sobota, 7 września 2013

Rozdział 25



Resztę podróży , czyli jakąś godzinę błądzenia po mieście  rozmawialiśmy sporadycznie ,żadne z nas nie chciało dłużej ciągnąć tematu wczorajszej nocy ,ale pewnie oboje myśleliśmy ciągle co mogło się wydarzyć .Chciałam o tym jak najszybciej zapomnieć jednak było to nieuniknione.W zasadzie to objechaliśmy całą jego okolicę szukając tego głupiego urzędu ślubnego i nic!Nath nie chciał pytać ludzi bo już od razu według niego wszyscy by się dowiedzieli i zrobiła by się afera... Może i miał rację ,ale dalej nie mogę do siebie dopuścić myśli ,że prawdopodobnie jesteśmy małżeństwem.Raczej obstawiam ,że to był jakiś głupi zakład autorstwa tych pijanych niedorozwojów.Przez tą bezsensowną sytuację ciągle się sprzeczaliśmy. Dalej jeździliśmy po Vegas nie odzywając się do siebie ,aż w końcu dotarliśmy do największego i najsławniejszego kasyna w mieście z nadzieją ,że w to w tamtejszej kaplicy obok doszło do zajścia przez które na naszych rękach znalazły się obrączki.Po niedługim błądzeniu  znaleźliśmy się w kaplicy.Na miejscu powitał nas jakiś dziwny typ w obciachowej hawajskiej koszuli.Stał na taborecie i montował zasłony w oknach.
-Aaa to wy!-gdy usłyszał ,że weszliśmy poparzył w naszą stronę.
Boże ,jacy znowu my?!-pomyślałam.
-My byliśmy tu wczoraj?-zaczął nie peniw Nath.
-Wy i jeszcze inni.Tak ,tak była piątka chłopaków i jedna dziewczyna.-zszedł z taboretu i do nas podszedł.-A o co tak właściwie chodzi?
-Przypuszczamy ,że prawdopodobnie…-Nathan nabrał powietrza w usta –wzięliśmy tu ślub.-powiedział jak najbardziej poważnie ,na co mężczyzna dał w śmiech.Automatycznie popatrzyliśmy na siebie widząc jego reakcje.
-My nic ze wczorajszej nocy nie pamiętamy.-zaczęłam.-Jak to się stało?
-Chodźcie ,nie będziemy tu tak stać.-wskazał zachęcająco ręką na na ławke.Nie pewnie usiedliśmy.
-No więc… Wczoraj ,a właściwie to dzisiaj około 1 w nocy odbywał się tu ślub.Mały ,kameralny ,taki tam.-facet mówił ,a ja tylko co chwilę patrzyłam przestraszona na Nathana.-Nie ,nie spokojnie ,ale nie wasz!
-Zaraz ,czyli my nie wzięliśmy tu ślubu?!-dopytywałam zdenerwowana.
-Hmmm nie wiem jak to dokładnie było.W każdym bądź razie odbywała się tu ta impreza i nie mam pojęcia skąd ,ale wzięliście się tu całą ekipom schlani w cztery strony świata.Taki brunet…. Nie wiem jak on się nazywał… w każdym bądź razie awanturował się ,że chce tu zamówić sobie ślub.
-Boże…-zasłoniłam usta dłonią.Oboje z Nathanem z zaciekawieniem wsłuchiwaliśmy się w każde słowo historii opowiadanej przez mężczyznę.
-Byliście straszne głośni ,a tamten najbardziej się awanturował.Krzyczał ,że tylko pojedzie do Los Angeles i przywiezie tu swoją dziewczynę. Chcieliście tu koniecznie zorganizować ślub.
-Ale w takim razie co robią te obrączki na naszych palcach?
-Sam nie wiem.-wzruszył ramionami śmiejąc się pod nosem.-Potem wyszliście i stwierdziliście ,że poszukacie jakiegoś auta ,aby dostać się do LA.
-Przecież Kevin mówił ,że znalazł nas w jakimś samochodzie na pustyni!
Chciało mi się śmiać.W dalszym ciągu nie wiedzieliśmy jak na naszych palcach znalazły się te obrączki ,ale jednak cieszyłam się ,że chyba raczej nie wzięliśmy tego ślubu.Poczułam ulgę.Wszystko powoli wracało do normy.W prawdzie dalej nie był nam znany dokładny senariuszu wczorajszej imprezy ,ale teraz znaliśmy chociaż jej końcówkę… Podziękowaliśmy facetowi za wyjaśnienia i wyraźniej zadowoleni wyszliśmy z budynku.
-To wszystko przez naszego jakże ogarniętego Thomasa.-śmiał się Nathana.
-To on chciał wziąć ślub ,a nie my!-byłam wręcz szczęśliwa.-Też czujesz taka ulgę?
-I to jaką!-uśmiechnął się.
-Ale trzeba jednak przyznać , że głupota nas  nie opuszcza.
-Oj nie.W dodatku gdy jest przy nas pozostała czwórka ,przychodzi ze zdwojoną siłą.
-Chodź tu do mnie.-powiedział .Teraz obje byliśmy spokojniejsi ,tak jak by spadł z nas ogromny ciężar.Chłopak mocno mnie przytulił i pocałował w czoło ,a ja byłam zadowolona z takiego zakończenia tej sprawy.
-A to.-wziął moją dłoń i spojrzał na „ozdobę” na mojej dłoni.-lepiej będzie jeśli się tego pozbędziemy.-zsunął złotą obręcz z mojego palca ,a potem ze swojego po czym włożył do kieszeni w spodniach.
-Zostawisz ją sobie na pamiątkę?
-A wiesz ,że to nie jest wcale taki głupi pomysł!
-Nath…lepiej je wyrzućmy.
-No ,ale zmarnują się!
-A kto chciałby używane obrączki co?
-No…dobra to ty weź swoją.-podał mi pierścionek.-a ja wezmę swoją.
-W sumie to….a wiesz co?Też je zatrzymam!
-I takie podejście jest bardzo dobre!
-Przepraszam ,że na ciebie wcześniej krzyczałam i byłam taka wkurzona.
-Ja też cię przepraszam ,bo zdenerwowałem się nie mniej niż ty.
-Ale skończyło się za to idealnie.-uśmiechnęłam się.
-A może skończyć jeszcze lepiej.-uniósł brew , zbliżył swoją twarz do mojej i pocałował.
Miał takie ciepłe usta…Poczułam się w tedy prawie tak jak  wczoraj.Było pięknie ,chyba o nic już nie musieliśmy się martwić.Po chwili oderwaliśmy się od siebie i trzymając się za ręce ruszyliśmy w stronę samochodu.Było lepiej ,o wiele lepiej.Nathan zaoferował się ,że dostarczy mnie do domu.Byliśmy coraz bliżej domu Amy i Ryana ,ale nie byłam z tego powodu zadowolona.Wiedziałam ,że The Wanted muszą już wracać ,a ja zostanę w Vegas i nie spotkam tak szybko Nathana.Po paru minutach dojechaliśmy i czarny van

zaparkował pod domem.
-Więc musimy się pożegnać…-zaczęłam ,choć wcale nie miałam ochoty wysiadać z samochodu bez niego ,a co dopiero się z nim żegnać…
-Znowu…
-Mam nadzieję ,że się jeszcze zobaczymy wkrótce.
-Postaram się do Ciebie przyjechać.Teraz będę zajęty ,z chłopakami mamy dużo pracy w LA , potem kilka koncertów gdzieś w Stanach…-posmutniał.
-Mimo to chciałabym ,abyśmy się jeszcze kiedyś spotkali mój niedoszły mężu.-uśmiechnęłam się lekko.
-Ja też mam taką nadzieję moja była żono.-powiedział ciepło i odwzajemnił gest.
Na koniec został nam już tylko pożegnalny przytulas.Ze smutkiem ,że to już koniec wysiadłam z samochodu.
-Wiesz podobno po alkoholu ludzie robią rzeczy na ,które normalnie nie mieli by odwagi i czego chcę.-powiedział przez uchyloną szybę po czym dodał gazu i odjechał.Byłam zaskoczona tym co powiedział! Czyżby Nath chciał mi tym coś zasugerować? Cały czas o tym myślałam i nie mogłam pozbyć się z głowy jego głosu.Otworzyłam bramkę i kierowałam się w stronę drzwi wejściowych domu ,a jego słowa dalej rozbrzmiewały w mojej głowie.Drzwi domu były otwarte ,ściągnęłam buty w przedpokoju i udałam się do kuchni gdzie nalałam do szklanki soku.Oparłam się tyłem o blat i myślałam.
-O April gdzie ty się podziewałaś?-zagadał mnie wujek.
-Byłam na mieście ,takie tam…
-Z tym chłopakiem?
-Co?-zapytałam głucho zamyślona.
-Byłaś na mieście z tym chłopakiem ,który Cię tu podwiózł?
-Tak to mój przyjaciel.-przyjaciel?Sama nie wiem ,czy mogę go tak zaklasyfikować.W prawdzie nie znamy się długo ,ale..
-Aaa rozumiem.Nie dziwię się taka laska jak ty pewnie nie może się odpędzić od chłopaków.
-Wujkuuu!-dostał solidną sujke w bok.-A zdziwiłbyś się wcale nikt za mną nie lata ,zresztą to nawet dobrze.
-Dobrze?
-Nie ważne.-machnęłam ręką.-Ide na górę.-położyłam pustą szklankę w zlewie ,by następnie szybkim krokiem pokonać schody i znaleść się w swoim pokoju.Miałam nie odpartą potrzebę pogadania z Kat.Uruchomiłam laptopa ,wysłałam smsa do kuzynki i czekałam na nią na skejpie.Co prawda u niej był teraz ranek ,ale czego nie robi się dla przyjaciółki.;) Po chwili Katherine była dostępna.
-Hej kuzynko!-powitała mnie cała radosna.Och muszę przyznać ,że brakowało mi jej widoku.
-Witaj rudzielcu!Nie obudziłam Cię czasem?
-Nie.W zasadzie to i tak miałam prędzej czy później wstać.No ,ale opowiadaj co tam w Vegas?
-No w sumie to dużo i to bardzo dużo się dzieje.
-Oooo i dlaczego mnie tam nie ma?
-To pakuj tyłek w samolot i przyjeżdżaj!
-To nie jest takie proste…pracuje.
-Co ty pracujesz?No nie wieże!
-A wyobraź sobie ,że pracuje i to w sklepie muzycznym!
-Wow!Zaskakujesz mnie coraz bardziej Kat!A ile już tam sobie pracujesz?
-Już będzie z tydzień.-wyprostowała się dumnie z szerokim uśmiechem na twarzy.
-No no to praca ostro wrę!
-Oczywiście ,a jak ,że by inaczej.No ,ale my u gadu gadu o mojej skromnej osobie ,a co u ciebie Ap?
-U mnie naprawdę się dzieje!
Opowiedziałam jej całą historię kilku dni począwszy od pojawienia się Natha w hotelu do dzisiejszego szalonego po południa.
-Noooo!Ty tam naprawdę czasu nie marnujesz moja droga!-uśmiechałam sie jeszcze bardziej widząc jej reakcje ,którą już z góry przewidziałam.
-Weź nawet nie żartuj.To poważna sprawa.
-Poważna sprawa?Wzięcie ślubu po pijak to baaardzo poważna sprawa!-Kat ciągle się śmiała i gestykulowała rękoma jak to ma w zwyczaju.-Ale z drugiej strony to przyznaj , Nath jest taaaki kochany!
-Kochany?-zdziwiłam się jej wypowiedzią.
-No a co!Przyjechał do tego twojego hotelu i się z tobą umówił i jeszcze dzwonił- awwwww-A potem na ten ich występ Cie zaprosił i…
-No właśnie i…
-Oj tam no…ale ,żeś się wkurzyła!Chciałabym to widzieć!April Jeferson w akcji!
-Daj spokój.-spuściłam wzrok.Przypomniało mi się jak wrzeszczałam na Nathana.
-Boże ,ale ja żałuję ,że mnie na tym ślubie nie było!Przecież ja powinnam być twoją honorową druhną!
-No i tu się z tobą zgodzę ,ale ostatecznie pragnę ci przypomnieć ,że do ślubu nie doszło.
-Oj tam szczególik-machnęła ręką.-Kurde!Ale miałam nosa ,żeby was poznać!Naprawdę nie spodziewałam się ,że aż do takich czynów po tym dojdzie!
-Tak Kat jesteś matką tej znajomości!
-Oczywiście i dlatego powinnam być druhną honorową!
-Może następnym razem.
-Oooo następnym powiadasz?-pomachała zabawnie brwiami.
-Oj no wiesz nie to miałam na myśli…
-Jasne jasne.
-A wiesz co mi Nath dziś powiedział?Że podobno po alkoholu ludzie robią rzeczy na ,które normalnie nie mieli by odwagi i to czego chcą.
-Nooo gadasz!Mówie Ci on tobie chciał zasugerować coś tym.-i kolejne pomachanie brwiami ze strony mojej rozmówczyni.
-Może….tak…myślę ,że tak.-kolejny raz zamyśliłam się.
-I?
-Co i?
-I co z tego wywnioskowałaś?
-Jeszcze nic ,ale pracuję nad tym.Wiesz Kat musze kończyć ,zaraz będzie kolacja tak więc żegnam Cię.
-Ok ,ale mam nadzieje ,że się odezwiesz niedługo!
-No pewnie-pokiwałam głową-To trzymaj się mi tam!
 -Przesyłam Ci wirtual hug!Pa pa.
Rozłączyłam rozmowę ,wyłączyłam laptopa i położyłam się na łóżku.Wpatrywałam się w sufit i myślałam o tym wszystkim.Może rzeczywiście Nath miał w jakimś stopniu rację?Wtedy po pijaku chcieliśmy … przecież to bez sensu!Zaraz.. chyba ,że on coś pamięta ,coś o czym ja nie mam zielonego pojęcia.Cholera.Nie no przecież nie!
-April kolacja!-usłyszałam wołający mnie głos cioci po czym posłusznie zbiegłam na dół i zobaczyłam na stole trzy talerze zapełnione jedzeniem.
Kolacja była naprawdę pyszna bo okazała się być nią spagetti bolonese ,czyli coś co kocham jeść.Po posiłku pomogłam cioci zmywać ,potem trochę porozmawiałyśmy i oglądałyśmy TV.Nie miałam już na nic siły i ochoty więc poszłam na górę.Wziełam orzeźwiającą kąpiel z mnóstwem piany ,przebrałam się w pidżamę i poszłam spać. Zasnęłam od razu ,byłam zmęczona wydarzeniami dzisiejszego dnia.

---------------------------------------------------------------------------------
Hey!
hmm no to tak... Nie wiem sama co napisać.Z rozdziału jestem zadowolona ,szczegulnie czytając miłe  komentarze mam banana na twarzy ;) Chociaż szkoda mi ,że mało osób przeczytało.Chyba.Rozumiem bo w końcu powrót do szkoły itp. ja też nie miałam za dużo czasu dla bloga.Uratowały mnie to ,że te rozdziały napisałam jakiś miesiąc temu xd taki tam zwrotcik akcji rodem z kac vegas ;) no ,ale cóż ,dziękuje za 4 tysie wyświetleń i mam skrytą nadzieję ,że tym razem stali czytelnicy nie zaginą w akcji i nie zapomną o komentarzu ,który wiecie jak dużo dla mnie znaczczy.
To tyle.Szkoła jak to smutno brzmi.Jak tam u was?U mnie ze szkołą  okej ,choć wiele rzeczy mnie zaskoczyło i wszystko jest dla mnie nowe.Dobra nie rozpisuje się już ;p

Następny mam nadzeję że do czwartku nabazgram ;) 

5 komentarzy:

  1. WITAM SŁOŃCE TRÓJKĄTNE :* !!

    JEEEEEEEJĆ ! ja przepraszam bardzo, ale muszę to napisać ! - z rozdzialu a rozdzial rozkręcasz się Złotko !. rozwijasz się na naszych oczach i to tak pięknie, ze ja tylko mogę czytac z coraz większym zadowoleniem i satysfakcja :)

    omg. zestresowałam się tym niby slubem, ale na szczęście ( bo chyba tak to można nazwac) to jeszcze nie ten czas :). ale akcja z dopytywaniem się o slub była najlepsza . chichotalam, czytając :).
    Nath, Nath, po pijaku mowi się to co chciałoby się powiedzieć normalnie ? uuuuu - w co Ty grasz chlopcze ;> ?

    ale dobrze- niech romansują ;P ^^.

    ja jeszcze mam wakacjony , ale powoli przygotowuje się do wyprowadzki z domu no i do slubu sisterki ;). a Ty tam 3m się i do przeczytania/napisania :*

    u mnie nexcior jakos na dniach. może dziś, a może jutro ;)

    na razie Kotenieńku :*

    <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeny, ja cię bardzo przepraszam, ale nie wiem jakim cudem umknął mi poprzedni rozdział?
    I jak to w końcu jest, to oni wzięli ten ślub, czy nie? I co z tą pamięcią Natha?
    On to pamięta czy nie?
    Zaciekawiłaś mnie niesamowicie...
    Pisz szybko kolejny :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nooo prosze jak sie juz wyjasnilo :o
    Wiedzialam, ze musi byc na to jakies wytlumaczenie, bo kto normalny udzielilhy slubu dwom pijanym osobom? :p
    I cale szczescie bo to by bylo... dziwne xp ze ledwo sie znajaa juz sa mezem i zona :p ale pewnie i nieco zabawne, moze nie dla nich, ale dla innych xp
    Gadam od rzeczy, wybacz :p
    Takze czekam na kolejny i mam nadzieje ze szybkk sie pokazze bo ja czekam na zwrot akcji zeby ona sie znow spotkala z Nathanem! :DD
    Do napisania, Sloneczko ;***

    OdpowiedzUsuń
  4. A ja tam jestem smutna..
    Szkoda, że jednak ślub okazał się pomyłką..
    To byłoby dopiero coś!
    No nic, ale to Twoje opowiadanie ;)
    Ale i tak jestem smutna
    Czekam na kolejny, weny ;**

    OdpowiedzUsuń
  5. Oj a już myślałam, że się pobrali;( No nic przeżyje;pp Bosko napisany rozdział;pp hehe;p Thomas<3;p

    OdpowiedzUsuń