środa, 13 listopada 2013

Rozdział 37


Dopiero następnego dnia przyszedł czas na prezenty.Właściwie to wigilia przypadała za dwa dni ale nie mogłam już wytrzymać i zobaczyć jak rodzice zareagują na moje podarunki.Tak jak się spodziewałam wszyscy byli zadowoleni  ,zegarkiem i torebką doskonale trafiłam w ich gusta.Ekspres do kawy też stał się bardzo rozchwytywany.Coś czuję że te święta będą o smaku cappuccino.
Następnego dnia w zasadzie oprócz pomagania mamie w kuchni i obowiązkowej wizyty Kat nie działo się nic.Jak zwykle miło spędziłam czasz kuzynką jeszcze raz opowiadając jej o ostatnich wydarzeniach i skrupulatnie streszczając moją ostatnią wyprawę do Londynu no i przede wszystkim o tym jak trafiłam na noc do domu Nathana.Miło było mi ją z powrotem zobaczyć i porozmawiać tak szczerze jak z nikim.
 

Ukryłyśmy się w moim pokoju i rozmawiałyśmy z kubkami herbaty w rękach.Katherine z uwagą słuchała każde moje słowo.-Żartujesz sobie ze mnie ,Ap?
-A dlaczego miałabym kłamać?-powiedziałam z uśmiechem.
-To pytanie retoryczne.-stwierdziła i oparła się o ścianę pod którą stało moje łóżko.-A poza tym...Dziewczyno tobie to się udało!Nie ma co.
-Mówisz o licznych zwrotach akcji i pechowych niepowodzeniach ,które w ostateczności wychodzą mi na dobre?Tak ,z perspektywy czasu mogę stwierdzić że nie mogło być chyba lepiej.
-Trzeba było brać się z tobą do Vegas.-zrobiła nietęgą minę i zaplotła ręce.-Poznałabym jakiegoś interesującego amerykanina i żylibyśmy razem długo i szczęśliwie co wieczór wygrywając po milion dolarów w kasynach.
-Ty i te twoje marzenia.-westchnęłam.
-Wiesz czego nam jeszcze brakuje?!-nagle się ożywiła i podniosłą do pozycji siedzącej.-Powinnyśmy znaleźć sobie mieszkanie.-Kat miałam minę jak by właśnie dodstała olśnienia i wpadła na jakiś niesamowicie genialny pomysł wart Nobla.

-To brzmi naprawdę świetnie w szczególności że już mam przed oczami nasze porośnięte brudem i zabałaganione cztery kąty gdzie żywimy się jedynie pizzą ale ...Kat dopiero co wróciłam z drugiego końca świata i chce trochę jeszcze tu po odpoczywać.
-Przyznaj się!Jesteś totalny leń i żałujesz zostawić swój ciepły pokoik i darmowe obiadki.
-Kat.-roześmiałam się z jej oskarżycielskiego tonu.-Przecież sama wiesz ,że tak nie jest.
-Wiem wiem..nie mówię że od razu miałybyśmy się stąd wyprowadzić ale po nowym roku dlaczego by nie?Popatrz.-uniosła rękę i wskazała nią coś w powietrzu.-zaczęłybyśmy nowy rok zupełnie inaczej takie wolne i niezależne.
-Myślę że masz wybujałą wyobraźnię ,Kat.-odparłam ziewając bo byłam już trochę zmęczona po całym dniu odwiedzin na co ta spiorunowała mnie wzrokiem.
-Do każdego mojego pomysły podchodzisz sceptycznie a potem i tak się na końcu okazuje ,że mam racje i robisz to samo.
-Kat..
-Nie Kat tylko zabieram cie stąd i to już!
-Dobra skoro i tak masz rację to..niech będzie że od nowego roku szukamy mieszkania.
-Zaraz zaraz ale kierunek tylko i wyłącznie Londyn moja droga.-zastrzegła.
-Kat..
-Powiedziałam coś!-zagroziła mi palcem szczerząc się przy tym dumna ,że znowu i tak wyjdzie na jej.
-Nic już się nie odzywam.-powiedziałam śmiejąc się.-A zapomniałabym ,mam coś dla ciebie!-odłożyłam pusty kubek po herbacie i schyliłam się pod łózko skąd wyciągnęłam starannie owinięty czerwoną wstążką pakunek.-Wesołych świąt!-zawołałam melodyjnie wręczając prezent kuzynce a ta szybko się do niego dorwała.
-Skąd ty to masz?-mówiła z uradowaną miną nie odrywając wzorku od nowiutkiej bluzy.
-Wiesz ...nie uwierzysz ,ale dawali w sklepie za pieniądze.
Roześmiana Kat natychmiast zaczęła mnie ściskać i przytulać.-Kocham cię ty mój skrzacie!
-Ej ej ja chcę jeszcze trochę sobie pożyć na tym świecie!-wydusiłam z siebie kiedy poczułam że zaczyna mnie zgniatać.Też cię kocham Kat i ciesze się że się podoba.Ja osobiście byłam za czarną ale Nath powiedział że lepsza jest biała.
-Co?!-prawie pisnęła a jej oczy nagle stały się o wiele większe.
-Nie mówiłam cie że byliśmy razem na zakupach?
-Mówiłaś mówiłaś ,ale nie że pomagał ci wybierać dla mnie prezent!O matko -złapała się za głowę.-za dużo informacji jak na jeden dzień.-orzekła i oboje dałyśmy w śmiech.
 

Na rozmowie z Kat spędziłyśmy jeszcze godzinę a po południu kiedy goście wyszli Lauren stwierdziła że jednak święta bez żywej choinki nie są kompletne.A więc moje zadanie na to popołudnie brzmiało "Idź do rynku i upoluj jakieś ładne drzewko średniej wielkości". Wszystko to byłoby w miarę rutynowe i proste gdybym w centrum miasta nie spotkała szanownego pana Sykesa.
-O proszę kogo my tu mamy.-uśmiechnął widząc mnie gdy oglądałam zielone świerki.-Pani April jak myśmy się długo nie wiedzieli!
-Stanowczo za długo panie Nathanie.-odwzajemniłam.-Doradzisz mi coś?
Podszedł do mnie bliżej i pocałował zimnymi ustami.-To jest całkiem niezłe.-wskazał po chwili na jedno z drzewek.-Hmm chyba kupię.
Uniosłam brew.-Ja je chciałam kupić.-popatrzyłam na niego ; w jego zielono-niebieskich oczach tańczyły iskierki.

-Oj Ap po co ci takie liche drzewko?
-Potrzebuje.Po za tym przepraszam bardzo ale stwierdziłeś jeszcze 3 sekundy temu że jest całkiem niezłe.-odgięłam z drzewka karteczkę z ceną 20 funtów.-Nie uda się panu swój plan kradzieży panie Sykes.
Nathan złowieszczo się wyszczerzy i zwrócił się do obserwującego nas sprzedawcy.-Dam 30!
-Tak mało?!35!
-45 z jemiołą!
-O jemiołę pan sobie wymyślił!-droczyliśmy się a rozbawiony sprzedawca patrzył na nas jak na idiotów ,jednak odniosłam wrażenie że był zadowolony z licytacji.
-40 bez jemioły.Co ci tak na tej jemiole zależy?
-Zobaczysz.-powiedział zamyślony nie odrywając oczów od choinki.
-Więc może jeszcze ktoś podbije cenę?-odezwał się mężczyzna.
-Daje 50.-usatysfakcjonowany Nath spojrzał na mnie ,miałam kapitulującą i równocześnie niezadowoloną minę.
-50 jak najbardziej może być.
Niemal tupnęłam.Nie wiem po co Nathanowi potrzebna była taka "zabawa".Miałam wrażenie że widok mojej wściekłej miny sprawiał mu satysfakcję...-To miało być moje drzewko!
-Cóż ale jest moje.
-W takim razie życzę bardzo wesołych świat!-rzuciłam po czym odwróciłam się na pięcie i poszłam przed siebie.
-April ,nie obrażaj się!-jak cień powędrował za mną Sykes z zielonym świerkiem pod pachą.Przystanęłam jednak dalej byłam odwrócona tyłem do niego.-Zrobimy tak , ty bierzesz drzewko a jemioła zostaje u mnie.
-Nie zachowuj się jak dzieciak.
Nagle wyrósł na przeciwko mnie.-Masz rację to było głupie.-powiedział poważnym i szczerym tonem wręczając mi choinkę.-Mogę teraz użyć jemioły czy zamordujesz mnie wzrokiem?
-Myślę że mój wzrok ma silniejszą moc niż jemioła.
-Może jednak zaryzykuje?
-To było pytanie do mnie czy do ciebie?
-Do jemioły.
Roześmiałam się w duchu myśląc "Nath ty mój głupku".-Nathan..-nie powiedziałam nic więcej a raczej nie dał mi powiedzieć nic więcj bo po chwili jego usta przywarły do moich.Nie protestowałam ,nigdy bym nie protestowała nawet jak by palnął jakąś największą głupotę świata czy zrobił coś nie tak i tak jego pocałunek sprawiał że miękłam i nagle zapominałam o wszystkim.-Magiczna moc jemioły no no.-wymamrotałam kiedy na chwilę oderwaliśmy się od siebie aby zaczerpnąć lodowatego powietrza.Kiedy zauważyłam że brunet trzyma nad naszymi głowami gałązkę zaczął padać śnieg.Jak na zawołanie z nieba runął maleńki biały puch ,który chciał jak by dodać trochę magi dzisiejszemu dniu.-Choinka kupiona ,urocza świąteczna tradycja zaliczona ,więc co teraz?
-Wiem że jest za zimno na spacer ale kiedyś powiedziałaś coś tak bardzo poruszającego że "nawet najmroźniejsza zima ze mną byłaby słoneczna" więc..
-Ja tak powiedziałam?Nie możliwe!
-A jednak!To było przedwczoraj...wtedy kiedy stałaś pod oknem w moim pokoju i zaczął prószyć śnieg.
-Tak jak teraz.-uśmiechnęłam się.-Wydaje mi się że czas zdecydowanie za szybko płynie.
Po moich słowach nastała chwila ciszy ,jak by każde z nas wnikliwie analizowało w głowie ostatnie wydarzenia.Nim zauważyłam że idę teraz po chodniku okrytym zamarzniętą skorupą z Nathanem za rękę skręciliśmy w ulicę wyprowadzającą nas z rynku głównego miasta.Po kilku krokach Nath nagle niepokojąco się zachwiał a po chwili wylądował tuż na śniegu.
Przystanęłam napawając się widokiem leżącego Sykesa.Był cały czerwony i czułam że ja też ponieważ nie mogłam pohamować śmiechu.Stałam jak sparaliżowana a z moich ust buchała biała para.-Po czym poznasz przyjaciela?Po tym ,że gdy zaliczysz bliższy kontakt z podłogą pomoże ci wstać ,a prawdziwego przyjaciela ? Po tym że będzie stał i pękał ze śmiechu gdy się wywrócisz.
-Chciałbym więc abyś była kimś więcej niż prawdziwym przyjacielem.-powiedział poważnie aby po chwili pociągnąć mnie za rękaw kurtki.Błyskawicznie zachwiałam się i runęłam tuż na niego.-To nie fair!
-Nie wszystko w życiu jest fair.-stwierdził strzepując z kurtki śnieg.
-I właśnie takie nie fair Nathany Sykesy mnie najbardziej dobijają.

 Po kilku minutach śmiechu i rzucania się śniegiem w końcu jakoś wygramoliliśmy się z ziemi.Jako że oboje musieliśmy wkrótce wracać obraliśmy nie daleki kierunek do mojego domu.
Powiedziałam kiedy przechodziliśmy obok furtki.-Niestety Nathan ale muszę wracać.
-Na pewno?
-Na pewno.Pamiętasz nasz plan?
-I to jeszcze jak!23 grudnia mieliśmy się nie spotkać ,świąteczne zakupy ,przygotowania i te sprawy.Potem 24-26 nie widzimy się.Aż do wyczekiwanego 27.
-Czuje się jakbyśmy znowu mieli wyjechać gdzieś daleko w zupełnie inne kierunki i nie spotkać się przez długi czas.
Nathan uniósł kąciki ust do góry ,wyjął z zmarznięte kieszeni ręce i naciągnął moja czapkę na uszy. I tak była trochę za duża więc mi spadała.-To tylko kilka dni.Pamiętaj "kilka".-zaakcentował to słowo jak by usiłował mi coś wytłumaczyć i wbić do głowy. -I pamiętaj jestem jakieś -spojrzał na ulicę w lewo i zmrużył oczy.-8 domów od ciebie.
-Wow!Nie sądziłam że tak blisko mnie mieszka taka gwiazda!-rozdziawiłam szeroko usta i po chwili wybuchnęliśmy śmiechem.
Nathan ponownie naciągnął mi czapkę na uszy.-Co ty masz z tą czapką Natty?
-Pamiętaj żeby się ciepło ubierać.
-Wyczuwam nagły skok opiekuńczości.
-To dobrze wyczuwasz.
-Muszę już iść.-powiedziałam i zobaczyłam jak kilka sekund później wyciąga coś zza pleców.-Nie nie!Bez jemioły.
-Przecież nie dam ci jemioły głuptasie.-roześmiał się a gdy spojrzałam w dół zobaczyłam że trzyma w rękach małe białe kwadratowe pudełeczko przewiązane na ukos bordową wstążką.-To taki dro..
-Ale ja dla ciebie nic nie mam!-przykryłam otwarte usta rękawiczką i patrzyłam to na niego to na pudełeczko.-Nie Nath.
-April przestań panikować!-roześmiał się dźwięcznie i powiedział to tym swoim uspokajającym i rozbawionym głosem który sprawił że zamilkłam.Ostrożnie zdjął wstążkę z pudełka i uchylił jego wieczko.Srebrna bransoletka lśniła jak by była z kryształów na bordowej wyściółce w środku.
-Wiesz ,że nie musiałeś?Wiesz że tego nie potrzebuje Nath i wiesz że się nie spodziewałam?-bardziej stwierdzałam niż zadawałam pytania.
-A ty wiesz że mnie to nie interesuje bo ja bardzo chce ci to dać?-wyszczerzył się jak by nigdy nic.
-Wiem...i nie mam nic do gadania.-odwzajemniła i nim się obejrzałam jak Nathan zdjął moją włochatą rękawiczkę i zaczął zapinać bransoletkę.-Na serio jest mi wstyd.-znowu zaczęłam.
-Boże to najgorsze wręczanie komuś prezentu jakie kiedykolwiek przeżyłem.-Nath wzniósł wzrok ku niebu.
Roześmiałam się na całego.-Bo nigdy jeszcze nic mi nie kupowałeś.
-Gotowe.-oznajmił i spojrzałam na srebrny łańcuszek ,który luźno wisiał na moim chudym nadgarstku.
-Dziękuje.-zadowolona mocno go przytuliłam.Nie obchodził mnie już nawet stopiony śnieg na naszych kurtkach po prostu chciałam nacieszyć się jego bliskością.
Kiedy lekko się od niego oderwałam i zarzuciłam ręce na szyje spojrzał w moje oczy.Był tak blisko że widziałam moja twarz odbijającą się w jego źrenicach jak w mikroskopijnych lusterkach. -Zawsze musimy się tak długo żegnać.-odezwałam się.
-Zawsze.
-To ty przedłużasz.
-To chyba dobrze?
-Bardzo dobrze.-obdarował mnie jeszcze raz intensywnym pocałunkiem i poszedł w swoją stronę co chwilę odwracając głowę i patrząc czy dalej stoję przy furtce a ja dalej stałam i dalej patrzyłam jak idzie i oddala się coraz bardziej.

-----------------------------------------------------------------------
Witojcie!


Jak tam ? bo u mnie zimowo ,ale tylko w opowiadaniu ;) W sumie to nie moge się doczekać zimy ,taaa wylegiwanie się leniwie na kanapie przed telewizorem pod kocykiem ,te wszystkie smakołyki ah! ;) Dajcie mi święta! Now! a tak wracając to.. cóż gdyby nie pewne nieprzyjemne zawirowania związane z """kochanym"""empikiem to wczorajszy dzień byłby w miarę a tak to był koszmarny.Chodzi o to że 29 zamawiałam płytkę i wczoraj dodstałam majla z wiadomością o tym że płytki nie dostanę.No i kicha!Hahah w życiu chyba nikt nie widział tak wkurzonej mnie xd ale wszystko jest na dobrej drodze bo płytka przyjdzie do mnie z niezawodnego allegro kupiona w ostatniej chwili ;D 


No to tyle.Na razie zmykam wcinać pyszne tiramisu mojej mamy! ;)

Zapraszam na blog nr 2 !!
Do napisania słońca! ;**

PS.Stop!! jeszcze chciałam oddać że bardzo mnie zaskoczyłyście szybkością dodania komentarzy pod ostatnim rozdziałem bo miałam ochotę go edytować czyli raczej trochę przedłużyć bo wydawał mi sie taki lichy xd a tu proszę nie zdążyłam ;)

2 komentarze:

  1. O jejuuuusku jejusku <333
    Czesc, Skarbeczku slodki :D
    Jaki ten rozdzial byl cudoooownyyyy :) taki magiczny, slodki, romantyczny i pozwalajacy zatrzymac sie na chwile w jednym miejscu :)
    Te ich pocalunki i przekomarzanki *.* Jakie to slodziaaaki sa ^^
    Tak idealnie do siebie pasuja, ze ja pytan nie mam :D
    I jeszcze ta "licytacja" o choinke xp hahaha sprzedawca musial miec niezly ubaw i zadowolona mine, ze takktos sie wykloca o jego towar :D
    Oh oh jemiolka, mowisz? ^^ slooodko <33
    W ogole to dzieki temu rozdzialowi nie moge doczekac sie zimy!! Takiej snieznej i magicznej :)
    Aaaaa zapomnialabym :o Ap wyprowadza sie z Kat!!! Ooo wieczny melanz wyczuwam ^^ nie moge sie doczekac :D ;***
    No i jak slodko ze strony Nathana ze mial cos dla April :) i mial przy sobie jakby wyczul ze ja spotka :) <33
    Sciskam mocno, Skarbenku i czekam na kolejny! ;***

    OdpowiedzUsuń
  2. Nosz cholera..
    Każdy rozdział jest lepszy od poprzedniego!
    Nie wiem czy uda mi się coś kreatywnego napisać, bo zachwycam się tym cudem *.*
    Sykes, ty słodziaku! :D
    "Chciałbym więc abyś była kimś więcej niż prawdziwym przyjacielem" awww Sykes działaj w końcu :D
    Ah rozmarzyłam się :D
    A rozmowa z Kat jak zwykle boska xD
    Ja tam zimy nie lubię, bo jest zimno ;p Tyle, że są święta i w tym roku mam ponad dwa tygodnie wolnego :d jupi :D
    Dobra wystarczy tego głupiego gadania ;p
    Czekam na kolejny Kochana ;***
    I do mnie zapraszam, bo ostatnio się obijasz xd

    OdpowiedzUsuń