czwartek, 12 września 2013

Rozdział 26


Następny dzień.Weekend trwa w najlepsze.Jak to ja , wykorzystuje każdą okazję aby dłużej pospać więc tego dnia obudziłam się tuż przed południem.Jak zwykle w leniwe niedziele włożyłam na siebie byle jakie dresy i wykonałam poranną toaletę.Mimo ,że byłam dosyć wypoczęta tego dnia nie czułam się najlepiej.Doskwierało mi uczucie pustki zapewne związane z wyjazdem The Wanted.Miałam ochotę po prostu wybrać się z przyjaciółką do jakiejś miłej kawiarni i się wygadać.Tyle ,że Kat siedziała sobie teraz w Gloucester ,a ja musiałam jakoś poradzić sobie z tym wszystkim bez niej.
-Witaj April ,  jak się spało?-powitała mnie z uśmiechem Amy.Tego dnia wydawało mi się ,że wszyscy są szczęśliwi tylko nie ja.
-Jak zwykle dobrze.-usiadłam obok niej na beżowej kanapie w salonie.-chyba kupie od was to łóżko.-odparłam na co ciotka się roześmiała.
-To śniadania ,czy obiadu?
-Niech będzie śniadanie.
-W takim razie kuchnia jest do twojej dyspozycji.
-Eh ,trzeba było powiedzieć że obiad jest gotowy a śniadanie musze zrobić sobie sama.
-Oj nie marudź leniu. –ciotka roześmiała się i wysłała mnie do kuchni.
Nałożyłam sobie na talerz smakowicie wyglądającą pieczeń z sałatką i puree.Długo siedziałam przy stole i grzebałam w jedzeniu w między czasie rozmyślając co mogłabym dziś pożytecznego zrobić aby nie zanudzić się na śmierć.Oczywiście nie wymyśliłam nic ,więc po posiłku udałam się do ogrodu.Słonce Vegas przyjemnie oświetlało moją twarz.Już nie było w prawdzie tak ciepło jak jakiś tydzień temu ,ale dalej byłam zadowolona z pogody.Wzięłam jeszcze ze sobą koc i nie pozostawało mi nic innego jak poleżeć na hamaku w ogrodzie.
Przypomniała mi się wczorajsza sytuacja.Impreza i występ chłopaków ,wydawało mi się jak by to było wieki temu ,a nie zaledwie przedwczoraj.Potem pożegnanie z Nathanem i jego słowa.To co w tedy pomyślałam.Czy on może coś wiedzieć?A może zrobiłam wtedy coś naprawdę głupiego i szalonego ,a on to pamięta i nie chce mi powiedzieć bo wie jak bym się zdenerwowała na siebie samą. Chociaż … z resztą po tych incydentach już chyba gorzej być nie może.Obudziłam się obok niego ,w jego łóżku i to w jego pokoju hotelowym… Na samą myśl jakie mieliśmy w tedy miny i w jakim byliśmy szoku zachciało mi się śmiać.To nawet dobrze ,że ten ich ochroniarz odstawił nas bezpiecznie do hotelu.Ale … a jeśli Nathan miał na myśli to w jaki sposób tam wylądowaliśmy w sensie razem?! Nie…stop. Ap , błagam nie dramatyzuj już.Ale mógł mi tego nie mówić!Przynajmniej nie zastanawiałabym się nad tym tyle i nie wymyślała o co mogło mu chodzić.Wolałabym już żyć w niewiedzy w jaki sposób się tam znaleźliśmy ,a najlepiej jeszcze co robiliśmy w trakcie tej imprezy.Było by prościej.Chciałaby z nim pogadać może nie koniecznie o tym ,ale tak po prostu szczerze pogadać.Już chciałam wyciągać swój telefon i sprawdzać czy mam jego numer ,ale przypomniało mi się ,że przecież moja torebka zniknęła gdzieś bez śladu.Cholera ,tylko ja tak chyba potrafię… Nawet nie mam do niego jak zadzwonić.Mam czekać aż do grudnia ,kiedy wrócę do Gloucester i może przypadkiem się na siebie natkniemy?Przecież to bez sensu.Kompletnie bezsensu .Mogłam nigdzie nie wyjeżdżać ,z resztą on też.Siedzielibyśmy sobie w UK i prowadzili normalną znajomość ,bez żadnych spotkań raz na miesiąc.W tedy to wszystko było by łatwiejsze ,ale widocznie może musi być tak jak jest teraz.W końcu gdybym nie wyjechała do LV i Nathan z zespołem też przypadkiem nie miał by tu występować nie spotkalibyśmy się z pewnością nie zrobili milina głupich rzeczy ,których teraz nawet nie pamiętamy.
-April!-usłyszałam głos Ryana i w tej samej chwili poczułam mokrość wody ,a konkretnie to ,że zostałam nią oblana.Zadowolony Ryan stał nade mną z wężem ogrodniczym w ręku i pewnie miał niezły ubaw z mojej rekacji.
-To już drugi raz!Przedtem prawie nie zamordowałeś mnie zrzucając mnie z hamaka ,a teraz narażasz moje życie .. wodą!-udawałam wkurzoną ,chociaż oczywiście nie było mi na rękę że mnie zmoczył.
-A to sory nie wiedziałem ,że masz uczulenie na wodę- podniósł ręce w obronnym geście i dał w śmiech.
-…
-A tak poważnie mówiąc ,pomożesz mi z ogródkiem ?April? Oj no przepraszam.-mówił już serio ,ale dalej się śmiał ,a ja usiadłam w pozycji „na obrażoną”.
-Niech będzie.W zasadzie to nie mam co ze sobą zrobić-odparłam w końcu.
-W takim razie moja ulubiona chrześnico ta grządka jest do twojej dyspozycji.-wskazał na dosyć dużą grządkę obsadzona różami w przeróżnych kolorach.-Przypuszczam ,że nie lubisz grzebać w ziemi więc rękawiczki są tu –podał mi żółte gumowe rękawice.
-No to idę zabić chwasty.-wzruszyłam ramionami i udałam się w stronę „miejsca pracy”.
W sumie to ogrodnik byłby ze mnie całkiem dobry.A tak szczere mówiąc to miałam po prostu jakieś zajecie i na chwilę przestałam myśleć o Nathanie i innych sprawach.W ogródku spędziłam praktycznie resztę popołudnia. Ciocia zawołała mnie na kolacje ,a po posiłku pojechałam z Ryanem na zakupy do super marketu.Niedzielny wieczór zleciał mi dosyć szybko miałam przynajmniej czas aby odpocząć od tych wrażeń które przyniosły poprzednie dni.
Następny dzień.
Jak zwykle rankiem przygotowywałam się do wyjścia do pracy.Sama nie wiedziałam czemu ,ale jak by lekko się tym stresowałam.Zdecydowanie dołowała mnie myśl że gdy pojawie się w hotelu nie zobaczę już pogodnej twarzy Nathana ,który będzie do mnie dzwonił i zamawiał śniadanie.
„-Oj Nath!
-Ale może mogłabyś po znajomości … w drodze wyjątku przyjąć moje zamówienie?
-W sumie to bym mogła.
-No to tak…zamawiam April Jeferson i do tego  poproszę…”
Na samą myśl gdy przypomniałam sobie jego radosny głos uśmiechnęłam się do siebie.Albo jego mina gdy po raz pierwszy zobaczył mnie w hotelowej recepcji.
„-A kogusz to ja widzę , April we własnej osobie!
 -No widzisz jaki ten świat mały”
Szkoda ,że te czasy już nie wrócą ,że The Wanted nie wrócą.Polubiłam te typki ,chyba nie ma drugiej takiej nieokrzesanej paczki jak oni-myślałam podchodząc do wielkich obrotowych drzwi „The Mirage”.Z wejścia zobaczyłam stojącą już na swoim stanowisku Rachel.Jak zwykle wyglądała nienagannie ,jak typowa recepcjonistka ,gładki kok i czarny struj pasowały do siebie idealnie.Nie to co ja i te moje trampki… Pomyślałam ,ale zraz przypomniało mi się ,że przecież w mojej szafeczce czekają na mnie nowe szpilki kupione specjalnie do pracy.Udałam się w kierunku szatni ,szybko przebrałam się i po chwili już stałam na recepcji obok Rachel.
-Hej.-powitałam ja uśmiechem.
-Witaj April ,dobrze że jesteś bo podobno Joann ma do ciebie jakąś sprawę.-mówiła dosyć szybko i można było z tego wywnioskować ,że chodzi o coś ważnego.
-Sprawę?-zmarszczyłam brwi.
-To znaczy –spuściła wzrok -nie powinnam ci chyba mówić.
-Rachel ,ale o co chodzi?-dopytywałam zdenerwowana.
-Podobno-zaczęła nie pewnie –ktoś coś powiedział i to dotarło do Joann ,że… nie jestem pewna…-miała wyraźnie zakłopotany ton.-a z resztą –machnęła ręką –nie ma o czym mówić.Tyle plotek się słyszy teraz od pokojówek ,że głowa boli.
Co?!Pokojówek?Joann?Że niby to jest jakaś grubsza sprawa?Nie!Oby to nie miało nic wspólnego z moją nocą spędzoną tu z Nathanem…
Byłam przez to wytrącona z równowagi ,ale musiałam wrócić do pracy.Kilka godzin później zobaczyłam na horyzoncie Joann...szła w naszą stronę.
-Dzień dobry.Jak się wam pracuje dziewczyny?-zapytała sztucznie się przy tym uśmiechając.
-Wszystko w porządku -odpowiedziałyśmy równo.
-No to dobrze.April-jej wzrok utkwił na srebrnej tabliczce z moim imieniem. przyczepionej do czarnego żakietu.-Za 5 minut pod biurem pana Morrisa.-powiedziała obojętnie po czym odwróciła się na pięcie i poszła.
Miałam nie tęgą minę.Rachel posłała mi dodające otuchy spojrzenie i poszłam.Szłam jak na ścięcie i tak też się czułam.Dotarłam do wąskiego beżowego korytarza ,tego samego który prowadził mnie kiedy byłam tu pierwszy raz.W tym momencie towarzyszyły mi nie mniejsze nerwy niż przed rozmową kwalifikacyjną.Ale w tedy rozmowa z szefem przebiegła mi pomyślnie ,teraz nie mam pojęcia jak to się skończy.Kiedy byłam stałam tuż pod biurem sekretarka powiedziała mi ,że na mnie czekają.Odruchowo zapukałam w ciemne dębowe drzwi i weszłam do środka.Moim oczom ukazało się ładnie urządzone i nowoczesne biuro.Nic się tam nie zmieniło odo mojej ostatniej wizyty ,no oprócz małego szczególiku ,czyli Joann.
-Dzień dobry.-wydusiłam z siebie i zajęłam zostawione dla mnie krzesło.
-Witam panią ,pani April.-odezwał się Morris.Mimo ,że miał większą władzę niż Joann o wiele mniej się go obawiałam.-Jak mam nadzieję pani wie , jesteśmy zadowoleni z pani pracy.
-Bardzo miło mi to słyszeć.-odparłam.
-Ale wezwaliśmy tu panią z nieco innego powodu.Otóż dotarły do nas pewne informacje.Była pani widziana bodajże w
-W tą sobotę.-wtrąciła się Joann.
-Tak ,w tą sobotę w naszym hotelu.-powiedział i posłał mi pytające spojrzenie.
A wiec muszę jakoś z tego wybrnąć...
-To prawda.-zaczęłam i nie kompletnie nie wiedziałam jak mam się wytłumaczyć.-Byłam tu nie służbowo.
-W jakim celu?-Joann znowu wtrąciła swoje trzy grosze.Byłam już nie tylko zestresowana ,ale też wkurzona tym całym przesłuchaniem.
-Po prostu odwiedziłam mojego przyjaciela ,chyba regulamin tego nie zabrania?
-Oczywiście ,że regulamin tego nie zabrania.Zabrania jedynie w trakcie pracy nawiązywać znajomości z gośćmi ,szczególnie jeśli tyczy się to naszych specjalnych gości.-wyczułam w głosie szefa szczególny nacisk na "specjalnych gości"...
-Wiem o tym.-próbowałam mówić spokojnie ,ale mój wewnętrzny głos wołał "Ratunku!!!Zaraz ucieknę z stąd przez okno!"-ale uważam ,że nie naruszyłam moich obowiązków.Byłam tu nie służbowo ,oczywiście.
-Dobrze ,czyli sprawa została wyjaśniona.Zapewne wie pani ,że staramy się jako hotel utrzymać dobrą opinię ,tak że nie chcemy żadnych problemów.-Morris wcale nie mówił ostro ,ale spokojnie chociaż mimo to dalej byłam zdenerwowana tą sytuacją.
-Będe o tym pamiętać na przyszłość.-sztuczny uśmiech.-Czyli to wszystko ,tak?
-Tak tak ,proszę wracać do pracy.-na jego słowa odetchnęłam z ulgą.Jednak kątem oka widziałam ,niezbyt zadowoloną z tego faktu Joann.Dziwne...
-Do widzenia.-wstałam z krzesła i zniknęłam za drzwiami.
Zadowolona kroczyłam korytarzem.Jak zwykle za bardzo się obawiałam.Miałam tylko nadzieję ,że nie będę miała już żadnych problemów i jakoś wytrwam do świąt w The Mirrage.


-----------------------------------------------------------------------------------
Hey!
Ugh... -,- nie wyszło.To znaczy wyszło ,ale końcówka już nie.Rozdział miał być wczoraj ,ale zażalenie należą się bloggerowi... miałam wczoraj napisany cały rozdzialik pięknie i już chciałam dodać kiedy nie chciało mi się zapisać ,coś kliknęłam i skasował mi się cały tekst.Całe szczęście ,że miałam 2//3 napisane w Wordzie ,więc tylko końcówkę musiałam pisać od nowa.Oj blogger mnie chyba nie lubi bo już drugi raz mi się to zdarzyło.
No nic, ale dodałam i to najważniejsze.
Zdradzę tylko jeszcze ,że Show Me Love ,które słuchałam chyba 32465678899 razy dodaje weny ^^ Polecam xd
Nie przedłużam już ,mam nadzieję ktoś moje bazgrołki wyżej przeczytał i jest ok.
Następny ukaże się w weekend ,będe musiała się trochę namęczyć...Ściskam i do zobaczenia ;)

4 komentarze:

  1. Cześć Trójkącie Trójkątniasty ;D ! :*

    a Ty znowu narzekasz !! i zwnou oczywiscie zupelnie NIEPOTRZEBNIE !!
    po prostu cudnie czytalo mi sie rozwazania April. Tak pieknie to ujelas, ze az sama zaczelam na jej miejscu tesknic za chlopakami a najbardziej oczywiscie za tym jednym. wlasciwym - Nathanem <3.
    Biedna jest. cholerka ;/.
    I jeszcze moj ukochany fragment dodalas z tym zamowieniem Nathanowskim dotyczacym April. Ommmm rozplynelam sie drugi raz <3.

    Kurdełkę. Nie dziwie sie, ze Ap wolalaby juz chyba nie slyszec koncowki pozegnania Nathana, bo zrobil jej tylko metlik i siano w mozgu, a tak zylaby w niepewnosci. Ale z drugiej strony.. - moze mu o to chodzilo i chcial cos zaalarmowac ... ? omg. faceci to jednak nienormalne istoty, a mowia ze to kobiety nie da sie zrozumiec..ta -,- .

    o ! I jak ona z nim sie zgada skoro nie ma telefonu ?! nie nie nie. jakie to sie trudne zrobilo ! :<

    Oj Strange moja najwspanialsza - musisz to jakos odkrecic ! - moze byc pomalutku, ale z niecnym skutkiem if u know what i mean ;>.

    pisz pisz, ja czekam na Twojego nexciorka z niecierpliwoscia Kochanie ;*
    <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Witaj, Misku trojkatny <33
    Ja sie chyba znow musze na Ciebie obrazic :o Ale tym razem porzadnie :p Albo nie, naprawde nakopie Ci do tylka, bo widze ze po dobroci z Toba sie nie da! Co ja Ci mowilam na temat narzekania na swoje cudo? :o zeby mi to bylo ostatni raz panno Strange Sykes! xD
    Dobra wyzylam sie, to przejdzmy do sedna ;D
    Rozdzial miodzio ;D to jak ona przezywala, ze TW wyjechali owww *.* i wiadomo, ze szczegolnie Nathana :> co sie dziwic ♡
    I tak jak San rozplynelam sie drugi raz wspominajac wspomnienie zamowienia Sykesa ;D to bylo boskie :D

    Nie podoba mi sie ta Joan :/ wredna suka... ewidentnie chyba nie mial jej kto zaspokoic i bedzie sie teraz wyzywac na wszystkich i szukac wrogow... wrrr! Jak ja nie znosze takich ludzi !

    I dlaczego, powiedz mi dlaczego ona musiala zgubic ta torebke i nie ma jak sie skontaktowac z Nathanem? :<<
    Smutno mi :p
    Dawaj kolejnego, bo nie moge sie doczekac! :p ;***

    OdpowiedzUsuń
  3. Smutno bez Nathana..
    Chociaż miałam cichą nadzieje, że może przekoczował gdzieś ta noc i wyskoczy z szafki April xd
    Ale niestety..
    Uff, dobrze ze Joann nie ma za wiele do powiedzenia, bo byłoby gorzej.
    Czekam na kolejny Kochana :)
    Weny;**

    OdpowiedzUsuń
  4. Oj rozmyślania April są świetne;p Najlepsza część to oczywiście wspomnienia o Nathanie;p Takie słodkie;p A teraz mi smutno się zrobiło;(( Bo jego już nie ma;//
    Coś czuję, że szykuje się grubsza akcja;p

    OdpowiedzUsuń