-odparł z takim ciepłem ,że niemal widziałam jego uśmiech i pogodną twarz.-To widzimy się jutro?
-Jasne.Rodzice powinni mi wysłać resztę moich rzeczy , parę meblów i takie tam graty.Przyda mi się twoja pomoc , pracusiu.
-Mam przyjść sam czy wezwać posiłki?-zapytał a ja usłyszałam najgłośniej w moich myślach słowo "przyjść".Szlag!Oby tylko jutro nikt nie kręcił się pod moim domem ,pomyślałam i od razu zrzedł mi nienaganny humor który tak niebywale szybko zafundował mi Nath.
-Ermm może.. przyjdź sam.Jeśli któryś z chłopaków nie będzie miał nic do roboty to tez może wpaść ale.. zrób jak chcesz.
-Okay.-powiedziała dziwnie jak by zaniepokojony moją plątaniną.-April ,na pewno będę mógł wpaść?
-Tak , tak , no przecież.-upewniłam go.-Z resztą jutro porozmawiamy.
-Niech będzie.-dodał tonem z nutą zmartwienia i niezadowolenia ,że na pewno coś kręcę.Znał mnie ,a mnie doskonale da się rozszyfrować kiedy coś ukrywam lub kłamie.
-To lecę już kochanie.
-Jasne przecież tyyyyyle masz na głowie.-zaśmiał się.
-A mam , żebyś wiedział.Robimy właśnie to znaczy jesli Kat wróci z cukierni cała i żywa i jeszcze z muffinkami to będziemy gotowe na rozpoczęcie powitania z sąsiadami.
-Ooo! Będziesz musiała mi potem zdać z tego raport.To będzie albo tragedia albo program kabaretowy.
-Wyjąłeś mi to z ust.-poszerzyłam uśmiech.-Dobra , no nic.Śpiewaj mi tam ślicznie , misku.
-Ja umiem tylko ślicznie!
-O tak , oczywiście i to specjalnie dla mnie.-rozmarzyłam się szczerząc się do słuchawki.
-Ops muszę kończyć Siva chce rewanżu za ping -ponga! Kocham cie.Pa!
Tak szybko jak zadzwonił tak szybko zwiał i teraz do moich uszu dobiegał tylko głuchy sygnał.-Też cie kocham , Nath.-z niezmiennym uśmiechem i spokojem odłożyłam z powrotem telefon na swoje miejsce.Nie musiałam dalej tkwić przy oknie bo dosłownie 2 minuty później zdyszana Kat wleciała do mieszkania.

-Gonił cie ktoś?-zaśmiałam się widząc ją całą pomiętą z opakowaniem pełnym ciastek.
-Bardzo śmieszne.-mruknęła.-Nienawidzę schodów , kocham windy  , nie nawiedzę zepsutych wind.
Zachichotałam przejmując od niej białą paczkę.-To co tam masz?
-Nie wiedziałam ile wziąć więc wzięłam 12.Może być?
-Jasne , jasne wyglądają cudownie.-spojrzałam na cukierkowe muffinki z kolorowymi polewami.-Powiemy ,że same zrobiłyśmy ,a co.

Zanurkowałam w kuchni ,znalazłam jakieś w miarę adekwatne naczynie na ciastka , równo poukładałam i tadaaam!Mamy z czym iść do ludu.Teraz trzeba było tylko doprowadzić się do jako takiego w miarę reprezentacyjnego porządku i możemy ruszać na obchód.Przebrałam domowe łachmany na nieco lepszy strój ,lekko umalowałam i zrobiłam porządek z włosami co nie zajęło mi długo.Za to Kat wieczność siedziała w łazience z prostownicą.Miałam ochotę wyrzucić jej sprzęt przez okno kiedy po raz 50 powtarzała "No jeszcze chwilka , 2 minuty!"Wreszcie te "2 Katowe minuty" upłynęły i obie razem z ciasteczkami byłyśmy gotowe.Stwierdziłyśmy ,że zaczniemy od dołu do góry.A więc mieszkanie numer jeden.A więc kiedy drzwi otworzyła nam przemiła starsza pani zachwycona naszym "talentem wypiekowym" Kat zrzedła mina.Okczywiście Mrs.Dowson zaprosiła nas na standardową herbatkę i zamieniła z nami parę słów.A więc numer 2.I niemalże zemdlałyśmy jak długie kiedy drzwi uchyliły się i w nich okazał się niczym grecki bóg bez koszulki niezwykle przystojny brunet o piwnych oczach.
-Emm yy jestem April.-zaczęłam.
-Oł ja Simon.-i chodź było widać ,że jest nieco oszołomiony i zdziwiony naszą wizytą szeroko się uśmiechnął.
-Ja mam na imię Kat.-zabrała głos ruda przeciskając się w drzwiach i zabierając mi talerz z muffinkami.-Właśnie się wprowadziłyśmy i..
-A takie małe powitanie.
-Zgadza się.-nie bacząc ,że zakłopotana soję obok kontynuowała błyskotliwą konwersacje z nowo poznanym.
-To... może wejdziecie? W prawdzie nie spodziewałem się żadnej wizyty więc bałagan trochę jest ale napijemy się czegoś nie nie?-puścił nam oczko a ja myślałam ,że zaraz osunę się na ziemię.Nathan aby pilnie sprowadzić mnie na ziemię potrzebny od zaraz!
-Jasne mamy czas  ,prawda Ap?
-Co?Yyy tak tak oczywiście całą tonę czasu.-uśmiechnęłam się jak najlepiej potrafiłam.
-Skarbie ktoś przyszedł?-usłyszałyśmy piskliwy kobiecy głos.I tak jak przypuszczałyśmy z pokoju wyłoniła się osoba płci niewątpliwie damskiej odziana w lawendowy satynowy szlafrok o długich do pasa blond włosach dobrze komponowała się z Simonem.
-Nowe sąsiadki i na dodatek przyniosły ciastka.
-Świetnie.-weszła do kuchni po czym przywarła do niego jak pijawka a my z Kat wymieniłyśmy szatańskie spojrzenia.-Pamiętasz? Zaraz wychodzimy.-mruknęła myśląc ,że nie słyszymy.
-Jasne.-powiedział ciszej i z powrotem wrócił do nas brunet.-Dziewczyny słuchajcie nie mam teraz czasu niestety ,ale może zgadamy się jakoś w tygodniu na kawę ,drinka?
-O tak ,chętnie.Mieszkamy pod 7 tak ,że wpadnij jeśli najdzie cię ochota.-zaproponowała Kat.
-Będe.-uśmiechnął się rozbrajająco.-Ludzie żyją ściana w ścianę kompletnie się nie znając.Miło ,że wpadłyście , na razie!
-Jasne , paaaa.-zawołała Kat tym swoim rozanielonym chwilowo zauroczonym głosem ,a gdy tylko Simon zamknął drzwi wydała z siebie stłumiony pisk.-Widziałaś to , widziałaś ?!?!
-O tak , widziałam.
-Boże jednak istniejesz!-wzniosła ręce ku niebu cała w skowronkach.-Ah życie jest piękne.Zapamiętaj mała od dziś nasz szczęśliwy numer to 2.-pomachała brwiami nadal się szczerząc.
-Dobra dobra bo ja przez ciebie zgłupieję zaraz a jak by to Nath widział to natychmiast by mnie z tego mieszkania ewakuował.-zaśmiałam się.-To to numerek 3?
-Dajesz Ap!

Cóż pod trójką mieszkała również płeć męska lecz hmm... chyba po krótkiej wizycie u dwójki panów pół godziny sprzeczałyśmy się czy nie są gejami.Pod 4 też nie było rewelacji  zwyczajna para z małym dzieckiem.Pod piątką mieszkała natomiast Amber Patterson do której należało wynajmowane nam mieszkanie więc chętnie odwiedziłyśmy ją w celu obgadania kilku spraw i pytań.PO niecałej godzinie przy kolejnej herbatce której miałam już dziś po dziurki w nosie kilka minut stałyśmy pod mieszkaniem numer 6 jednak nikt nam nie otworzył.Podumowaując: starsza pani , przystojniak , geje , szefowa i nie wiadomo kto.Mimo wszystko nie spełniły się moje przypuszczenia co do rozszalałej nastolatki ,która uraczyła mnie telefonem do paparazzi.Przynajmniej ulżyło mi ,że Nath będzie miał przynajmniej wśród sąsiadów spokój.To był bez wątpienia plus całej tej sytuacji.


                                                                 ***

Następnego dnia kiedy poprzedniego razem z Kat położyłyśmy się dość wcześnie po pełnym popcornu seansie komediowym byłam w miarę wypoczęta.Choć poduszka tak bardzo prosiła mnie abym jeszcze sobie pospała to jednak nie mogłam kolejnego dnia spędzić na nic nie robieniu.Już od rana wisiała nade mną Katherine ,której wczoraj obiecywałam pichcić i gotować przez cały dzień.
-A więc śniadanko dla królowej -mruknęłam do siebie.
-Co co co nie słyszałam?
-Nico ,ty się lepiej swoim ukochanym telewizorem zajmij.
-Myślałam ,że powiesz Simonem.
Prychnęłam rozbijając jajka na patelni.-Tsaa.
-A właśnie muszę się ubrać i umalować ,a co jeśli nas odwiedzi w końcu powiedział ,że..
-Kat , spokój! Ty na serio niekiedy świrujesz i to nie na żarty moja droga.
-Oj tam , bywa.-zaśmiała się.-Ale ty się nie obijaj bo ja głodna siedzieć nie będę.-wystawiła mi język.
-No no no nie podskakuj mi tu!Mam władzę mogę ci tu dosypać do tej jajeczniczki coś ekstra!
-Bahahaahaha!Już się boję!
Kontynuowałam gotowanie.
-Kat?
-Ehem?
-Ale ty wiesz ,że ten boski Simon jest ewidentnie zajęty?
-Nie wiesz co jestem niewidoma i wczoraj wcale a wcale nie widziałam jak przyzwawszy się do niego ta wstrętna blondyna.-mruknęła z jadem.-Ale wiesz jak jest.-dodała twardo.-Nie ma takiego wagonu którego się nie da odczepić!
-Okay ja juz nie będę wnikać w twoje niecne plany.
-I bardzo dobrze Appy , bardzo dobrze.-wysłała mi szeroki złowieszczy uśmiech.

Postanowiłam więcej nie zahaczać o temat naszego nowo poznanego sąsiada tylko zdjęłam jajecznicę z ognia i ze smakiem podsuwając drugi talerz rudowłosej spałaszowałam.Następnie spacerkiem udałam się do łazienki gdzie czekała mnie poranna toaleta , prysznic i doprowadzenie wyglądu twarzy do porządku.Po pół godziny zostało mi juz tylko skompletować jakiś luźny strój na dziś więc zanurkowałam w moim pokoju.
Z mojego pokoju usłyszałam dźwięk dzwonka do drzwi szybko zakładając bluzkę zawołałam na Kat aby otworzyła.
-A nie mówiłam!Simon do mnie!-zawołała podekscytowana jednak wchodząc na korytarz zobaczyłam w drzwiach nie Simona lecz Natha i Jaya oraz poirytowaną Kat.-A ci tu czego?Nie przyjmujemy jechowych , dowidzienia panom.-prawie zatrzasnęła przed nosem drzwi i tak już oniemiałym chłopakom kiedy zawołałam.
-Jaythan!! Moi kochani , Kat stań w bezpiecznej odległości -nakazałam naburmuszonej niczym dziecko kuzynce.-I trochę kultury kobieto.-zaśmiałam się już frunąć w ramiona Nathana.
-No to niezłe powitanie takie... efektowne.-rzekł Jay który mnie przytulił a z Kat jedynie wymienił wrogie spojrzenia.-A tym co?-spojrzałam badawczo na Natha.
-Mnie nie pytaj wiem nie więcej niż ty.
-Kat?Jay? To ruszycie czy nadal zamierzacie stać i mierzyć się wzrokiem jak w przedszkolu?
-Kto jest na poziomie przedszkola ten jest.-mruknęła ruda znikając gdzieś do salonu.
-Mam nadzieje ,że szybko się uwiniemy z tymi meblami.-rzucił Bird.
-One jeszcze nawet nie przyszły , za wcześnie się pojawiliście panowie.-uśmiechnęłam się próbując rozluźnić atmosferę jaką zaprowadzili Kat i Jay.-Będą równo w południe więc jeszcze sobie coś zjecie przed robotą.
-Mówiłem ci ,żeby tak z rana nie przyjeżdżać.-szturchnął kolegę Loczek.
-Jay nic ci sie chyba nie stanie jak posiedzisz godzinę z Kat ,hm?-
-Dobra ale nie ręczę za siebie.
-Okay.
-Rany ,chłopaki musicie mi wszytko opowiedzieć a szczególnie ty Jay.I mam cie na oku kolego.-wysłałam mu znak pokoju od oczu na co tylko blado się uśmiechnął.



----------------------------------------------------------------
Alocha Bejbusy! ;)

Haha nie mówcie mi nawet co odwaliłam ostatnio bo wiem xd tzn teraz już wiem ;D Dodałam 2 razy rozdział numer 51 i dopiero teraz się o tym zorjentowałam.Och wybaczcie ale są teraz dla mnie godziny mocno nocne i późne tak że oczki mi sie już kleją a jutro pobódka 5/6 ;< rozdział taki nawet no nawet fajniusi ;)
Oj ale mi sie nic nie chcę teraz i w ogóle przez całe życie ;D Tak Anusiaku lenię się masakrycznie.Ah i teraz jest taka piękna pogoda w ogóle wiosna radosna idze se do nas no pięknie ;) i jak by w szkole było tak pięknie bo jakos po feriach nie moge sie podnieść i po porstu wystąpił u mnie zanik zdolności do nauki i robienia czegokolwiek.Nie polecam ;p

Przepraszam was ale idę już spać bo czuje się jak pijana xd
Kocham was na zawsze forever i jutro czy n dniach ponadrabiam wasze blogi a w szczególności Anisuiaka i Alice bo mam meeega dużo do czytania ;)
Tak ,że czołem Misie Pysie ! ;**



poniedziałek, 3 marca 2014

Rozdział 51

Tak szybko jak zapragnęliśmy pobyć sami ze sobą tak szybko ewakuowaliśmy się z Mahiki.Po opuszczeniu klubu w deszczu łapaliśmy taksówkę co jednak w mgnieniu oka nam się udało i  już byliśmy w drodze do mojego mieszkania.Odurzeni alkoholem i pragnieniem całą przez całą drogę nie mogliśmy się od siebie oderwać.Usta Nathana tej nocy smakowały wyjątkowo i wcale nie przejmowałam się tym ,że jesteśmy kompletnie pijani a nazajutrz nie będziemy wiele pamiętać. Zapłaciliśmy kierowcy niewiele myśląc sowity napiwek i pomknęliśmy ku kamienicy.Panował tu kompletny mrok i tylko światła jarzących się latarni wzdłuż ulicy nie pozwalały nam się zgubić w drodze do drzwi.Największa zabawa była chyba z umieszczeniem klucza w drzwiach od klatki , nie chciałam koniecznie budzić sąsiadów w środku nocy i to już pierwszego dnia więc jak najciszej prawie wczołgaliśmy się po schodach na górę.Droga na nasze 4 piętro niemiłosiernie się dłużyła więc Nath nie tracąc czasu użył już standardowego chwytu przewieszając sobie mnie przez ramię.

-Masz może latarkę?-zapytałam kolejny raz niecelnie trafiając w zamek w drzwiach.
-Jasne , mam 5 modeli na baterię na prąd i jeszcze nawet w kieszeni trzymam mini model lampy gazowej.-powiedział sarkastycznie na co zachichotałam jak tylko najciszej mogłam.
-Nath.To chociaż telefonem mi zaświeć.-poleciłam na co posłusznie wydobył iPhona z kieszeni i z rozdrażnieniem spoglądnął na wyświetlacz.
-4 połączenie nie odebrane od Toma i 2 od Jaya.Ooo widzę ,że Max się bardzo o nas martwi.
-No wiesz zniknęliśmy tak bez śladu zresztą pewnie się domyślili.
-W jakim celu.-dokończył z szelmowskim uśmiechem i ponaglił mnie w otwieraniu drzwi.Wreszcie drzwi się otworzyły i stanęliśmy w korytarzu gdzie zdjęłam wyjątkowo niewygodne szpilki.
-Napijesz się czegoś?-zapytałam kiedy staliśmy na przeciwko siebie.

Nathan spojrzał na mnie swoim rozbieganym i lśniącym w mroku wzrokiem robiąc krok na przód.-Wiesz , Ap jakoś teraz mam ochotę na coś innego.-powiedział poważnym jednak ciepłym tonem i zbliżył się jeszcze bardziej z niezwykłym wyczuciem muskając moje usta.W między czasie kiedy nasze wargi przywierały do siebie w intensywnych pocałunkach zsunęłam z ramion płaszcz a on niedbale pozbył się kurtki by potem ująć moją talię swoimi dłońmi zsuwając je niżej na pośladki podniósł mnie do góry i posadził na komodzie strącając wszystkie przedmioty jakie na niej były.Gładził rękami po moim rozpalonym ciele wślizgując się pod złoty top a kiedy pozwoliłam mu na więcej pozbywając się jego koszulki po kilku namiętnych i bardziej zachłannych niż przedtem pocałunkach ujął mnie za tyłek  podnosząc z komody i zaprowadził do sypialni.

                                                               ***

Moje ciężkie jak nigdy oczy powolnie zaczęły się otwierać.Zobaczyłam wściekle żółtą ścianę przyozdobioną niewielkim obrazem przedstawiającym widok na Tamizę.Co ja tu robię?-zadałam sama sobie to pytanie jednak kiedy powoli dotarłam do siebie i przekrzywiłam głowę w prawo ujrzawszy Nathana wspomnienie wczorajszego wieczora powróciło.Miał szczelnie zamknięte powieki , oddychał spokojnie i wyglądał tak beztrosko z nadzwyczaj zmierzwionymi włosami sterczącymi z każdej strony.Na nagim torsie spoczywała jego ręka a drugie ramię było uniesione w moim kierunku.Widząc go zapragnęłam codziennie kiedy się budzę oglądać taki widok.
Postanowiłam ,że nie zbudzę mojego księcia tylko poszukam jakiś ubrań i przy okazji pozbieram nasze z korytarzu i przygotuję jakieś śniadanie.Tego dnia co jakoś specjalnie mnie nie zaskoczyło bolała mnie głowa i czułam się dziwnie otumaniona jednak jak znam życie gorąca kąpiel i kawa od razu pomogą.Tak więc po niecałej godzinie zanosiłam już tacę z pysznymi omletami z bekonem do sypialni.Tym razem kiedy otworzyłam sobie drzwi nogą Nath już obudzony lecz jeszcze z nie do końca otwartymi oczami podnosił się na łokciach do pozycji siedzącej.

Na ten widok nie mogłam powstrzymać uśmiechu.-I jak się spało?-zapytałam siadając obok i podsuwając mu śniadanie pod nos.
-Spało?-powtórzył słodko się przy tym śmiejąc.-Wspaniale.-odparł składając na moich ustach soczysty pocałunek.-Śniadanie do łóżka?April już na nogach? Ubrana? I na dodatek przynosi mi śniadanie do łóżka?Czy może być lepiej?-zaśmiał się cały rozpromieniony.
-Aż sama siebie zaskakuje.-wzruszyłam ramionami a tym czasem Nath zabrał się za konsumowanie omletów.-Mmm powiem ci-mówił z pełnymi ustami.-że rokujesz na bardzo dobrą kurę domową.
-A w łeb chcesz , kurczaku? -pacnęłam go w głowę podkradając mu bekon.
-E e e !A jakim to tonem się zwracamy do swojego cudownego mężczyzny?
-Hmm cudownego? Nath , uderzyłeś się kantem poduszki w głowę i zaczynasz bredzić?-roześmiałam się na co brunet tylko złowrogo przymrużył oczy po czym użył swojej tajnej i zawsze działającej siły czyli moich łaskotek dosłownie wszędzie.
-Nath!!!Zaraz cię zabiję normalnie.
-Masz tamto odwołać.-powiedział.
-Nie.-stawiałam się lecz było to tylko na moją nie korzyść bo chłopak zaczął łaskotać mnie jeszcze bardziej.
-To co?
-Och, no już niech ci będzie , szantażysto ty.
Podniosłam głowę bo teraz niemal leżał na mnie tworząc klatkę z ramion z której nie mogłam się wydostać i nawet tego nie próbowałam.Sięgnęłam jego ust.
-Może być?-zapytałam z szerokim uśmiechem.
-Może.-odpowiedział tym samym.
-A teraz wstajemy ,co? Muszę zadzwonić do Kat , jest już po południu a ta dalej nie wiadomo gdzie się szlaja.
-A nie lepiej ci bez niej? Mogę być twoją Kat?-uniósł brew.
-Tylko zorganizuję ci rudą perukę jakąś swagową koszulkę i możesz się wprowadzać.
-Wspaniale.-stwierdził z zadowoleniem.-W sumie to skoro Kat tak dobrze zgadała się z chłopakami to dlaczego by nie zrobić małej zamiany ...ja tu ona tam.-wyszczerzył się znów machając mi brwiami.
-No no no! Jasne Sykes jasne!
-Mówię serio.
-Serio? Nath poruszaliśmy ten temat już nie raz.-spojrzałam badawczo w jego oczy wykrywając jego myśli.-Jeszcze jest przed nami mnóstwo a mnóstwo czasu.Na razie chcę postawić na "studenckie" życie a potem zobaczymy.
-Studenckie życie , cholernie dobrze brzmi.
-I takie też ma być.-uśmiechnęłam się.-A teraz proszę ze mnie zejść.-dodałam bez ogródek.

Nath wykonał polecenie i rozejrzał się po pokoju za swoimi ubraniami.Zaczął zakładać spodnie a ja patrzyłam na niego siedząc na skraju łóżka jak na obrazek.-Która tak właściwie jest godzina?
-Grubo po 12.
-Ooo dzisiaj mam jeszcze wolne więc może jeszcze jakoś spożytkujemy ten czas ,hm?-spojrzał na mnie z ukosa z szerokim uśmiechem.
-Obawiam się ,że muszę natychmiastowo sprowadzić tu Kat.
-To gdzie ona się jeszcze podziewa?-przeciągnął.
-Chyba zgrała się z chłopakami aż za nad to.-zaśmiałam się.
Nath sięgnął po swój telefon i zaklną spoglądając na kilkanaście nieodebranych połączeń.-Niemożliwe!! Dzisiaj jest poniedziałek. Mieliśmy mieć od południa zamówione studio ,cholera.
-Dzisiaj?
-Ja też wolałbym jutro.I wychodzi jak zwykle ,balujemy w weekendy i zapominamy że w poniedziałek mamy jakieś ważne obowiązki a te kartofle pewnie leżą jeden w w wannie drugi na balkonie nie zdolni do życia.
Parsknęłam śmiechem.-Jak by was nie znała.
-Chciałbym cię zebrać ze sobą , będziemy mieć przymiarki do nowej piosenki , nasz menadżer przestawi nam jakieś propozycje na singiel.Tak bym chciał mieć cie przy sobie.
-Zawsze?
-Zawsze.-powtórzył spoglądając w moje oczy i odgarniając z policzka niesforny kosmyk.
-Ale to nie możliwe?
-W studiu jest kategoryczny zakaz wprowadzania osób z zewnątrz. Powymyślali jakieś głupie zasady i umowy...
-Będziecie tam cały dzień?-Skinął głową.- Nath , mieliśmy iść dziś na zakupy.Widzisz , to wszystko przez Kat , której zachciało się balować.
-W sumie to raczej powinienem jej podziękować ,gdyby nie ona nie wyrwałbym cię do Mahiki.-pomachał brwiami na co wywróciłam oczami.
-Nath!-zaśmiałam się.-Nie wczoraj to jutro.
-Jutro powtórka?-położył dłonie na bokach moje tali.
-Nie!-zaprzeczyłam na co zrobił podkówkę z ust.-To znaczy
-Czyli jednak?
-Och ,nie łap mnie za słówka.
-To może za coś innego?
-Oj grabisz sobie Sykes grabisz.
-Jak ja lubię sobie u ciebie grabić.-wyszczerzył się.
-Chyba za bardzo.
-Zdecydowanie.
-Tak , zdecydowanie.-odparłam i nim zdążyłam mrugnąć poczułam jego ciepłe usta na moich.Nasz pocałunek przerwał dźwięk dzwoniącego jak oszalały telefonu.-Oho , imprezowicze się obudzili.-poszedł odebrać a ja w tym czasie doprowadziłam łóżko do porządku i wyniosłam tacę ze śniadaniem z powrotem do kuchni.Kiedy weszłam do pokoju Nath był już w pełni ubrany i w pośpiechu cmoknął mnie w policzek.-Naprawdę muszę już lecieć , w studiu zjadą nas z góry do dołu.
-Jasne ,leć tylko się nie zabij po drodze.
-Kocham cię. Pa. Zadzwonię wieczorem.

Nath wyleciał z mieszkania jak szczała a ja? A ja zażyłam kolejną porcję tabletek na ból głowy i zrobiłam sobie herbatę.Następnie już z odrobiną więcej siły postanowiłam zacząć poszukiwania kuzynki.25637 połączeń i tak nie wystarczyło bo albo padł jej telefon albo jest w torebce która tak naprawdę może być wszędzie tylko nie przy niej.Najlepsze może być to ,że Kat ma zapasowy klucz więc w razie zguby torebki z kluczem będzie kicha.Siedząc w kuchni i co chwilę spoglądając na zegarek nie wiedząc co zrobić i szukając jakichkolwiek racjonalnych pomysłów co takiego dzieje się z Kat spędziłam niemal 2 godziny.Aż do kiedy wybiła 14 i dzwonek w drzwiadch przerywając nienaganną ciszę mnie przestraszył aż podskoczyłam na niewygodnym krześle.Pognałam otworzyć z nadzieją ,że za drzwiami ukaże się sylwetka mojej przyjaciółki.I stała tam.Obraz nędzy i rozpaczy.Rude kudły w kompletnym nieładzie nie mówiąc o ubraniu ,które wyglądało jak psa z gardła wyciągnięte a sama jego właścicielka byłą wyjątkowo blada i bez życia.

-Gdzieś ty była całą noc!?
-Zgubiłam klucze nooo.
-Jak to zgubiłaś klucze? Gdzie niby?
-W torebce no...
-Boże!Nie obierałaś , mogłaś wysłać chociaż smsa. Poważnie ,martwiłam si o ciebie.Wyobrażałam sobie różne czarne scenariusze , na przykład , że leżysz gdzieś zgwałcona w rowie.Nie mogłaś do mnie napisać "Nie martw sie April ,nie leże zgwałcona w rowie.Przyjdę co ciebie nad ranem i powiem że zgubiłam klucze w torebce."
-Ahahaha dobre!-zaśmiała się drwiąc.Kat na kacu to z reguły nieprzyjazna i nieprzyjemna Kat.-A teraz wpuść mnie do naszego mieszkania i daj mi wody!
-To ją sobie weź.
-Co cię ugryzło?-spojrzała na mnie podejrzliwie.
-Mnie? Pewnie nawet o tym nie pomyślałaś ,ale cholernie się o ciebie martwiłam i denerwowałam.To nasz pierwszy dzień tutaj ,wychodzimy na imprezę 
-Z ,której ty urywasz się z Nathanem do naszego mieszkania aby hmm poczytać książki?
-Kat!
-Mam zgadywać ,że on dalej śpi w moim łóżku.
-Już nie i nie zmieniaj tematu! Powiedz mi tylko gdzie się podziewałaś przez całą noc?
-W Mahiki.-stwierdziła wzruszając ramionami.-A potem łapaliśmy taksówkę do domu ale się zepsuła po drodze więc zaliczyliśmy jeszcze jakiś klub i... i tyle.Chyba.
-Spałaś w ogóle?
-A skąd mam pamiętać?-wybuchnęła jednak potem bąknęła.-Aha.Obudziłam się w łazience w mieszkaniu Jaya i Maxa bodajże.
-Interesująco. Przynajmniej nie w łóżku któregoś z nich.
-Co sugerujesz?
-Nic.
-April! Wiem ,że...
-No właśnie.
-Nie wiesz przecież co chciałam powiedzieć.
-Znam cie na wylot i to od urodzenia.A twoja natura jest jaka jest.
-Dobra trochę przeholowałam.
-Kaaaat.Błagam zwolnij tempo bo ja nie zamierzam za tobą latać i cie pilnować gdziekolwiek wychodzimy ,mieć nadzieję że nie będziesz aż tak bardzo pijana żeby nie wylądować w mieszkaniu u obcego faceta.
-Ap...
-I nie mów ,że wcale tak nie jest.
-Ty też musisz mnie dzisiaj denerwować?Nie dość ,że Jay to jeszcze...
-Co znowu z Jayem?
-Nie masz pojęcia jak mnie wkurzył wczoraj..a tak nie masz bo wyrwaliście się akurat wtedy z Nathem.-spojrzałam na nią wyczekując opowieści.-Najpierw zaczęliśmy się przegadywać... wiesz ,że on jest wegetarianinem?
-Kat tylko nie to co ja myślę.
-Oj no... Więc zaczęliśmy się przegadywać a wiesz ,że jak ja jestem wypita to bredzę i na dodatek jestem... no wiesz.Trochę się pokłóciliśmy a wiesz co się stało potem?! On niby PRZEZ PRZYPADEK wpadł na mnie i wylał na mnie całego guinessa.Myślałam ,że mu na kopie do tego loczkowatego tyłka!
Widząc jej poważny ton i to jak opowiada gestykulując na dodatek wyobrażając sobie tę dwójkę razem w stanie upojenia i prowadzenia zaciekłych konwersacji gdzie "jedno jest mądrzejsze od drugiego" zaczęłam powstrzymywać śmiech.A nawet dotychczasowa wściekłość odeszła daleko gdzieś.-I na czym w końcu stanęło?
-W sumie to niewiele potem pamiętam.No widzisz? Byłabyś tam przy nas to sama być widziała a potem mi opowiedziała.
Wzruszyłam ramionami.-No dobrze więc jesteś w konflikcie z Jayem , a Max ma Ninę więc wyjaśnij mi proszę co u nich robiłaś w nocy?
-Najwyraźniej spałam.-oparła się o blat kuchni i przechyliła szklankę wody do ust.-W kuchni.
-Typowo.
-Już nie jesteś zła?
Kamienna twarz i skierowanie wzroku gdzieś w dal.
-Oj Ap!-wyrzuciła ręce do góry i podeszłą do mnie by następnie objąć mnie swoimi ramionami.-Skrzacie ty mały mój.To jak , wszystko okay?
-Powiedzmy.-mruknęłam.-I już nie rób więcej takich akcji bo nie będę wciąż za tobą latać ze smyczą.
-No dobrze dobrze.-poczochrała mnie. 


Popołudnie spędziłam dosyć leniwie a gdy już straciła swoje magiczne przyciąganie postanowiłam ,że zwiedzę miasto i rozejrzę nico się po okolicy a przy okazji wstąpię do supermarketu po sowite zakupy.
Kat została w domu a jej obowiązkiem oczywiście narzuconym przez zemnie było odkurzenie calutkiego mieszkania.Tak jak zaplanowałam dziś moim środkiem komunikacji miejskiej były nogi.Pogoda była umiarkowana , szare chmury częściowo zasłaniał niebo i tylko nieliczne promienie słońca rozpogadzały aurę.Powietrze? Kolejny raz uświadczyło mnie w tym ,że jednak nie ma to jak Gloucester.Wyruszyłam wzdłuż Redbridge Street mijając wiktoriańskie domy i kamienice ułożone niemal jedna obok drugiej.Niewielkie sklepiki różnego rodzaju i lokale nadawały ulicy centralnego charakteru.Do tego typowe czarne wysokie lampy i przycięte drzewka wzdłuż ulicy.Obejmując wzrokiem okolicę zauważyłam za moimi plecami jakiegoś podejrzanego typka rodem z Matrixu szybko więc zahaczyłam o inną ulicę.Wychodząc z za zakrętu zobaczyłam niewielki park i nagle dopadła mnie tęsknota za wieczornymi spacerami z moim psem.W końcu gdy byłam już daleko od domu postanowiłam poszukać najbliższego super marketu i nareszcie zapełnić pustą lodówkę.Na jutro zaplanowałam tym razem nie samotnie lecz z Kat a jak dobrze pójdzie to i z Nathanem rundkę po salonach meblowych.A więc znalazłam się nareszcie na zakupach , powoli i bez pośpiechu ładowałam kolejne produkty do koszyka , a następnie udałam się do kasy.Stojąc w kolejce zauważyłam po raz kolejny mężczyznę z ulicy. Miał na nosie czarne okulary i czarną skórzaną kurtkę a w ręce trzymał coś długiego i okrągłego jak by tubę w ciemnym futerale.Kiedy spojrzałam w tył spotkałam jego podejrzliwe spojrzenie więc szybko się odwróciłam ,zapłaciłam i spakowałam zakupy do siatek.Opuściłam sklep i złapałam taksówkę by następnie jak najszybciej wrócić do domu.Może jeśli Kat podczas mojej nieobecności nieco się zregenerowała to upieczemy coś dobrego i zapoznamy się z sąsiadami?



---------------------------------------------------------------------------
Witam witam państwa ;)

Aleeee nędza jak to mawia mój polonista.No nędza bo to takie umenczone było że chocho cho!Nie wiem co jest teraz ze mną ale najchętniej bym spadała i jadła nutello podobne rzeczy i nic nie robiła.Przedemną mega trudny tydzień jeśli chodzi o szkołę & sprawdziany ale i tak pewnie wszystko opiepszę no bo przecież nie byłam bym sobą gdyby lenistwo nie zwyciężyło w tym przypadku.Oj ciężko ciężko ;<
Dzisiaj króciutko Skarby bo jutro muszę wstać jeszcze o zmroku xd a juz teraz padam na twarz.Tak ,że Ahoj! I bywajcie tam zdrów , good i ten no i git ;)

Do nn! ;**
Dzięki za tyle wyświetleń Myszki! Jet MOC ;D