Leżąc na drewnianym ,aczkolwiek dosyć wygodnym leżaku obserwowałam jak Katherine rozmawia przez telefon i bez celu rozgrzebuje piasek nogą.Znajdowała się jakieś 10 m ode mnie. Dziwne bo nigdy gdy jesteśmy w swoim towarzystwie i kiedy którejś dzwoni telefon nie odchodzimy na bok ,aby spokojnie porozmawiać. Nie wydaje mi się ,abyśmy miały przed sobą jakiekolwiek tajemnice.
-Kat!-zawołałam
,gdy zobaczyłam że dziewczyna skończyła rozmowę i z zadowoloną miną kieruje się
w moją stronę.Gdy podeszła bliżej posłałam jej pytające spojrzenie.
-Rodzice.-rzuciła
obojętnie nie patrząc na mnie tylko w szumiący otwarty ocean.
-Rodzice?-zmarszczyłam
brwi.
-Gdy
powiedziałam mamie ,że zrobiłyśmy sobie wypad do Los Angeles zareagowała jak
bym jej oznajmiła ,że znajdujemy się na Grenlandii.-powiedziała dziwnym
głosem.Doskonale ją znałam i jej zachowanie wydawało mi się dosyć podejrzane.-Och
,nie ważne.-rzuciła po chwili widząc moją minę.
-Wiesz ,że
jak zwykle miałaś rację z tą wycieczką?
-O co za
nowość moja droga!Ja zawsze mam racje!
-A no tak…
Jak mogłam o tym zapomnieć!-odparłam rozbawiona jej szybką reakcją po czym
wybuchłyśmy śmiechem.-I wiesz co ci powiem?LA jest nawet lepsze od Vegas…
-Oooo! –Kat spojrzała
na mnie zdziwionym wzrokiem -Kolejna przeprowadzka?
-Jasne.-parsknęłam.
–Chodzi mi o to ,że tu jest tak spokojniej ,no wiesz inaczej…Vegas jest dla
mnie trochę za niebezpieczne.
-Niebezpieczne
są dla ciebie raczej chciałaś powiedzieć imprezy ze mną!-wtrąciła przez co się roześmiałam.
-To też!-zastrzegłam
po czym błyskawicznie spojrzałam na mój telefon ,który zaczął dzwonić.
-Idę do wody!-wypaliła
szybko Kat i po chwili już jej nie było.
Zdziwiona
jej zachowaniem odebrałam telefon.
-Halo?-w
słuchawce odezwał się niepewnie znajomy mi głos.
-Tak?
-April..-usłyszałam
jak by ktoś głośno wypuścił z siebie całe powietrze.
-Nathan?!To
ty?-wypaliłam zdezorientowana.
-Masz głos
jak byś była na mnie ogromnie wściekła ,czy mi się wydaje.-odparł na co
spowodowało ,że się roześmiałam.W jednej chwili uświadomiłam sobie jak bardzo
brakowało mi jego głosu.Tego niskiego tonu i charakterystycznego akcentu…
-Zabije cię.
-W takim razie
się rozłączam!
-Nie!Tylko
spróbuj!-sama byłam zdziwiona tym co powiedziałam.
-Ok ,potraktuję
te słowa jako coś w stylu „jak dobrze ,że dzwonisz”.
-Widzę ,że
nic się pan nie zmienił panie Sykes od ostatniego naszego spotkania.
-Które było
chyba 2000 lat temu.-wtrącił znudzonym głosem z jednoczesnym wyrzutem sumienia.
-No właśnie.
-Dzwoniłem
do ciebie.Już myślałem ,że nigdy nie porozmawiamy…-odparł smutno.Mówił jak by
każde słowo było ciężkie i z trudem przechodziło mu przez gardło.
-Dzwoniłeś?Nathan…Zapomniałeś
,że zgubiłam po naszej imprezie telefon?
-CO?-roześmiałam
się słysząc jego reakcje.-Matko… a ja myślałem ,że nie odbierasz bo się na mnie obraziłaś.No wiesz...
-Po raz kolejny
gratuluje panu inteligencji!
-Dobra ,nie
ważne.I tak na wieki pozostanę idiotą.
-Oj nie
dramatyzuj może jeszcze jest nadzieja.-uśmiechnęłam się i zdałam sobie sprawę z
tego ,że od kąt po raz pierwszy usłyszałam „Halo?” uśmiech nie schodził z mojej
twarzy.
-Chyba to ty
jesteś moją nadzieją.-powiedział już ciszej ,tak że musiałam dokładnie wsłuchać
się jego słowa.
-Co ty byś
beze mnie zrobił.-powiedziałam równie cicho jak on.Nasza rozmowa nabrała teraz
innego charakteru.
-April
,posłuchaj… musimy się spotkać.
-Było by to
niezmiernie proste gdybyś znajdował się teraz w Los Angeles i błagam powiedz
,że tak właśnie jest.
-W takim
razie nic nie powiem moja sarkastyczna przyjaciółko.
-W takim
razie przestaję być twoją przyjaciółką.-odparłam z udawanym fochem na co
usłyszałam perlisty śmiech chłopaka.
-Jestem w Phoenix.
-To przynajmniej
nie na drugim końcu stanów.-odparłam.
-Przynajmniej.-usłyszałam
równie niepocieszony głos w słuchawce.
-April
,gdybym mógł przyjechałbym do ciebie za jakieś 6-7 godzin.
-Zwariowałeś
chyba!-wtrąciłam.-Nath ,dobrze wiem ,że masz obowiązki.Nie chcę abyś coś
odwoływał ,czy zaniedbywał przeze mnie.
-Gdyby tylko
to wszystko nie było takie męczące.-westchnął.
-Powiedz mi
lepiej przystojniaku kiedy kończysz to okrążanie kuli ziemskiej wzdłuż i wszerz.
-Zaraz!Stop!
-Co?-wycedziłam
zdziwiona i rozbawiona.
-Jak mnie
właśnie nazwałaś?-Nathan zabawnie zniżył głos.
-Oh ,nie
ważne.Drobne zawirowania językowe.
-Akurat!
-Nathan!Nie odpowiedziałeś
na pytanie.-ponagliłam go podnosząc głos.W tej chwili nie potrzebowałam lusterka by
stwierdzić ,że jestem cała czerwona.
-Mamy jeszcze
do zaliczenia tylko Dallas i Atlante.Za pięć dni będę w Londynie ,tam musimy
jeszcze pozałatwiać różne sprawy i wracam na święta do Gloucester.
-Cóż
,powinnam skakać z radości.-odparłam obojętnie.-Ale nie wiem ,czy będę przed 20
grudnia.
-To nie ma
znaczenia i tak się zobaczymy ,pamiętaj o tym , Ap.-Nath miał taki ciepły i
pewny głos.Pewnie wiedział ,że taka wizja nadchodzących dni dołuje mnie jeszcze
bardziej i próbował mnie pocieszyć.
-Będę pamiętać
, Nath.-uśmiechnęłam się lekko.
-Lepiej
powiedz jak w LA?-zmienił szybko temat i równie szybko pozbył się zmartwienia w
swoim głosie.
-Jest
pięknie.Kat mnie namówiła na przyjazd ,ale nie sądziłam że będzie tak
wspaniale.
-Ciesze się ,że
ci się podoba.Musisz koniecznie odwiedzić The Getty Center.
-Wolałabym
iść tam z tobą.-przyznałam.
-Wiem ,ale
musisz się pocieszyć Katherine.Kiedyś na pewno tam pójdziemy. –mówił tak pewnie
,jak by nie były to puste słowa ,czy zwykłe
obietnice bez pokrycia. Jak by naprawdę mu zależało.- Obiecuję.
Otworzyłam
usta ,aby coś powiedzieć ale wydałam z siebie tylko pisk bo dostałam wodą
prosto w oczy.-Kat!!
Katherine podbiegła
do mnie ,opryskała wodą i teraz stała nade mną śmiejąc się w
najlepsze.Usłyszałam głos Nathana w słuchawce.
-Z kim
rozmawiasz?-zapytała z nie znikającym z jej twarzy uśmieszkiem.
-Odejdź
,wstrętne stworzenie!-wysyczałam i kontynuowałam rozmowę z Nathanem ,który
dalej się śmiał.
-To ja
kończę i nie będę wam przeszkadzał.
-Nie!-zaprotestowałam
błyskawicznie na co znowu się roześmiał.
-Wiesz ,że
rozmawiamy już 34 minuty?
-Cco
,niemożliwe?!-chciałam już panikować ,ale przypomniało mi się ,że to przecież
on do mnie dzwonił więc nie zapłacę ani dolara.
-Możliwe!-powiedział
-Baw się dobrze April ,będziemy w kontakcie.
-Kat na
pewno zapewni mi atrakcje.-odparłam posyłając wrogie spojrzenie kuzynce
siedzącej obok.-Na razie Nath.
Usłyszałam
głuchy sygnał w słuchawce.Po zakończonej rozmowie położyłam się plecami na
leżaku i stwierdziłam ,że gdyby można było kogoś całować i przytulać przez
telefon to ja w trakcie taj rozmowy robiłabym to bezustannie…
Zamknęłam oczy i wyobraziłam sobie jego twarz.Tak dawno nie widzianą i wytęsknioną.Kiedy go poznałam nie chciałam za nic dopuścić do tego abym potrzebowała jego widoku tak samo bardzo jak powietrza ,ale wszystko wskazywało że tak się właśnie dzieję.
----------------------------------------------------------------------------------------
Hey!
Przybywam do was chora i z takim czymś. ;) tak wiem.Cały rozdział to rozmowa telefoniczna xd napisałam dość szybko ,ale jakoś mnie nie przekonuje.Chociaż nawet fajny ;)
Chciałam o tym koniecznie napisać bo coś czuję ,że założę fan klub ku czci naszej wspaniałej San. <3 font="">3>nie masz pojęcia moja droga jak się mi serce raduje gdy czytam twoje
komentarze i opinie.Ciesz się ,że ty i nie tylko uważacie że się
rozwinęłam.Ja też może troszeczkę powoli ,ale zaczynam to czuć. ;)
Co by tu jeszcze...zapomniałam :/
No nic ,nie będę już przedłużać.
Całuje Was wszystkich i ściskam najmocniej (virtual hug)!
a no i przepraszam za te eksperymenty z czcionką ,ale jakoś sama mi się tak niefortunnie przestawia :<
Do niedługo! ;*