niedziela, 9 lutego 2014

Rozdział 48

Trzymając telefon przy uchu niemal widziałam jego rozpromienioną twarz po drugiej stronie.-Co robisz?-zapytałam.
-Siedzę w domu sam z tymi głąbami ,który chcą wieczorem wyciągnąć mnie na miasto ale jakoś nie mam na nic dziś już ochoty.
-Nath , chyba oszalałeś! Powinieneś iść z nimi.
-Wow wow nie poznaje cię! Nie spodziewałem się takiego protestu z twojej strony.
-Daj spokój.To że mnie z tobą nie ma nie znaczy ,że masz siedzieć sam w domu i nic nie robić.-mówiłam.-A poza tym jak tylko przyjadę to zaliczymy jakiś klub.-dodałam na pocieszenie.
-No ja myślę! Nie odkryłem jeszcze przed tobą wszystkich dobrodziejstw Londynu.
-Na razie wystarczysz mi ty.-westchnęłam kładąc głowę na poduszce ,a kiedy to zrobiłam uniosła się z niego lekka mgiełka kurzu.-Fuuu! Faktycznie trzeba będzie tu posprzątać.
-Jakoś nie widzę najmniejszego sensu w sprzątaniu swojego pokoju 2 dni przed przeprowadzką.-wypowiedział się śmiejąc się pod nosem.-April wracaj tuuuutaaaaj.-przeciągnął znowu a ja niemal widziałam oczami wyobraźni podkówkę z jego ust.
-E eeee! Znowu zaczynasz dramatyzować i zrzędzić.-wypuściłam głośno powietrze z ust po czym oświadczyłam.-Zakańczam tą rozmowę , kochanie.
-Ależ nie nie nie!Już się zamykam ; zmiana tematu.-szybko zareagował i się ożywił , a ja słysząc jego ton głośno się roześmiałam.-Hmmm jaka u ciebie pogoda?
-Też mi zmiana tematu!-prychnęłam.-Kończymy Nath bo i tak zaraz skończy sie na "tęsknieeeeeeee - ja teeeeż" a poza tym powinnam dopracować listę rzeczy które zabieram ze sobą do Londynu.Nie lubię gdy mam bałagan w głowie.
-Jasne.-powiedział.-Tęsknieeeee.-dodał po chwili ciszy takim samym tonem jak ja przedtem.
Znów parsknęłam śmiechem.-Ja teeeeeż.Do potem , i pamiętaj dzisiaj wychodzisz z chłopakami na podryw!
-Nonono! Ja nigdzie się nie ruszam bez ciebie.
-Ej bo oberwiesz ,kochanie!
-Dobra dawaj skarbie przez telefon jeszcze nie dostałem.-parsknął.
-Jej co ja tobą mam.-mruknęłam śmiejąc się pod nosem.-Zrób co chcesz w takim razie a ja lecę.
-Eeee tylko nie do klubu z Kat! Bo was znajdę i zabije!
-Pfff przez telefon jeszcze nikt mnie nie zabił!-odgryzłam się dalej śmiejąc bez opamiętania.
-Nie to miałem na myśli.-burknął niby obrażony.
-Nath ,naprawdę muszę już kończyć potem się zdzwonimy , urwisie.
-Okay , niech będzie.Kocham Cię , Ap.
-Ja ciebie tez.-wyszczerzyłam się słysząc jego lekko przygnębiony ton.-Na razie romantyku.-dodałam ciszej i się rozłączyłam. Następnie z myślą "nie mogło by być lepiej" , na dobre rozłożyłam się na łóżku i patrzyłam w sufit.Moje refleksje i ciszę przerwało ciche pukanie do drzwi. Po chwili moja rodzicielka ostrożnie wkroczyła do mojego pokoju.
-Obiad już gotowy ,tata też już przyszedł.-oparła rękę o obrotowe krzesło przy biurku.-Zejdziesz do nas?
-Tak , chwileczkę tylko się przebiorę.
-Przydałoby się bo to jest chyba nie twoje.-łypnęła na tiszert zapożyczony od Nathana.
-Mamoooo wzięłam za mało ubrań.-z uśmiechem wywróciłam oczami.-Daj mi chwilę zaraz do was przyjdę.-odparłam na co automatycznie skierowała się do drzwi posyłając mi jeszcze na koniec wymowne spojrzenie z nieukrywanym zaintrygowaniem.

                                                                        ***

Niedługo potem kiedy pojawiłam się na parterze domu a przepyszne domowe jedzenie ,którego tak mi brakowało widniało na talerzach przed nami postanowiłam zebrać siły i myśli na nadchodzącą rozmowę.
-I jak obiad?-zapytała mama przerywając mi grzebanie widelcem w resztkach posiłku.- Pewnie w Londynie zajadałaś same fast foody.-dodała z wyrzutem.
-Dzięki mamo jest przepyszny. -już chciałam dodać ,że wcale nie bo Nathan to urodzony kucharz ale moi rodzice chyba jednak obeszli by się bez informacji o romantycznych śniadankach w jego wykonaniu.
-Ciekawy tylko jestem ,Laurem -zwrócił się do mamy tata.-ile jeszcze nasza April będzie się u nas stołować , w końcu znowu ta przeprowadzka...
-Tato... -powiedziałam bo nie wiedziałam w jaki sposób mam im zakomunikować że pobędę tu tylko kilka dni.-Chciałam aby ta przeprowadzka przebiegła sprawnie a właścicielka kamienicy nie robiła żadnych problemów jak  -podniosłam nie znacznie ton.-wcześniej mi to wmawialiście.
-Więc...? -spojrzała na mnie mama trzymając kubek herbaty w ręce , obawiałam się jedynie aby nie wypadł jej zaraz ręki słysząc moje nowiny.-To kiedy znów wyfruwasz z gniazda?
Miała taki wyczekujący i niepewny wzrok , w którym kryło się również rozczarowanie ,tęsknota ale też złość i uczucie rozczarowania.-Mamo... jesteśmy umówione wstępnie to znaczy nie tak wstępnie tylko... -ostrożnie wzięłam głęboki wdech tak aby rodzice nie wyczuli z jakim stresem im to mówię.-6 stycznia mamy już być w naszym nowym mieszkaniu.-powiedziałam a moje słowa zastąpiła teraz wszechobecna i wręcz ogłuszająca cisza i tylko Diego ,który bacznie polował na resztki jedzenia pod stołem nie wydawał się ani trochę spięty.Czułam zagęszczająca się atmosferę , którą przerwało głośne postawienie filiżanki herbaty na podstawek przez Lauren.Ściskałam w ręce widelec wbijając swój tępy wzrok w kant stołu.
-Mhm.-skinęła nieznacznie głową.-Cóż myślałam April że po tej "wycieczce" do Stanów nie masz ochoty na dalsze podboje świata.-wymówiła kpiącym tonem ostatnie słowa co mnie niezmiernie  zirytowało.
-Dobrze wiecie ,że wcale nie chodzi o to.-wycedziłam ciszej.Czułam się przy nich tak obco jak jeszcze nigdy.-Nie interesuje was już fakt ,że jestem osobą dorosłą i...
-April nie powinnaś podporządkowywać swojego życia pod kogoś.-przerwał mi błyskawicznie i niespodziewanie tata.-Uważam ,że to bez sensu , wszyscy wiemy że robisz to dla niego.-machnął ręką kątem oka spoglądając na mamę.
-Słucham?! -wzburzyłam się głośniej niż planowałam.-Wcale nie podporządkowuje mojego życia pod Nathana.Sama już dawno chciałam zamieszkać w stolicy , nie rozumiem obwiniacie go o to że ciągle nie ma mnie w domu?!

Byłam wściekła! Jak on mogli zwalać na niego winę ,która z zresztą nie istniała.Byłam w szoku , spodziewałam się normalnej rozmowy i ich wyrzutów ale to co teraz zaprezentowali kompletnie wytrąciło mnie z równowagi.Znów wróciły czasy , w którym ja i moi rodzice traktowaliśmy się jak wrodzy.Chciałam aby każda ze stron zrozumiała swoje błędy i ustąpiła albo próbowała znaleźć się w sytuacji tej drugiej jednak...
-A nie jest tak?-kontynuowała mama uważnym wzorkiem wwiercając się we mnie.-Myślałam że po wyjeździe do Vegas masz dość , że już tu zostaniesz.Przecież mogłybyście razem z Katherine tu znaleźć mieszkanie i jakąś pracę.Daj spokój Gloucester to nie dziura!
-Dla mnie tak! Zrozumcie ,że chce próbować nowych rzeczy i to bez względu czy jestem z Nathanem ,czy nie.
-A gdyby on pojechał do Stanów pojechałabyś za nim?
Nie wytrzymałam , wstałam.Czułam napięcie w każdym moim nerwie i lodowate igiełki wbijające się w każdy mój czuły punkt.-Jak możesz pytać mnie o takie sprawy?!
-To istotne.-powiedziała jak by nigdy nic.-Chyba nie zamierzasz jeździć z nim po całym świecie?
-A dlaczego by nie?! To moje życie , dorosłam , mamo i to ja podejmuje teraz decyzję , nie wy!
-April ,na co ci to?! -tym razem zabrał głos ojciec przez co poczułam się osaczona i zamknięta jak w klatce.- Tylko się na nim zawiedziesz , przecież to jest gwiazda , ile się teraz słyszy o tych młodych i bogatych którym sodówka uderzyła do głowy.
-Jak możesz tak mówić!! Wy nic nie wiecie , nie znacie tego człowieka tak jak ja.-wypowiedziałam głośno i dosadnie jednym tchem.Spuściłam głowę dalej opierając pięści o kant stołu miałam ochotę w tym momencie się od niego oderwać i uciec jak najdalej by na końcu biegu znaleźć ukojenie w jego ramionach.
-Chcemy ci wytłumaczyć pewne sprawy , abyś potem się nie przeliczyła i nie zawiodła.
-Nie zawiodę się , na nim. -powiedziałam z taką pewnością i szczerością jak by zapewniło mnie już o tym wcześniej tysiąc osób.-Na pewno nie ,ale na was teraz bardzo się zwiodłam!
-Gdzie idziesz?-zapytała ze zdenerwowaniem mama kiedy odwróciłam się od stołu tyłem i zaczęłam iść w kierunku wiatrołapu.
-Jak najdalej stąd!-krzyknęłam cicho bo nie obchodziło mnie już czy to słyszą , co myślą jakie mają zdanie.Teraz stracili w moich oczach niewyobrażalnie wiele.

W pośpiechu i poirytowaniu nie zasznurowałam nawet butów od razu wkładając je na nogi.Sięgnęłam po kurtkę i szal który zawinę wokół szyi już w drodze.Nie zapomniałam o rękawiczkach , które wetknęłam do kieszeni kurtki by następnie z impetem otworzyć drzwi i ruszyć gdziekolwiek.Przekręciłam gałkę tak że niemal całkiem jej nie wykręciłam a kiedy postawiłam już nogi na pierwsze stopnie schodów zimne powietrze zaczęło orzeźwiać mój umysł.Śnieg spoczywał ubitymi zmarzniętymi kupkami wokół ogródka. Droge prowadzącą aż do furtki pokrywała cienka warstwa lodu , który odbijał światło niemal jak szkło. Miałam tępy wzork , posępną minę i bezwładne mięśnie.Po kilku krokach zamarzniętą drogą zaczęłam przyspieszać coraz bardziej aż opuszczając moją posesję z całej siły trzasnęłam kutym ogrodzeniem aż zadrżało.Słońce bez większego zaangażowania przebijało przez prawie szare niebo przy linii horyzontu bardziej białe. Cały ten świat tutaj wydawało się że nagle stracił swoje kolory choć był mi tak dobrze znany.
Nie wiedziałam gdzie mam iść żadna z dróg przede mną nie zdołała by mnie zaprowadzić do Nathana. Trącąc "kamień" z śniegu wbijałam oczy w chodnik i po prostu pokonywałam kolejne metry. Kiedy moja zabawka wypadła na jezdnię i niedługo potem rozpłaszczył ja pędzący samochód zaczęłam bezcelową kontemplacje otoczenia. Zauważyłam ,że zbliżam się w stronę parku.Parku ,w którym kiedy byłam na spacerze zadzwonił do mnie po raz pierwszy Nath."Jak ja bym chciała tu teraz z nim być" , przemknęło mi przez myśl chyba po raz setny.Wpatrując się w nagie konary drzew wokół alejki prowadzącej do parku minęłam dawno nie czynną fontannę i zaniedbane pokryte śniegiem grządki kiedyś kwiatów.Z daleka zobaczyłam rzędy wolnych ławek.Nic dziwnego , komu chciało by się odwiedzać park w tak mroźny dzień?Drżąc z zimna dotarłam do najbliższej z ławek i nie zwracając uwagi że jest pokryta cienką warstwą białego puchu usiadłam na niej zaciągając się świeżym powietrzem. Mrużąc na chwilę oczy znów przywołałam obraz uroczej kolacji z moimi rodzicami.Chciałabym potracić się z nimi nie kłócić i jakoś dogadać abym za każdym razem kiedy odwiedzę Gloucester była szczęśliwa że spędzę miło czas z rodziną.Ale nie teraz... Szkoda że akurat moje sprawy rodzinne nie układają się ta idealnie jak reszta.

Miałam zamiar jeszcze się poplątać a ewentualnie powoli wracać do domu jednak w roztargnieniu skręciłam w nie tą ulicę co trzeba a po chwili stania na chodniku i rozglądania się wokoło stwierdziłam ,że z tego miejsca mam niecały kilometr do domu Kat.No to w drogę! Czas ją odwiedzić i co najważniejsze szczerze pogadać i się wyżalić.Co jak co ale jej mogę powiedzieć wszystko.

Dotarłam pod domu kuzynki.Jak zwykle dwupiętrowa nowa posiadłość wyglądała dumnie nawet o tej porze roku i w dniu szarym jak ten.Podeszłam do furtki ,która okazała się być otwarta i udałam się za żwirowaną drogą przyozdobioną lampami aż do okazałych drzwi wejściowych.Jeszcze raz zaciągnęłam się wydawać by si mogło jeszcze bardziej zimnym powietrzem i wcisnęłam dzwonek.Nie czekałam długo bo niecałą minutę później drzwi otworzyłam mi ciotka Amelia.

-April.-powiedziała lekko zdziwiona moim widokiem tutaj.-Emm wejdź.
-Cześć ciociu...-zaczęłam już tłumaczyć się że muszę pilnie porozmawiać z Kat jednak ta mi przerwała i ze zrozumieniem oraz ciepłym uśmiechem oznajmiła że moja przyjaciółka znajduje się w swoim pokoju i bardzo się ucieszy z mojej wizyty.A więc po zdjęciu kurtki oraz butów marmurowymi schodami udałam się do jej królestwa.Kiedy dotarłam do odpowiednich drzwi zapukałam lekko kiedy nie usłyszałam żadnego "proszę" spróbowałam drugi raz aż w końcu moja ręka sama powędrowała na klamkę i uchyliła drzwi.Tak jak przypuszczałam , Kat ze słuchawkami na uszach siedziała na niewielkiej kanapie w rogu pokoju i z niezwykłą starannością malowała paznokcie.-Ekhem.-odchrząknęłam i zrobiłam parę kroków jednak ona nawet się nie poruszyła.No dobrze... , postanowiłam więc użyć innych środków.Rozejrzałam się po pomieszczeniu i na całe szczęście tuż obok mnie zauważyłam niewielki koc który był w stanie.. jak psu z gardła wyjęty.Sięgnęłam więc po niego ostrożnie , rozłożyłam i po cichutku na palcach zbliżyłam się do mojej ofiary.Kiedy już stałam tuż za nią a Kat w dalszym ciągu była zajęta swoim manikiurem uniosłam koc nad jej głową i zawinęłam niby ją dusząc.Z miejsca się oderwała i podskoczyła jak oparzona wydając przy tym piszczące dźwięki!-Porwanieeeeee!-krzyknęłam ,a Kat poznając mój głos i dalej mając głowę zawiniętą kocem i będąc w moim uścisku krzyknęła.-Widziałam ,że to ty ,ty wredna szkarado!
Roześmiałam się głośno z jej tonu.-Odwołaj to!
-Nie!!-zachichotała a ja dalej mocno trzymałam ją w uścisku koca.-Ej udusisz mnie bezmózgu!
-No cóż będzie mniej o jednego pasożyta!-wzruszyłam ramionami i znów parsknęłam ale zaraz potem dostałam od niej z całej siły z łokcia.-Dobra dobra , koniec tego zniewolenia.-rzekłam i uwolniłam moja miotającą się ofiarę.
Kat widząc mnie uśmiechnęła się szeroko a ja widząc jej fryzurę jak by wpadła w tornado również.-Zabije Cię! Pewnego pięknego dnia po prostu Cię zabiję!-rzuciła mi się na szyję ani trochę zła bo widok dawno niewidzianej mnie złagodził zdenerwowanie moją niespodzianką.
-Przynajmniej to nie będzie dziś bo pogoda na pewno nie jest za oknem piękna.-stwierdziłam wytaraskując się z jej objęć a kiedy to zrobiłam zarekomendowała "Siadaj i opowiadaj!".-No ale o czym ja mam ci opowiadać?-roześmiałam się.
-Jak to o czym?! Jak było?Co robiłaś?-poruszyła zabawnie brwiami.- Co robiliście?
Westchnęłam tylko głośno widząc jej entuzjazm ,którego jeszcze 5 minut wcześniej u mnie kompletnie brakowało.-Kat ,a możemy zacząć od czegoś innego?-zaczęłam już nie tak radośnie przypominając sobie nie tak dawne spięcie z rodzicami.
-Ap , co jest?-zapytała z troską uważnie na mnie patrząc jak by od razu się domyśliła.
-Pokłóciłam się z nimi.-machnęłam ręką.-Nie masz pojęcia jak się wściekłam.
-Z rodzicami?
-Tak.-niemal burknęłam.-Nadeszła pora obiadu a ja chciałam oznajmić im że już za dwa dni się wyprowadzam... Matka się wściekła , ojciec jej oczywiście przy wtórował a na dodatek zaczęli mi tłumaczyć jak to ślepo robię wszystko dla Nathana i że on NA PEWNO mnie tylko i wyłącznie wykorzysta.-zakreśliłam cudzysłów w powietrzu nie mając już najmniejszej ochoty tego wspominać.
-O Boże.-szepnęła zaskoczona Kat.
-No właśnie ,ja też byłam nie bardziej w szoku niż ty.-odparłam.-Wiesz jak mnie zawiedli?Spędziłam w Londynie i przecież nie tylko w Londynie najpiękniejsze chwile z Nathem ,a teraz przyjeżdżam do domu i mam wysłuchiwać kazań i przestróg na jego temat.Wiem przecież ,że...  że oni woleli by żebym została i może żebym nie koniecznie wiązała się ze sławną osobą ale na miłość boską! Powinni mnie wspierać w moich decyzjach i jakoś rozumieć...
Kat wsłuchując się w moje słowa oparła głowę na ręce i podrapała się po skroni.-Ap , zawsze były między wami mniejsze czy większe spięcia i...
-Ale jak wróciłam z Vegas na Święta wydawało mi się ,że jest naprawdę dobrze... Potem nawet się nie sprzeciwiali ani szczególnie nie dyskutowali zemną na temat Sylwestra w Londynie i tych kilku dni tam spędzonych.Nie mam pojęcia co im się stało.-rozłożyłam ręce a Kat tylko westchnęła.
-Ja też nie wiem.-stwierdziła i zapadła chwila ciszy.-Nie traktują tego poważnie.
-Oni w ogóle nie traktują mnie poważnie!
-Wiem ,wiem.
-Wiesz , chciałabym móc przyjeżdżając do Gloucester w każdy wolny weekend i ich odwiedzać ale jak mam to robić skoro za każdym razem będę wysłuchiwać kazań , kłótni i tych fochów matki!
Kat nic nie odpowiedziała tylko szczerze mnie przytuliła.-Może później im się to zmieni , przejdzie.Popatrz Ap , zobaczą że to jest na poważnie , że Nath nie jest wcale taki jak sobie myślą i że status gwiazdy nie musi niczego zmieniać.
-Kat , chciałabym tak myśleć.
-No to musisz zmienić myślenie i być tego pewna.-lekko się uśmiechnęła.
-Dzięki ,ty to jesteś niezastąpiona.
-Wiem , łobuzie.-odparła melodyjnie i z uśmiechem.-To co napijemy się coś na te smuty?! A potem babski wieczór z jakimś dobrym filmem , hm?
-3 razy tak!
-No to zaraz się coś zorganizuje tutaj.-wstała z uśmiechem przyklejonym do twarzy z kanapy.-Czekaj czekaj , ja tu gdzieś miałam jakiś zapasowy trunek zakamuflowany na czarną godzinę , zaraz go dobędę.-Kat stanęłam na środku pokoju i mrużąc oczy zaczęła rozglądać się po wszystkich katach.W końcu powędrowała do regału z książkami wyjęła jedną z grubych encyklopedii i chwyciła butelkę whiskey , którą zasłaniała książka.-No i jest mój skarb!-podeszła do mnie i postawiła butelkę na stoliku , następnie schwyciła pilot od telewizora i mi go rzuciła.-Odpal sprzęt a ja skocze po szkło.Aaa! Czekaj , ja tu miałam gdzieś jeszcze jakieś słodycze hm...-zastanawiała się chwilę szukając pod łóżkiem.
-Obejdzie się , nie szukaj.-odwołałam ją jednak ta dalej krzątała się po pokoju.-No ale słuchaj Kat , musimy jeszcze się dokładnie pozbierać na ten wyjazd wiesz to nie pójdzie tak szybko.
-Spokojnie ,spokojnie wszystko jest pod kontrolą.Mam już nawet prawie spakowaną jedną walizkę.
-Oooo! No nie wieżę.-parsknęłam.
-Wyrobimy się , zobaczysz.-uśmiechnęła się.-To lecę po te szkło!



-----------------------------------------------------------------
I witam Was! ;)

Cóż... a miał być przedwczoraj! Eh no ale akurat dzisiaj wzięłam się za końcówkę bo wczoraj miałam zajęty niemal cały dzień.Ale na pożyteczną czynność bo zakupy ^^ xd no
O rany nie moge się oswoić z myślą ,że już zaczyna się drugi tydzień ferii to tak mało ;< stanowczo za mało.Przydały by się już wakacje ;p
A jak tam u Was skrzaty , ferie , wolne , urlopiki czy wręcz przeciwnie? ;) Jeśli tymczasowo zapieprzacie w pracy/szkole to łącze się z Wami w bólu.

A tera  zmykam bo pora obiadowa nastała dla mnie.Tak ,że zobaczymy się naprawdę niedłuuugo ;)
Teraz postaram się dodawać rozdziały co 4-5 dni a nie prawie tydzień.Hmmm cieszy się ktoś? ;)
 Okay zmykam ,do nn Skarby! ;**



4 komentarze:

  1. Fantastyczny rozdział jak zawszę !!
    Pisz szybko następny rozdział czekam :D
    Weny!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ach nie ma to jak babski wieczór;p
    I wyjazd się szykuje;p
    No nic;p Poczekamy zobaczymy;p
    Fajny rozdział;p
    Weny:):*
    Czekam na następny rozdział!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Wróciłam!
    I w końcu udało mi się nadrobić :))
    Jakoś specjalnie długo mnie nie było (tylko miesiąc..) a tu takie rewelacje!
    No nie powiem, że mi się Londyn nie podobał, bo podobał :D
    Tylko tak jakoś krótko, zwięźle i na temat opisana scena pewna haha xD
    A rodzice Ap.. Tylko współczuć..
    Ale ogarną się jak poznają przyszłego zięcia :D
    Czekam na pogaduchy z Kat ;)))
    Weny! ;***

    PS. A co do Twojego pytania, jakoś mi się udaje pogodzić to pisanie xd nie licząc mojej przerwy^^ jak wpadniesz to się przekonasz czy daję radę :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej, Robaczysku! <3
    No proszę początek taki słodziaszny, kiedy ta rozmowa z zakochanym Nathanem była, owww... A szczgólnie podoba mi się tę pojękiwanie "tęsknieeeeee" - zupełnie jak mój Mężczyzna jak mnie długo nie widzi :D <3
    Potem już mniej kolorowo... Okej, ja rozumiem, że rodzicie chcą jak najlepiej dla swojego dziecka, martwią się o nie, nie chcą żeby zostało skrzywdzone i te de i te pe, ale ale ! Widząc, że ich pociecha nie widzi świata poza Nathanem, JEST DOROSŁA! i chce się usamodzielnić, powinni pozwolić rozwinąć jej skrzydła i wspierać ją w jej decyzjach, mimo że według nich nie są do końca odpowiednie. Uważam, że każdy człowiek uczy się na WŁASNYCH błędach, więc nawet GDYBY Ap miałaby cierpieć przez Nathana (czego nie dopuszczam do swych myśli!) to cierpiałaby z powodu własnych a nie cudzych decyzji. Także podsumowując rodzice zachowali się samolubnie, nieodpowiednio i nie dali dobrego przykładu rozmowy. No! :P
    I KAAAT <3 Jak ja tęskniłam za nimi dwoma razem! :D Ubóstwiam te dwie małolaty bez kitu ;d W ogóle jaka skrytka na whisky ;d Nie żebym coś sugerowała, ale to dlatego, że nikt w domu nie zagląda do encyklopedii? :D No heeeeloooł ! Ja to robie conajmniej dwa razy dziennie haha xD

    No w każdym bądź razie, Misiu Leśny mój, czekam na dalszy ciąg odpałów tej damskiej dwójeczki ;d
    Weeeeeny! <3
    Rozdziało co 4-5 dni? :D Czyli spodziewam się go JUTRO najpóźniej! ^^ Buuuziak :*

    OdpowiedzUsuń