sobota, 15 lutego 2014

Rozdział 49

Znajomy krajobraz , ceglane stare domy , zakurzone ulice , zwykli ludzie - to wszystko znikało za szybą pociągowego przedziału , w którym siedziałam.Katherine siedząca na przeciwko mnie z oddaniem szukała w swojej torebce telefonu nie zważając na znikający za nami obraz rodzinnego miasta.Tego dnia nie czułam się zbyt dobrze a wydawało mi się ,że powinnam. Jadę tam gdzie chciałam do kogoś ,za którym przez te kilka dni zdążyłam niesamowicie się stęsknić i do tego dochodzi perspektywa rozpoczęcia nowego życia  w swoim własnym kącie.I wydawać by się mogło ,że chyba nic nie jest w stanie zakłócić mojego spokoju , a jednak...Czułam jak by mój cały spokój i cudowna perspektywa spełnienia zostały odrzucone gdzieś na bok i zastąpione znów nadciągającym niepokojem.Tak , nie pogodziłam sie z rodzicami od ostatniej kłótni.Chciałam , tak bardzo chciałam wyjeżdżając swobodnie i bez żadnych niedomówień czy konfliktów się z nimi pożegnać.Tak jak kiedy wyruszałam do Stanów , kiedy mama po raz setny mówiła "uważaj na siebie ,April" , a tata odwiózł mnie na lotnisko i niemal nie zatrzymał mnie swoją szczerością oraz smutkiem.W tedy czułam się pewniej , teraz już sama nie wiem... Ostatnie sprawy pozostały niewyjaśnione , każda ze stron pozostała chłodno obojętna co jeszcze bardziej mnie dobija.W dodatku zaczęły ogarniać mnie wątpliwości co do mojej decyzji i świadomość ,że może w ich słowach podczas tej pamiętnej kolacji było jakieś ziarnko prawdy.

-Ziemia do April!-zawołała moja towarzyszka podróży.-No chyba nie zamierzasz spędzić 2 godzin gapiąc się w szybę?
Wyrwana z rozmyśleń spojrzałam na nią z ukosa.-Nie nie ,co ty.-zerknęłam na nasz pusty przedział wzdychając.-Szkoda ,że ta podróż tyle trwa.
-Właśnie! Już nie mogę się doczekać wtargnięcia do naszego nowego królestwa!-niemal pisnęła a ja słabo uśmiechnęłam się widząc jej entuzjazm.-Może okaże się ,że na przeciwko mieszkają jakieś niezłe chłopaki?-pomachała mi brwiami z entuzjazmem.
-Marzysz , kochana.
-A ty tylko zrzędzisz , kochana! Jak myślisz ? Może upieczemy jakieś ciasto i zrobimy obchód po kamienicy?Albo wiem! Lepiej weźmy jakiś trunek wiesz ,będzie tak na ludzie i..
-Widzę ,że już pierwszej nocy chcesz wylądować w kogoś w łóżeczku , hm?
-April , miałam na myśli zaprzyjaźnianie się z sąsiadami , przyjazne stosunki nic więcej.-wzruszyła ramionami.
-Taaa ja się obawiam ,że te stosunki mogą być nieco za przyjazne nawet.
-Och ,jak zwykle marudzisz.-machnęła ręką.-Powiedz lepiej ,czy dziś wpadną te twoje chłopaki z The Wanted? No wiesz, trzeba jakoś ochrzcić lokal.
-Kat , ciebie tam nawet jeszcze nie ma a już planujesz pasmo imprez.
-Nie ma ,ale będę i zobaczysz ja w takim nie ochrzczonym mieszkanku długo nie pociągnę.
-Jasne jasne.-odparłam.-Hmmm jak myślisz , wytrzymam z tobą dłużej niż tydzień?
Zrobiła "oburzoną" minę i po chwili odezwała się wznoszącym tonem.-Zawsze możesz wyprowadzić się i pofrunąć do Nathana.
-A ty urządzisz w moim pokoju bzykalnię.-powiedziałam ślepo patrząc a przestrzeń.
-Eeeej! Zaraz wylecisz z tego pociągu , mała! -uniosła się i rzuciła we mnie rękawiczką.
-Dobra , nie powiedziałam tego , cofam.-zaśmiałam się.
-Ty to lepiej wracaj do swoich zmartwień i medytacji.
-Skąd...?
-Moja droga przyjaciółko , twoja twarz mówi wszystko.-odparła ze szczerością , a niedługo potem zapadła cisza , usadowiłam się wygodniej na swoim miejscu podkurczając nogi i znów gapiłam się w uciekający za nami las.

                                                                  ***

Obie nasze walizki wydawały się niewyobrażalnie ciężkie więc cudem było przetransportowanie je na korytarz pociągu. Od Nathana dzieliło mnie jakieś 10 metrów i przede wszystkim jako takie wyjście z pociągu z bagażami. Kiedy przeciskałam się z moja ogromną walizką przez ludzi usłyszałam za sobą głos.
-Pozwoli pani ,że pomogę.- pewny , dobrze znany , z lekką chrypką i mocnym akcentem.Nathan!!!Natychmiast się odwróciłam i zobaczyłam ukochanego bruneta sięgającego jedną ręką po mój bagaż a drugą wędrującą na moja talię.Nie czekałam już na nic , po prostu niemalże rzuciłam się na niego.-Nath!-pisnęłam tuląc się w jego i nie powiem pewnie był zaskoczony moją tak żywiołową reakcją jednak w tej chwili nic mnie nie obchodziło nawet ludzie przeciskający się obok nas i nieprzyjemne dźwięki pociągów hamujących na szynach.Moje serce aż skakało z radości na jego widok.Czułe pocałunki i wymienianie stęsknionych spojrzeń przerwało nienaturalnie głośne chrząknięcie Kat.
-No to ten.-zaśmiała się.-W życiu nie widziałam słodszego widok i to w dodatku z April w roli głównej , jednak...
Przerwał jej Nath z szerokim uśmiechem. -Jasne Kat , zbierajmy się stąd.
Po wpakowaniu wszystkich naszych rzeczy do niezawodnego samochodu Nathana ruszyliśmy prosto do naszej nowej posiadłości.Kat w drodze była nie mniej podekscytowana niż w pociągu ,jednak teraz i mi się to udzieliło.Po pochmurnym nastoju sprzed paru godzin nie pozostało w zupełności nic.Siedziałam na przednim siedzeniu białego audi i kątem oka spoglądam na mojego kierowcę.W prost nie mogłam oderwać wzroku od prowadzącego Nathana ,który doskonale zauważał moje spojrzenia i śmiał się pod nosem.
-Doprawdy człowieku nie wiem jak ty to robisz ,ale April jeszcze w pociągu wydawała się w tak parszywym nastroju że myślałam ,że zaraz wyskoczy przez okno i wpadnie pod tory.-zauważyła Kat.
-Nath już miał zamiar zabierać głos kiedy go wyprzedziłam.-Och Kat , i myślisz ,że tylko on tak na mnie działa? Wszystkim fankom zawirował w głowie.
Spojrzał na mnie tymi swoimi niezwykłymi oczami z mnóstwem emocji.-Ale tobie szczególnie , co?
-Najszczególniej.-uśmiechnęłam się szeroko do niego  znów mogąc go widzieć.
Usłyszałam głośne westchnięcie za swoim fotelem.-Jezu ,ja muszę sobie kogoś znaleźć bo zeświruje z wami.
Spojrzałam na nią.-Aaa!O to się raczej martwić nie musisz.
-No ja myślę ,że reszta ekipy wpadnie raz za czas na herbatkę ,ewentualnie jakąś kawę bądź mocniejszy trunek.-zaśmiała się Katherine.
-Wydaje mi się ,że powinnyście zrobić wycieczkę zakupową do monopolowego.-Nath.
-Właśnie.-pomachała brwiami z ekscytacją.-I pamiętasz Ap , moje genialne plany , prawda?
-Tak.. jak mogłabym o nich zapomnieć.
-No!-klasnęła w dłonie.
-Czy ja dobrze rozumiem? Jeszcze nie ma was w domu a już mamy podjechać do sklepu po asortyment na parapetówkę?-spojrzał na nas Nath.
-Zgadza się!
-Kat , mówiłam ci ja na serio nie mam dzisiaj siły!
-Dobra dobra , a skoczyć na Nathana to jakoś siłę miałaś !-zastrzegła przez co sam wspomniany głośno się roześmiał.
Wywróciłam oczami.-Ona jest niemożliwa!
-I taaaaka mądra.-dodała z zachwytem.
-Nie wiem co ma to wspólnego z moim skokami na Nathana jak to ujęłaś ,ale niech będzie...

Kilka minut później po podróży pełnej śmiechów i wygłupów dotarliśmy pod właściwy budynek.Dziś wyglądał jakoś inaczej , kiedy po raz pierwszy oglądałam go z Nathanem już się ściemniało a okolica nie wydawała się mi taka wymarzona jedna dzisiaj ten dzień dodawała mu uroku.Znów zajęliśmy się taskaniem bagażów a kiedy ledwo co dotarliśmy do wejścia przed moimi oczami wyrosły dziesiątki schodów.Jednak nie ma to jak możenie bardzo siły ale za to pomocny i przy okazji uparty Nathan.Po odebraniu kluczy od właścicielki z mieszkania niżej nie pozostało nic innego jak dotarcie do numeru 7. Było takie jak je zapamiętałam , może nie koniecznie ładne i stylowe ale za to nasze.Kiedy postawiliśmy walizki w przedpokoju popędziłam po korytarzu a następnie do salonu i odsłoniłam wszystkie okna pozwalając światłu wypełnić przestrzeń.

-To co herbaty , panie Sykes?-zawołałam ruszając do kuchni kiedy Nath rozsiadł się na kanapie w salonie.
-O tak poproszę!
-Pfff chyba z termosu.-prychnęła Kat pojawiając się obok mnie.-W tej kuchni w ogóle coś działa?
-Zaraz sprawdzimy.-oznajmiłam i zaczęłam nalot.
Herbatę zrobiliśmy po godzinie... Kuchnia świeciła pustkami a z kolejno otwieranych świecących pustkami szafek wylatywał kusz.Na reszcie kiedy znalazłam czajnik mogłam go użyć. Katherine mimo niezbyt dobrej funkcjonalności kuchni i tak chodziła po mieszkaniu z uśmiechem przyklejonym na twarzy.W końcu ta sfera kompletnie jej nie obchodziła - ważniejsze był pokoje.
-Nastaw się jutro na dzień pełen wrażeń.Odwiedzimy kilka sklepów , ewentualnie kilkadziesiąt.
-Cccco?
-April . trzeba pokupować mnóstwo rzeczy a poza tym to ja mam nadzieję ,że odstąpiłaś mi żółty pokój a nie
-Różowy.-powiedziałam nie śmiało lekko się uśmiechając.
-Nieeeeee.-opadła na kanapę obok Natha omal nie wylewając mu herbaty.-Ja tam nie zasnę!
-Zawsze możesz urządzić tam bzykalnię-odezwał się Nathan za co został przez nas zgromiony spojrzeniem-Różowo mmmm!
Rzuciłam w niego poduszką i usiadłam na brzegu kanapy.-Czyli przez najbliższy tydzień bawimy się w dekoratora.
-Nathan , znasz jakiś niezłych fachowców od remontów?-zapytała Katherine.
-Jasne! Jay i ja na przykład.-odparł z zadowoleniem na nas spoglądając przez co wybuchłam śmiechem.
-Eeee serio? Jay i TY?
Kat pojawiła się nagle obok mnie i objęła mnie ramieniem.-Wyobraź to sobie.Nathan w seksownym roboczym wdzianku , umazany farbą wycierając pot z czoła.
Wybuchnęłam śmiechem.-Kaaaaaat!! Nie nie nie tu nie będzie żądnego remontu.
-Dobrze w takim razie...-znów przybrała swój marzycielski spokojny ton.-Teraz wyobraź sobie Jaya.
Roześmiałam się uderzając ręką w czoło tym czasem moja przyjaciółka dalej chichotała.-Kaaaat ja zaraz tobie... !
-Hmm niewidzialność jest jednak super.-odchrząknął Nath na co spojrzałam na niego i znów parsknęłam.
Przysunęłam się do niego na kanapie i cmoknęłam w policzek.-Ale wcale Nathah James Sykes nie jest niewidzialny.-uśmiechnęłam się wślizgując się pod jego ramie.
-Myślałem ,że byłaś zajęta wyobrażaniem sobie spoconego Jaya.
-Ależ nie! Nath , wcale nie , to tylko Kat i jej chora wyobraźnia.
-No nie wiem , nie wiem...
-A ja wiem.-dobrałam się do jego grzywki.-Chyba pójdę odwiedzić moja nową sypialnię , co o tym sądzisz?
-Sądzę ,że... idę z tobą!
I podniósł się z kanapy jak oparzony.Chwytając mnie za rękę pociągnęłam go w stronę mojego pokoju.Blado żółte ściany , nieco dziwnie wyglądając piętrowy regał pod oknem , komoda , pasiasty dywan i łóżko zajmujące jakąś 1/3 pomieszczenia.Nie ważne , i tak jest nieźle , stwierdziłam.
-To co... pierwsza próba ? -zaproponował pół szeptem Nath pociągając mnie za sobą.Nic nie mówiąc skinęłam głową , kiedy usiadł na krawędzi nagiego materacu i stwierdził że jest wygodnie.-Jak myślisz , nieźle będzie mi się tutaj u ciebie sypiało?
-No nie wiem.-wzruszyłam ramionami uśmiechając się.A tym czasem Nath rozłożył się na materacu jak na swoim i wyciągnął do mnie rękę kiedy omal nie pękłam ze śmiechu widząc jego miny!Materac po prostu się zapadł , coś grzmotnęło przez co jak by utworzyła się pod nim jakaś dziura i bach! Stałam nad brzegiem i jak głupia śmiałam się z biednego zdezorientowanego Nathana który wylądował na podłodze.-Widzę ,że moje łóżko nie ma zamiaru się z tobą zaprzyjaźniać.-parsknęłam głośno a Nathan w tym czasie podniósł się na łokciach i przyciągnął mnie do siebie tak ,że wylądowałam na zapadniętym materacu razem z nim.

Nadal nie mogłam opanować śmiechu nawet kiedy znalazłam się tuż nad nim.Jego klatka piersiowa nadzwyczaj szybko opadała i się uniosła w dodatku przez śmiech ciągle drgała , widziałam w jego oczach tańczące światła a w uśmiechu szczerość i szczęście , jakąś pewność , błogość ,brak jakichkolwiek zmartwień , po prostu celebrowanie chwili. Moje włosy opadły w dół tworząc kurtynę zasłaniającym nas przed światłem ,które wlewało się  przez okno. Poczułam dotyk jego dłoni na moim policzku.-Jesteś taka piękna.-powiedział.
-Nath , przestań proszę.
-Kiedy ja nie mogę.-szepnął unosząc kąciki ust ku górze.Byliśmy tak blisko ,że jeśli dobrze się przyjrzeć mogłabym dostrzec moje odbicie w jego źrenicach.
-Tęskniłam za tobą.
-Ja też.-jego dłoń gładząca po mojej twarzy przesunęła się na kark i odgarnęła moje włosy do tyłu.-Nigdzie już nie wyjedziesz?
-Nigdzie.
Powtórzyłam kiedy nasze usta niemal już miały się połączyć.

-Eeew.. co tu się dzieje?-usłyszeliśmy doskonale znany rozbawiony głos.Kiedy oderwałam moje spojrzenie od Nathana zobaczyłam Katherine stojącą w drzwiach i bacznie przyglądającą się scenerii.
-Wiesz Kat akurat-zaczął już Nath jednak zamknęłam mu usta palcem.-Coś dziwnego stało się z materacem.
-Raczej coś dziwnego dzieje się teraz z materacem.-sprostowała.-Usłyszałam jakiś huk i pomyślałam ,że..
-Och , Nathan wpadł na łóżko jak... jak to on.-zaśmiałam się kończąc zdanie.-I wygląda na to ,że muszę kupić nowe.
-Ooo wspaniale! Planowałyście jutro iść na zakupy ,prawda? W takim razie idę z wami , w końcu muszę wybrać coś na czym wygodnie będzie nam się spało i...-mówił za co dostał ode mnie po głowie.
-Świetnie ,w pełni popieram!Pomożesz nam przynajmniej dźwigać.
-Obawiam się jednak ,że sam sobie kochanie nie dasz rady.
-Czyli będę musiał wezwać posiłki...
Ściszyłam głos.-Może jednak lepiej nie , Kat będzie świrować.-szepnęłam na co zachichotał
-Rozumiem.-odpowiedział równie cicho.
-I tak wiem ,że mnie obgadujecie.-powiedziała sama zainteresowana nadal stojąc w drzwiach i z założonymi rękami opierając się o framugę.-To ja się zwijam a wy kontynuujcie czy co tam chcecie.

Niestety nie kontynuowaliśmy i jak łatwo się domyślić Nath był z tego faktu niezadowolony.Postanowiłam sprawdzić co nie tak jest z moim łóżkiem i po dokładnym przeglądzie okazało się ,że drewniane belki które podtrzymywały materac się połamały... No to sobie dzisiaj tu pośpię! Pierwsze oczywiście co zrobił Nathan to zaproponował mi nocleg u siebie ,jednak kategorycznie odmówiłam bo przecież nie po to znalazłyśmy sobie z Kat to mieszkanie ,żebym co chwilę zwalała mu się na głowę.Pomyślałam ,że jakoś sobie poradzę i znajdę dobrą miejscówkę na sen na kanapie w salonie.
Nadeszły godziny późno popołudniowe kiedy Nath oznajmił ,że musi się już zbierać do chłopaków.Razem z Kat z racji ,że byłyśmy głodne ,a w lodówce nie było nic prócz pustych półek zamówiłyśmy niezawodną pizzę i zaczęłyśmy prowadzić debatę odnośnie rychłej parapetówki.
-Katherine!!-podskoczyłam kiedy niespodziewanie rzuciła we mnie oliwką.
Siedząc na fotelu na przeciwko zaczęła chichotać.-No co?! Nie mogłam się powstrzymać , tak mnie energia dziś rozpiera!
-Nie Kat , naprawdę nie mam siły na żadną imprezę.A poza tym tu jest taki syf ,najpierw trzeba wszystko poodkurzać ,poprzestawiać meble , wypakować się.-zaakcentowałam ostatnie bo nasze walizki choć już rozpięto to i tak dalej stały bezczynnie w korytarzu.
-Oj , napijesz się kawy albo jakiegoś energetyka i idziemy na balety!
-Kaaaat.-westchnęłam śmiejąc się głośno.-Na balety?
-Yhym.-kiwnęła głową.-No nie daj się prosić.Słuchaj , może weźmiesz Natha a on weźmie kolegów hmm?
-Niech będzie ,ale leciż mi do sklepu po energetyka!-oznajmiłam na co Kat od razu wyszczeliła z  fotela i zaczęła mnie przytulać ,ściskać i dusić.-No no dość już tego bo ten energetyk mi sam ze sklepu nie przyfrunie.
-To ja idę a ty znajdź sobie jakieś niezłe ciuchy.-pomachała mi brwiami po czym poszukała wzrokiem swoją torebkę i już jej nie było w salonie.Uznałam ,że znalezienie Kat sklepu zajmie parę nie mało czasu więc spokojnie dokończyłam jeść pizzę a kiedy już mój żołądek był pewny z niechęcią przyprowadziłam swoją walizkę do mojego nowego pokoju i zaczęłam swoje "wahanie" nad stylizacją na dzisiejszy wieczór ,a w miedzy czasie zadzwoniłam do Nthana ,który ku mojemu dziwieniu zareagował na pomysł wyjścia równie entuzjastycznie jak moja przyjaciółka w dodatku mówiąc ,że zabierze se sobą całą swoją ekipę The Wanted.Już widzę szeroki uśmiech Kat na tę wiadomość , pomyślałam.

-----------------------------------------------------------
Siemson Skrzaty! ;)

Ale ze mnie... już nie powiem co.Taaaaa pewnie rozdziały co 4-5 dni.Nie dało rady -,- Cóż wena niby była i zaczęłam pisać już środę jednak starczyło tylko na 5 zdań potem poddałam się i spróbowałam nastepnego dnia i tak aż do dzisiaj.We wczorajszy walentynkowy wieczór oczywięci baaaardzo romantycznie spędzony z moimi ukochanymi 5 tysieciom zdjęć The Wanted oraz sokiem pomarańczowym ,który przyozdobiłam markerem i głupimi rysunkami do czego dochodziły czipsy ,winogorna i uwaga...! tabletki na ból gardła.Tak sie składa ,że cierpię na "Zanik głosu ala Nathan Sykes" ;< masakra! A ciągle cos sobie fukam do gardła i nic..
No ale mam nadzieję ,że wasze Walentynki wyglądały inaczej .Ba na pewno inaczej! ;) Przede mną jeszcze dzień singla który spędze zrzeszona z moimi koleżankami czyli w moim przypadku będę musiała opanować jakoś język migowy...
No nic.Miśki wy moje , bardzo mocno tulę i ściskam i cichutko przepraszam za kolejne opóźnienia i taki byle jaki rozdział.Zauwarzyłyście? Znowu początek taki melancholijny a koniec taki happy xd
Ale już zmykam.Do nastepnegooooo! ;**




5 komentarzy:

  1. Bardzo fajny rozdział i już czuje ze impreza będzie mega !!! Czekam na następny rozdział :*
    WENY!! ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeju, biedna April ;( na początku. Ale Kat zawsze umie każdego rozśmieszyć swoją pozytywną energią :) tsaaaaaa nie mogę się doczekać imprezy!!! Ciekawe co się będzie tam dziać... Ale Nathan z Ap najlepszy! Co sobie mogła pomyśleć Katherine kiedy ich zobaczyła w ,,takiej,, pozycji O.o no.
    Weeeny słońce i czekam na imprezowego nexta

    mystoryiscrazy.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Haj! :D <3
    Oww... Jaka biedna zamyślona Ap na początku... :( No, ale co się dziwić, skoro pożegnała się z rodzicami w niezbyt dobrych stosunkach... I co mi tam za wątpilwości, że jakieś ziarenko prawdy?! Chyba gówno prawdy ! No! Proszę mi tam tak nie myśleć panno April !
    Kat za to jaka rozentuzjazmowana ! Ale co się dziwić, sama bym była :D
    I też bym chciała od razu rozkręcić parapetówę ! ^^ PIĄTECZKA KAT ! ^^
    O jak się humorek naszej dziewuszce poprawił jak Nathana miała obok siebie, owww jak słodziasznie <3 I to przywitanie, mmm... rozpłynęłam się jak Ap w ramionach Sykesa ^^
    Ciekawe kogo sobie tam Kat upoluje i z kim urządzi bzykalnie w swoim różowym pokoju xDD
    Swoją drogą, wyobraziłam sobie Nathana jak wpadł do tego łóżka xDDD I brechałam nie mniej niż Ap xd z tym, że ja na jej miejscu tarzałabym się po ziemi i błagała, żeby ktoś sprawił żebym przestała hahahaha xP

    Owww, melancholio Ty nasz fukaj tam w to swoje gardełko i je wykuruj, bo jak to tak świat ma istnieć bez Twego słodkiego głosiku?! Liczę, że pod następnym rozdziałem ogłosisz wielki COME BACK głosowy jak sam Nathan James Sykes ;D
    Także trzymaj się cieplutko, zdrowo i milusio <333

    OdpowiedzUsuń
  4. Byle jaki rozdział? Proszę Cię -.-
    Ja nie czytam byle czego haha xDD
    Oh jak romantiko na rozwalonym łóżku :D
    Mam nadzieje, że głos Ci szybko wróci ;)
    Do kolejnego Słonko ;***

    OdpowiedzUsuń
  5. Jołson !

    A Ty znowu narzekasz niepotrzebnie Słońce !
    Ap jest nastrojowa, Ap jest nastrojowa !! jak ktokolwiek to sobie zinterpretuje hahahaha xd
    i Kat odpał jak zwykle xd ona jest tak zdrowo walnięta, że kocham ją mega ;D !
    "pierwsza próba" ? hahahah Sykes, Ty ogierze , ogarnij ;D !

    cudownie piszesz, rozwijasz sie i taka lekkkoscia Ciebie sie czyta, ze to zaczyna przekraczac wszelkie granice :D !
    jestę dumnę ;*

    Całuję i wysyłam Tobie milion uzdrawiajacych całusów, zeby gardziołko się wyleczyło, bo nie ma to tamto,a Strange ma byc zdrowa (mam nadzieje ze juz jest ;*)

    Love <3 Big love !!

    OdpowiedzUsuń