wtorek, 20 sierpnia 2013

Rozdział 21



Kolejny dzień.Piątek.Dokładnie za 8 godzin zacznie się weekend.-z takimi myślami wstałam z łóżka uśmiechnięta i nastawiona pozytywnie jak chyba nigdy.Zwyczajne  rutynowe , poranne  czynności.W tym samym czasie jem śniadanie i zakładam buty.Niemal szpagatami kieruje się na stacje.Jak zwykle nie potrafię rano normalnie funkcjonować i robię wszystko pięć razy wolniej przez co ciągle spóźniam się na tramwaj.Po dotarciu do hotelu jak zwykle przebieram się w służbowy mundurek i zajmuje „honorowe” miejsce na recepcji witając się z Rachel.Od samego rana hotel tętni życiem ,a na parterze znajduje się pełno gości.
Odbieram dzwoniący telefon.
-Recepcja „The Mirage Hotel  ”, słucham.
-Witam panią panno April!Jak mija czas pracy?
-Nathan…-z uśmiechem przewróciłam oczami.
-Tak?-miał taki radosny ton.
-Otóż panie Nathanie czas pracy mija mi dosyć dobrze i jestem niezmiernie zadowolona ,że uświetnił go pan swoim telefonem.-wyrecytowałam spoglądając ukradkiem w stronę Rachel ,czy oby nie przysłuchuje się mojej rozmowie.
-W takim razie jestem niezmiernie zaszczycony z takiego obrotu sytuacji.
-No dobra a tak poważnie to po co raczysz do mnie telefonować?
-Ja….chciałem ...-chwila myślenia -zamówić śniadanie!
-A czy wiesz ,że w tym celu należy zadzwonić do restauracji?
-No teraz to już wiem.-lekko posmutniał.
-Oj Nath!
-Ale może mogłabyś po znajomości … w drodze wyjątku przyjąć moje zamówienie?
-W sumie to bym mogła.
-No to tak…zamawiam April Jeferson do tego  poproszę :  omlet , jajecznicę i herbatę ,ale koniecznie Tetley.
-I może frytki do tego?
-A no może się skusze.-roześmiał się perliście.
-W takim razie zamówienie zostało przyjęte i zostanie wkrótce zrealizowane.A i bardzo mi przykro ,ale wystąpił problem z April Jeferson i niestety nie może jej pan zamówić do swojego Nathanowego zestawu śniadaniowego.
-Eh… no szkoda.Ale mam nadzieję ,że dostarczysz je mi do rąk własnych osobiście.
-To też nie będzie takie łatwe.
-Apri- westchnął proszącym tonem.
-Niestety ja nie jestem od takich zadań specjalnych ,więc będziesz się musiał zadowolić jakąś pokojówką.
-No trudno.-westchnął.-ale mam nadzieję ,że zaszczycisz mnie jeszcze swoją obecnością?
-To również nie jest takie proste bo ja próbuję tu pracować , Nath.
-To może ja bym…albo czekaj! Przecież dziś jest nasz koncert!
-Ooo ,no to świetnie!
-W klubie  o 20.Pamiętasz?
-Postaram się.
-April!-znowu niezadowolony ton po drugiej stronie słuchawki.
-No jasne ,że będę!
-No to widzimy się wieczorem!
-Oczywiście.To ja się rozłączam.
-Ok ,ale nie zapomnij i moim zamówieniu!
-Nie zapomnę.Na razie.

Odłożyłam słuchawkę.No proszę!To mu się zamówień zachciało. Uśmiechnęłam się sama do siebie i to udałam się do hotelowej restauracji zrealizować  zamówienie pana Sykesa.Następnie wróciłam do mojej recepcji.
-April?-zapytała nieśmiało Rachel ,kiedy wprowadzałam rezerwacje do systemu w komputerze.
-Tak ,słucham cię.
-Ten no …-nie mogła się wysłowić.- to ten chłopak z tego zespołu dzwonił ,prawda?
-Yyy tak.-byłam trochę zawstydzona ,nie powie ,że nie.-Wiem ,że nie powinnam ,ale
-Uważaj lepiej bo jak znam Joann to… ona na pewno się dowie i zrobi ci mega długie kazanie.Nigdy nie jest zadowolona gdy pracownicy…
-Wiem.-przerwałam jej.-Dzięki ,Rachel.Będę o tym pamiętać.-spojrzałam na nią  z lekkim uśmiechem.
To prawda ,że nie powinnam w taki sposób wykorzystywać pobytu Natha w hotelu.Wiadomo ,że personel nie może spoufalać się zbytnio z gośćmi ,ale to jest nieco inny przypadek.Jednak lepiej i tak żeby Joann się nie dowiedziała ,a co gorsza nas nie przyłapała.
Kolejne godziny upłynęły mi dość szybko.Z każdą minutą rosło moje podekscytowanie.Dziś wieczorem po raz pierwszy usłyszę Natha i resztę zespołu.Możliwe również ,że ich poznam.Ten wieczór będzie udany ,mam takie przeczucie ,a przede wszystkim nadzieję.

Nie miałam nic do roboty ,ani żadnego konkretnego pomysłu jak mogłabym spędzić kolejne godziny.Usiadłam przy kwadratowym stoliku w rogu pokoju i włączyłam laptopa.
Odruchowo weszłam na skejpa.Według moich obliczeń w Gloucester jest ok.10.
Może jednak stanie się cud i Kat wejdzie.Czekałam na nią kilkanaście minut w miedzy czasie przeglądając jakieś strony.W końcu wysłałam jej smsa o treści "Właź na skejpa rudy gnomie!" Tak jak przewidywałam ,po chwili Kat była dostępna.

-Dzień dobry!-powitałam ją radośnie.
-O hej.-odparła bez energii.Katherine na ekranie komputera wyglądała jakoś dziwnie.Zupełnie jak nie ona.
-Co ty taka jakaś bez życia?Kat nie poznaje cię.
-Eh nawet mi nie gadaj.Właśnie odsypiałam noc ,a ty mój nie zastąpiony budziku mnie obudziłaś.-zmarszczyłam brwi.
-Znowu balowałaś?
-A co mam innego do roboty?
-No tak.Typowa Kat "nudzi mi się... zróbmy imprezę!"-próbowałam naśladować moja kuzynkę.
-Cicho!Gadaj lepiej co u ciebie.
-O matko!Kobieto ty o niczym nie wiesz!-orzywiłam się gwałtownie.Kat zrobiła zdziwioną minę.-Zgadnij kto zawitał do hotelu?-zadowolona pomachałam brwiami.
-yyyy co?-chwila zastanowienia i łączenia ze sobą faktów.-Nie!
-Tak!
-Nie!
-Tak!-mój uśmiech chyba nie mógł być już bardziej szeroki.
-No gadasz!Nie możliwe! Ale , co ,gdzie jak?

Podekscytowana opowiedziałam Katherine wszystko od początku.Począwszy od spotkania w recepcji aż do magicznego wieczora pd wieżą Eiffla.Dodałam również ,że dziś czeka mnie nie mniej atrakcji.

-I dlaczego mnie tam nie ma ,ja się pytam!
-Bo siedzisz sobie ,a nie sorry raczek balujesz -z naciskiem na "balujesz"- w Gloucester moja droga.
-Ehhh.Nie ma mowy musze do ciebie przylecieć!
-Tylko nie w tygodniu bo i tak pracuje do 15.
-E tam.Weźmiesz sobie wolne.
-Ta jesne i wynajmę cały hotel tylko dla nas!
-Jestem za!Cholera ,ale widać że ci zależy na tej pracy ,Ap.
-Nie powiem ,że nie.Jest dobrze  ,nawet bardzo dobrze.Nie mogłam sobie wymarzyć lepszego zajęcia.
-Ah tak... przebywać w jednym budynku z The Wanted i dostawać jeszcze za to pieniądze.Ty to masz szczęście.-Kat miała rozmarzona minę.
-Czekaj pechowcu skoczę na dół po herbatkę.-podniosłam się z krzesła.
-Tylko nie zapomnij ,ja słodze jedną!-zawołała.
-Jasne.-prychnęłam i szybkim krokiem udałam się do kuchni.Zalałam czajnik wodą i wyjęłam z szafki mój ulubiony czerwony kubek.Następnie wlałam wrzątek do naczynia.W tej samej chwili usłyszałam jak drzwi wejściowe otwierają się i stoją w nich Ryan z Amy obładowani zakupami od stu do głów.
-Cześć.-podeszłam do nich z gotową herbatą w ręku.-Czyżby napad na super market?
-W wykonaniu twojej ciotki.-Ryan spojrzał wymownie na Amy ,a ja zamknęłam za nimi drzwi bo żadne z nich nie miało wolnej ręki.
-I jej dzielnego pomocnika.-uśmiechnęła się kobieta.
-Więc co będzie na kolację?
-Przewiduje pizze ,ale to może udać się tylko z waszą pomocą.
-Ok.To ja przyjdę za godzinę i cię wspomogę.-zniknęłam na schodach ,a po chwili byłam już w swoim pokoju i kontynuowałam rozmowę z kuzynką.

-A co tam u ciebie?Pewnie nie gorzej niż u mnie.
-Nie żartuj sobie.-prychnęła.-Tutaj nic się nie dzieje.
-E tam.Kłamiesz.-wskazałam w ekran palcem ,a następnie upiłam łyk gorącego napoju.
-Poza tym ,że potykam się z tym no jak mu tam ... Luke?-Kat mówiła bez emocji ,a raczej udawała że tak mówi.-No wiesz ten twój barman.
-Cccco?!-zaskoczona zakrztusiłam się herbatą i efekcie napój wylądował na ekranie.Kat śmiała się w najlepsze.-Chcesz mnie zabić?A w najlepszym razie doprowadzić do zniszczenia mojego komputera?!
-Przeciesz ja nic nie zrobiłam.-podniosła ręce w obronnym geście dalej się śmiejąc.
Rozejrzałam się po pokoju.Na horyzoncie nie było widać nic ścierko podobnego aby wytrzeć herbatę z ekranu.Wstałam podniosłam moją i tak brudną bluzkę.Następnie wytarłam nią ekran i stolik.
-Cholera.-wyburkałam.
-Może ci pomuc?
-Nie ty się tu nawet nie zbliżaj i najlepiej nic nie mów.-powiedziałam stanowczo ,a Kat zachichotała.-I co z tym Lukiem?-zapytałam gdy wszystko posprzątałam.
-Nooo - nabrała powietrza.-Spotkaliśmy się kilka razy.Ale chyba ci to nie przeszkadza?
-Nie no co ty.Przecież wiesz ,że tamto spotkanie nie wypaliło.
-To chyba nawet lepiej.
-Byłam zajęta przygotowaniami do wylotu.Co z tego ,że byśmy się potkali skoro i tak za kilka dni miałam być w Vegas.

Rozmawiałyśmy jeszcze jakieś pół godziny.Pożegnałyśmy się ,wyłączyłam klejącego się laptopa i zeszłam na dół pomóc cioci przy kolacji.

--------------------------------------------------------------------------
Heloł ;)

No takie se.Nic ciekawego.Pewnie też dlatego że ostatni rozdział był wyjątkowy i ten nie robi na mnie takiego wrażenia.Ale następny będzie ciekawszy ;) cicho! dobra ja już nic nie zdradzam i tak się domyślacie.Możecie trzymać kciuki żebym bo nie spiepszyła.
Przepraszam ,że długo nie dodawałam :/ miałam kompletnie zajęte ostatnie dni.

Następny będzie szybciej ;) Pa bejbusy! 

4 komentarze:

  1. Hehe... jakie wymagania co do śniadania Panie Sykes...
    Fajny rozdział i czekam skarbie na kolejne rozdziały z takimi akcjami :P

    Pozdrawiam i życzę weny :*

    time-is-slepping-away.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj Nathan ty to masz pomysły ;D
    Mam nadzieję, że Joann się o niczym nie dowie.
    I nie gadaj, że nic ciekawego, bo ciekawy ;))
    Czekam co tam się na tym koncercie wydarzy ^^
    Weny ;** :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nathan jakie wymogi! No nie mogę;pp Kurczę nawet ja taka nie jestem;p
    Co będzie?? Chce wiedzieć;pp
    Czekam na next;pp
    Życzę dużo weny<3;pp

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej Ślicznoto Kochana ;* !
    ooooooommmmm z jakim bananem to czytałam :D Nathan jest taaaaaaki slooooodki;
    "No to tak…zamawiam April Jeferson do tego poproszę : omlet , jajecznicę i herbatę ,ale koniecznie Tetley." <3 <3 <3
    rozplynelabym się jak Ap , totalnie ;)
    i nie narzekaj, bo mi baaaaardzoooo mocniscie się podoba. Nie dość ze był Nath (przez telefon ale był) to była tez i moja kumpela Katherina hahaha :D. i te dogadywanie się - Nie ! Tak ! Nie ! Tak ! hahaaha xd jakbym siebie z przyjaciolka widziala , no ale niektóre mozgi tak maja ;D.

    jaaaaaccciieeeee jeszcze koncert przed nami :) oł oł oł jestem niezmiernieeeee ciekawa co nam przedstawisz Bejbusie ;*
    dlategoz jutro widze u Strange nowiusieńki swiezutki rozdzialik, yes ;> ?

    no pewnie ze YES ! <3

    do przeczytania Złotko :*

    OdpowiedzUsuń