niedziela, 3 listopada 2013

Rozdział 36

-Jestem bardzo ciekawa co my teraz zrobimy.-zmieniłam pozycję na siedzącą.Powiem szczerze - panikowałam.
-Sam chciałbym wiedzieć.-Nathan szybko wstał przelotnie spoglądając na zegarek który wskazywał 9.28 -Zaraz a o ,której ty miałaś tak "naprawdę" dzisiaj przylecieć?
-Powiedziałam im ,że koło południa ale wiesz że plany były inne...Moim rodzice mieli się zorientować rano że wróciłam.-wstałam szukając wzrokiem moich ubrań.-Teraz to już nie istotne.
-Będziemy musieli zejść na dół.
-Nath to by oznaczało spotkanie z twoją rodziną!Sorry ale nie jestem na to chyba jeszcze gotowa.Poza tym jak zareagują widząc mnie , na dodatek rano po nocy spędzonej u ciebie?
-Powiemy im prawdę.-oznajmił zadowolony.-Przenocowałem cie tutaj ,to wszystko.
-Nie wiem...-ubierałam właśnie spodnie i spoglądałam przez okno.-Masz może pod oknem jakieś drzewo?
-Ty i te twoje genialne pomysły.-prychnął już ubrany , podszedł do mnie bliżej i chwycił moją rękę.-April ,nie bój się , moi rodzice wcale nie są tacy straszni.-powiedział spokojnym tonem patrząc badawczo w moje oczy.
-Wcale się nie boję.-zaprzeczyłam stanowczo na co szeroko się uśmiechnął.
-Tak się składa ,że już cie trochę znam.
-A idź ty..-przerwał mi składając soczysty pocałunek na moich ustach.Poczułam się o wiele lepiej ,jak by stres na chwilę odszedł w nie pamięć ,ale tylko po to by za chwilę wrócić ze zdwojoną siłą.
Dalej trzymał moją rękę lekko nią potrząsając.-Idziemy?
-Nie chce wystraszyć twoich rodziców..wyglądam pewnie tragicznie.
-Jak zwykle.-stwierdził bez zastanowienia śmiejąc się pod nosem za co pacnęłam go głowę
.
Po znalezieniu jakiegoś małego lusterka w jego komodzie i stwierdzeniu że jednak nie jest tak najgorzej chwyciłam mocno chłopaka za rękę i wyszliśmy ze swojej kryjówki.Na korytarzu spotkaliśmy Jess z miną jak by właśnie zobaczyła królową Brytyjską robiącą szpagaty w powietrzu.
-O!-nie spuszczała z nas zaskoczonego wzroku a ja czułam jak moja twarz robi się cała buraczana.-A więc to tak!No ja nie wiem czy ładnie się tak ukrywać.-uśmiechnęła się.
-Jess zaraz ci to wszystko wytłumaczymy.-zabrał głos Nathan.
-Nie trzeba.-machnęła ręką.-Jesteście dorośli.Miłego śniadania z rodzicami.-rzuciła pół złośliwie i zniknęła za białymi drzwiami obok.Spojrzałam z przerażeniem na chłopaka który już nie był tak rozentuzjazmowany jak wcześniej.Niczym duchy zeszliśmy po schodach.
-Nathan wiem ,że ty potrafisz bić w spaniu wszelkie rekordy ale nie zapominaj że są święta.-usłyszeliśmy głos Pani Sykes dobiegający z kuchni kiedy weszła na korytarz miała podobną minę jak Jess.-O! Mogłeś uprzedzić że masz gościa.
-Dzień dobry.
-To trochę skomplikowane mamo.
-Więc...zapraszam państwa na śniadanie.-powiedziała dosyć miłym tonem i odwróciła się skręcając do kuchni.Pierwsze wrażenie? Nathan to jak skóra zdjęta z matki ,ale brwi ma z pewnością po ojcu.Kobieta mimo ,że była dosyć zaskoczona wydawała się przyjaźnie nastawiona.Mój strach minimalnie opadł.Nathan czując że już tak mocno nie ściskam jego dłoni wysłał mi ciepły uśmiech i zaprowadził do stołu.
-Mają państwo bardzo ładny dom.-powiedziałam bo tylko tyle udało mi się wymyślić.
-Mam nadzieję ,że śniadanie będzie smakowało.-na stole wylądowały dwa talerze z omletami i kubkami aromatycznej herbaty.-Nath gentlemanie zapomniałeś przedstawić koleżanki.
Nathan już roździabił usta ale mu przerwałam.-April Jeferson.Bardzo miło mi panią poznać.-lekko się uśmiechnęłam co kobieta odwzajemniła.
-W normalnym wypadku powiedziałabym że Nath wiele mi o tobie opowiadał ale tak nie było.-stwierdziła żartobliwie.
-Nie miałem czasu a poza tym sama wiesz.
-Potem pogadamy teraz jedzcie bo nie będę znowu podgrzewać.

Po skończonym posiłku ,który zresztą był przepyszny i muszę stwierdzić że w życiu nie piłam tak dobrej herbaty dalej siedzieliśmy przy stole.
-Mamo!Nie masz pojęcia co się wczoraj wydarzyło...-i zaczął opowiadać jak to najpierw odebrał mnie z lotniska potem spędziliśmy mega męczące godziny na zakupach i wreszcie jak to włamywaczka Apil przemyślała swój plan aż wylądowałam tutaj.Potem płynnie przeszliśmy w opowieści o moim pobycie w Vegas i różnicach kulturowych między Anglią a Ameryką.Z biegiem rozmowy Karen -bo tak miała na imię matka Natha i tak właśnie kazała aby się do niej zwracać wydawała się coraz bardziej sympatyczniejszą i przyjazną osobą.Nie odczuwałam już żadnego dyskomfortu czy niezręczności w przebywaniu w domu Sykesów.Co tu dużo mówić zadomowiłam się tutaj przez tą godzinę jednak nadszedł mój czas i musiałam wracać.

-Szkoda ,że nie poznałam twojego taty pewnie też byłby bardzo miły.-powiedziałam kiedy staliśmy w przedpokoju żegnając się.
-Phil nie jest moim ojcem ,moi rodzice się rozwiedli.
-Rozumiem.
-I tak już za długo cię tu trzymam.-powiedział przytulając mnie.
-Nigdy nie będzie za długo.Jakoś trzeba sobie wynagrodzić te miesiące spędzone osobno.
-Moja mądra i romantyczna Ap.-wyszczerzył się słodko i naciągnął mi na uszy moją szarą beanie.
-Dzięki za gościnę ,transport i w ogóle za miłą noc.
-Cała przyjemność po mojej stronie.
-Ale po mojej trochę też.-zastrzegłam.Potem jeszcze raz mnie przytulił ale tym razem tak jak bym kiedy wyjdę zaraz przez drzwi miała już nigdy go nie zobaczyć.Pocałowałam go w policzek i otworzyłam drzwi z których natychmiast do środka wlało się zimne powietrze.
-Pamiętaj o naszym planie!-zawołał a ja odwróciłam się omal nie wywiając salta na śliskim chodniku na głośno się roześmiał.
-Pamiętam!Wiesz ,że jeden dzień mamy nie zaplanowany?
-Szykuj się na sylwestrową niespodziankę!
Uśmiechnęłam się i wysłałam mu w powietrzu całusa.-Na razie Lil Nath!
Dotarłam do bramki kiedy przypomniało mi się ,że przecież moje walizki i zakupy znajdują się w jego samochodzie.Zrobiłam tył zwrot i podbiegłam do drzwi.
-O jak się szybko za mną stęskniłaś!
-Hahahahah chciałbyś!Nathy moje rzeczy są w twoim samochodzie.-powiedziałam na co brunet pacnął się w czoło.-Zaraz cię odwiozę.-sięgnął na wieszak po kurtkę a kapcie wymienił na pierwsze z brzegu buty i zabierając kluczyki z szafki szybko wyszedł z domu.
W czasie jazdy co chwilę patrzeliśmy na siebie śmiejąc się głośno i równocześnie ciesząc swoim towarzystwem.
Zaparkował przez wejściem a potem wytaszczył z bagażnika moje walizki i zakupy by potem mimo moich protestów dostarczyć je pod same drzwi mojego domu.-Mam nadzieję że cię nie zabiją.
-Spokojnie potrafię ogarnąć nawet najgorsze sytuacje.
-Przykładne może być ta wczorajszo-dzisiejsza.
-O to to właśnie.-uśmiechnęłam się.-Czyli kolejne pożegnanie.
-Na to wygląda.-westchnął.-No chyba ,że zrekompensujesz się i zaprosisz mnie na świąteczny obiad.
-Spadaj do swojej rodzinki Sykes.- odepchęłam go lekko śmiejąc się.
-Skoro nalegasz.-zrobił "obrażoną" minę a żeby się nie smucił pocałowałam go przelotnie.-Widzimy się nie długo.Nath ze spuszczona głową i równocześnie chwytając się teatralnie za serce wrócił w stronę swojego samochodu ,potem patrzyłam jak odmierzacza.
Wzięłam głęboki wdech zimnego powietrza i pociągnęłam za klamkę taskając za sobą moje bagaże.-Cześć moja wspaniała rodzino!-zawołałam w wejściu i zaraz mama i tata wyrośli obok mnie.
-April?
-Co ty tu robisz?
-Spoko nie chcecie to wyjdę.
-Chodź tu skarbie!Matko jak się za tobą stęskniliśmy!

Tak jak się spodziewałam uściskom nie było końca.Witając się z nimi i opowiadając o tych wszystkich wydarzeniach poczułam się jakoś inaczej...Byłam po prostu szczęśliwa ,że tu jestem że wróciłam i przede wszystkim że wreszcie mogę ich znów zobaczyć.Muszę przyznać że dawno nie widziałam moich rodziców tak rozentuzjazmowanych.Diego wesoło stukał łapami po panelach i skakał na mój widok jak by zobaczył właśnie największą kość na świecie.Znowu byłam w moim domu ,w którym rozchodził się zapach pieczeni i piernika.Choinka dumnie stała w rogu salonu przyozdobiona złotymi bombkami ,które uwielbiałam wieszać gdy byłam mała.Siedziałam teraz na kanapie w salonie która wydawała się jak by bardziej wygodna niż zwykle ,miałam w rękach parujący kubek z herbatą -już drugą tego dnia i tak po prostu zadziwiająco swobodnie opowiadałam wszystko ze szczegółami mamie.Teraz wiedziałam ,że tęsknota to jedno z najnieprzyjemniejszych uczuć jakie do tej pory odczuwałam.

----------------------------------------------------------------------------------------
Witam was cieplutko! ;)

Mam dzisiaj dobry humorek.Taa przed chwilą wyławiałam z kibelka moją kartę do telefonu.Nie pytajcie nawet! ;D
Hmmm lekcje jeszcze nie ogarnięte a do poniedziałkowego poranka coraz bliżej.Całą ja.Cóż miałam zrobić skoro wena mnie dopadła w swe szpony i zmusiła do pisania ;) Mam nadzieję że rozdziałek jest ok bo mi się podoba ,może nie wile się dzieje ale jest taki pozytywny.

Cóż zmykam bo goni mnie czas czyt.odrabianie lekcji.Liczę ,że skomentujecie i wyrazicie swoje zacne opinie bo tego właśnie potrzebuje.Jeszcze che wam bardzo podziękować za wszystkie słowa uznania i wyznania miłości.Jesteście wielkie!
Do napisania słońca! ;*

4 komentarze:

  1. No hej mój Robaczku! <333
    Jaaaaaa jak fajnie przed snem przeczytać coś tak pozytywnego! :) Czuję, że teraz będzie mi się dobrze spało ! ^^
    Po pierwsze - Jess wredota hahahaha xP jakbym siebie słyszała z tym złośliwym "miłego śniadania z rodzicami" se se se :DD
    I w pełni rozumiem zdenerwowanie Ap :P Poznawanie rodziców hmmm chłopaka? (:DD <33) w takich okolicznościach musiałoby być mega stresujące xp
    Ale całe szczęście Karen, to przeurocza i przesympatyczna kobieta :)
    No i te pożegnania i ogarnięcie, że rzeczy Ap są w samochodzie Sykes'a xP
    W ogóle to gdzie jego kultura, że zamiast odwieźć ją od razu, to ją do drzwi odprowadził? :P Oj, Natty, Natty :P
    Misiaku słodziaszny <3 Jak wena dopada to trzeba pisać nie zważając na nic innego, wiem coś o tym :P Mnie np. często dopada w nocy i siedzę do 3 nad ranem i piszę, nie patrząc na to, że muszę wstać o 7 ;d No ale takie rzeczy tylko u mnie xP
    Plotę głupoty tak btw, to chyba oznaka, że już jestem śpiąca :P Więc śmigam spać, a Ciebie tulę mocno, mocno !! :***
    Czekam na kolejny i zapraszam do siebie ;d :**
    KOCHAM! :**

    OdpowiedzUsuń
  2. Hahaha ten poranek w domu Sykesow i miny Jess oraz Karen... hahhaha. Pisz kochana szybko kolejny rozdzial :)

    OdpowiedzUsuń
  3. czeeeeeeeeśćć Serduszko Ty Moje !!! ;*
    wybacz moja niedyspozycje. :<

    ale jak już jestem to nadrobiłam i oooo przyznaje ze kurcze oni sa tacy słodcy w przekomarzaniach się ;) ! ooooccchhhh cudownie ! z bananem zawsze czyta mi się ich dialogi :D

    hahahaha i ta wpadka poranna ;] ! Nie dziwie się Ap, bo tez bym panikowala ;D no jakby nie patrzeć - dwuznaczna sytuacja kurdełkę ;p.
    hahahaha i reakcja Jessici - no nie wierze xD. hahaha nie ma to jak siostra :D !!^^
    no ale wszystko zostało wytłumaczone, przyjęte do wiadomości i jest ok:)
    i wrocila w końcu do domu , po tych przebojach ;D.
    jejć jak się rodzinnie zrobilo ! <3

    a co do ostatniego zdania to zgadzam się w 100% tylko ja uważam ze - "tęsknota to najgorsze uczucie na świecie". ;)

    ze co ? jakim cudem karta w kiblu xd ?!
    ahahahahahahaha Ty to udana jesteś Strange ;D <3

    Looooovaaaaam mojego trójkąta !! ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Hahaha xd
    Jess jest bardzo miła xD
    Przynajmniej mamuśka zachowała się normalnie i nie przyniosła wstydu synowi :D
    Ale że Nath mamie nic o April nie opowiadał to dziwne xD
    W ogóle to uwielbiam te Twoje pomysły co do rozmów Nathana i Ap :D
    Jak Ty coś wymyślisz to mi się mordka cieszy czytając :D ;**
    I wejście smoka na koniec xd
    Spoko, nie chcecie to wyjdę - cała April i te jej poczucie humoru xD
    Dobra nie przedłużam o kończę ;)
    Czekam na kolejny przypływ Twojej weny i Geniuszu ;***
    I mam nadzieję, ze udało Ci się te lekcje zrobić ;)
    Za takie cudne rozdziały możemy odrabiać lekcje grupowo XDD
    Sory za głupoty, ale to przez syropek ^^
    Weny <3

    OdpowiedzUsuń